W 2025 r. nawet wyjście ze sklepu było problemem. Nie łudź się, że będzie inaczej
To w sklepach najlepiej widać, jak wpływają na nas technologie.

Bramka przepuszczająca klientów, montowana w niektórych sklepach, jest najlepszym symbolem, czym stały się dziś zakupy. Przeznaczona jest głównie dla klientów kas samoobsługowych. Nowoczesne wrota otwierają się, gdy kupujący przejedzie paragonem po skanerze. Urządzenie bardzo często nie działa jednak dobrze. Ma problem z rozpoznaniem kodu kreskowego. W sieci pojawiały się nawet poradniki, jak poradzić sobie z trudnościami. Kartka jest zbyt cienka, więc najlepiej złożyć ją na pół albo docisnąć ręką.
Technologia miała ułatwić nam życie, a to właśnie po sklepach widać, jak bardzo to nie wyszło. Oczywiście znajdą się klienci, którzy gwiżdżą na te wszystkie nowinki. Nie podchodzą do kas samoobsługowych, tylko korzystają z coraz mniej licznych kas z kasjerem. Nie przejmują się więc papierkiem, wychodzą jako wolni ludzie, których nikt nie podejrzewa o kradzież i kombinatorstwo. A jak im się powodzi, to nie muszą klikać w kupony.
To właśnie po sklepach widać też, czym jest dziś wykluczenie cyfrowe. Jak wiele technologia pozornie daje i jak wiele może zabrać. Aplikacja Lidla w podsumowaniu roku wyliczyła mi, że zaoszczędziłem ponad 800 zł korzystając z kuponów. Możemy dyskutować, jak definiować oszczędność, ale po tego typu rozważania odsyłam was do mojego poprzedniego tekstu. Teraz chciałbym tylko zwrócić uwagę na tych klientów, którzy z kuponów nie chcą korzystać. Bo nie muszą – nieskanowanie aplikacji jest dziś wyrazem pewnego statusu, pokazaniem, że jest się obojętnym na wpływ promocji. 800 zł w ciągu roku to przecież tylko 66 zł z hakiem miesięcznie.
Niechby ktoś zaoszczędził więcej – czy na pewno dla np. 100 zł, albo, niech będzie, choćby i 200 zł, miał poświęcać swój czas na klikanie, przeglądanie, analizowanie? Już dawno sklepy pozwalały w podobny sposób demonstrować swoje przywileje, ale teraz nie trzeba zaglądać do koszyka. Wystarczy tylko zobaczyć, czy przy kasie ktoś kieruje światło skanera w stronę własnego ekranu.
Ważniejsza wydaje się być dla mnie ta druga grupa, która z aplikacji nie korzysta, bo nie może. Nie umie. Boi się. Takich osób nie jest pewnie aż tak wiele, o czym świadczy fakt, że sklepowe aplikacje biją się dziś o uwagę z tymi rozrywkowymi czy usługowymi. Ale jednak zapewne są. Oczywiście sklepy nie są głupie. To nie tak, że kuponami rozdawanymi w aplikacjach sprawiają nam prezent. Odejmują sobie od ust, byśmy my mieli taniej – choć jest to element walki z innymi sieciami. Skoro jednak dzięki kuponom zaoszczędziłem 800 zł, to matematyka mimo wszystko jest prosta. Bez aplikacji wydałbym więcej.
Telefon w sklepie nie jest już wyłącznie dodatkiem. Staje się niezbędny
Bardzo dobrze pokazują to badania SW Research, na które powoływał się Kaufland. Z sondażu wynikało, że świąteczne zakupy kojarzą się Polakom głównie z pośpiechem i presją. 51 proc. badanych zwracało uwagę na brak czasu i niekomfortowy tłok, a niemal co czwarta osoba uznaje długie kolejki jako główne źródło stresu.
W okresie świąteczno-noworocznym te kwestie doskwierają nam bardziej, ale przecież to nie tak, że w pozostałe dni w roku nie przejmujemy się kolejkami, brakiem czasu, nagle przestajemy wiedzieć, co to znaczy pośpiech i presja czasu, bo szczęśliwie przestaje nas dotyczyć. To wszystko w mniejszym lub mniejszym stopniu dotyka nas także w nieświątecznym okresie.
Kaufland, przytaczając odpowiedzi ankietowanych, wskazuje na swoją usługę K-Scan, umożliwiającą skanowanie produktów podczas zakupów i bieżący podgląd wartości koszyka.
Mobilne skanery K-Scan pozwalają klientom samodzielnie skanować produkty już po zdjęciu ich z półki i na bieżąco śledzić całkowitą wartość zakupów. Dzięki temu na koniec wizyty nie trzeba ponownie wykładać produktów na taśmę – wystarczy przejść do kasy samoobsługowej i zapłacić za wcześniej zeskanowany koszyk. Cały proces jest prostszy i lepiej dopasowany do tempa zakupów klientów – zachwala swoją usługę Kaufland.
To niewątpliwie wygodne rozwiązanie, dlatego też pojawia się w coraz większej liczbie sklepów. Do skanerów przekonywać będzie się Lidl. W 2026 r. kolejni klienci będą skanować produkty swoimi telefonami lub specjalnymi urządzeniami przy wkładaniu ich do koszyka. Odejdzie konieczność wykładania ich przy kasie, będzie można schować je prosto do toreb czy plecaków. Tylko czy to sprawi, że kolejki będą krótsze? Czas, oczywiście, pokaże, choć mimo wszystko trudno o optymizm. To jest pewna wygoda, ale jednak doświadczenie uczy, że nowe rozwiązania w sklepach wcale nie sprawiają, że zakupy przebiegają szybciej. Inaczej – na pewno.
Rośnie za to przywiązanie klientów do sklepowych aplikacji
Im częściej po nie sięgamy, tym lepiej – dla sklepów. Na bieżąco jesteśmy z promocjami. To nie przypadek, że programy handlowych sieci stają się prawdziwymi kombajnami. Coraz więcej w nich dodatkowych usług, ale i rozrywek. Naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby w nadchodzących miesiącach to właśnie na tym polu dochodziłoby do wielkich zmian i walki o klienta.
Tym bardziej że aplikacje znają nas lepiej, z każdym dniem wiedzą więcej. Sieci nie ukrywają, że taki jest cel.
- Wprowadzając personalizację do naszej aplikacji, robimy kolejny krok w stronę budowania jeszcze lepszego doświadczenia zakupowego naszych klientów. To nie jest tylko jeden z naszych ważniejszych celów strategicznych, ale także odpowiedź na potrzeby konsumentów, którzy jak pokazują badania, coraz częściej wymagają, by aplikacje były dostosowane do ich preferencji – podkreślał Marek Wadolowski, prezes zarządu sieci Polomarket.
Sklepy chcą więc wchodzić na coraz wyższe poziomy personalizacji. Chcą być kilka kroków do przodu. "Co dziś na obiad?" – zastanawiasz się, tworząc listę zakupową. Nawet nie wiesz, że ona jest gotowa. I to od dawna. Najpierw jeden kupon, potem kolejna promocja. Plan się ziścił, aplikacja wszystko przewidziała.







































