Dzieci prawa i głos mają. Tylko kiedy w końcu to zrozumiemy?

Polska jako ojczyzna praw dziecka powinna dawać przykład tego, jak chronić i przestrzegać te prawa, a tak niestety nie jest. Odpowiedzialność za to jest zbiorowa, spoczywa nie tylko na rodzicach, ale i na szkołach, instytucjach i samych twórcach internetu. Tylko kiedy w końcu się zreflektujemy, że powinniśmy coś z tym zrobić?

Konwencja Praw Dziecka w Polsce. MegaMisja Orange

W ciągu ostatnich lat technologie cyfrowe i sposób korzystania z nich przez dzieci radykalnie się zmieniły. Według ostatnich badań Urzędu Komunikacji Elektronicznej dzieci zaczynają korzystać z telefonu komórkowego, mając już siedem lat. Niemal każde dziecko w tym wieku ma na własność smartfona, większość korzysta z internetu. Choć nowoczesne urządzenia przynoszą możliwości i korzyści, umożliwiając dzieciom interakcję z innymi, uczenie się w internecie i rozrywkę, nie są jednak pozbawione zagrożeń. Dzieci w sieci są narażone na dezinformację, cyberprzemoc czy szkodliwe i nielegalne treści, przed którymi należy je chronić.

– Dzisiaj mamy do czynienia z uprzedmiotowieniem dzieci w sieci. Są one w internecie traktowane jak przedmiot, którego uwagę się pozyskuje bez względu na koszty (przykład dużych platform internetowych), albo jako przedmiot, który się wykorzystuje do pozyskania uwagi poprzez wykorzystanie ich wizerunku – mówi Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.

Przez takie postawy jako dorośli często zapominamy, że w internecie dzieci mają też swoje prawa. Same nie zadbają o to, żeby w sieci nie trafiły na pornografię czy filmiki pełne przemocy. A badania pokazują, że trafiają nagminnie: ponad połowa polskich dzieci miała doświadczenia ze szkodliwymi treściami w internecie. Co trzeci młody człowiek widział sceny okrucieństwa, przemocy w sieci, treści dyskryminujące, ośmieszające i wyzywające inne osoby.

Takie doświadczenia wpływają na psychikę i później kiełkują, choćby w postaci nagrywania filmików z brutalnych pobić szkolnych kolegów i koleżanek, które w ostatnim czasie zalały sieć. Do takiego zdarzenia doszło kilka tygodni temu w Pruszkowie: chłopiec był bity, kopany, przypalany papierosami. Wszystko udokumentował i wrzucił do sieci jeden z uczestników, kolega z ławki ofiary. Część komentatorów doszukuje się w tym jakichś nowych zachowań, ale zachowanie się nie zmienia. Dochodzi tylko nowe narzędzie, które wykorzystywane jest do przemocy: smartfon i jego kamera.

Prof. Jacek Pyżalski z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu nazwał takie podejście "starym winem w nowych bukłakach". Oznacza to tyle, że zachowań mających miejsce w środowisku cyfrowym nie powinno się analizować w oderwaniu od całej reszty społecznych kontekstów. Większość codziennych czynności realizujemy już w obu tych sferach. Jednak dla niektórych sformułowanie "cyfrowy" nadal utożsamiane jest z wyzwaniem technicznym, tymczasem granica między funkcjonowaniem online i offline już dawno została zatarta.

Słuszne zatem wydaje się poszerzanie interpretacji praw dziecka o sferę cyfrową jako naturalne środowisko rozwoju, edukacji, utrzymywania relacji społecznych i rozrywki.

Tak jak prawa dzieci powinny być respektowane w normalnym życiu, tak należy też dbać o respektowanie praw dziecka w środowisku cyfrowym. A tę odpowiedzialność muszą wziąć na siebie dorośli.

Ojczyzna praw dziecka

Historia praw dziecka nie jest długa. Debata publiczna związana z ochroną najmłodszych zaczęła się przebijać w XIX wieku. Bezpośrednim przyczynkiem była historia 8-letniej dziewczynki Mary Ellen Wilson z Baltimore. Była maltretowana i głodzona przez swoich przybranych rodziców, przez lata nie otrzymywała pomocy. W końcu jej losem zainteresowała się sąsiadka, która zgłosiła sprawę służbom. Kiedy policja, powołując się na brak podstaw prawnych do interwencji, odmówiła opiece socjalnej zgody na wszczęcie postępowania, sprawą, co znamienne, zainteresowało się kierownictwo Towarzystwa Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie nie było praw chroniących dzieci przed przemocą fizyczną ze strony rodziców.

Wskutek interwencji towarzystwa uruchomiono szereg działań prawnych mających na celu ochronę dzieci. Pod wpływem tamtego wydarzenia powstała również pierwsza organizacja działająca na rzecz wspierania krzywdzonych dzieci: ­Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Dzieci.

Historia Mary Ellen Wilson stała się symbolem dla osób zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy wobec dzieci i walczących o ich prawa. Zainicjowała reformy i debaty, które ostatecznie przekształciły się w ustanowione prawa. A do ich ustanowienia w dużej mierze przyczynili się Polacy. Począwszy od postaci Janusza Korczaka, cenionego na świecie działacza na rzecz godnego traktowania dzieci, po Ludwika Rajchmana, pomysłodawcę stworzenia UNICEF-u, międzynarodowej organizacji działającej na rzecz dzieci.

Pierwszym aktem prawnym, w którym zapisano prawa dziecka, była Genewska Deklaracja Praw Dziecka z 1924 roku. Choć stanowiła kamień milowy, to jej treść była bardzo ogólnikowa i w praktyce niewiele zmieniała. Deklaracja także skupiła się na powinnościach (określenie to pojawia się w deklaracji sześć razy), traktując prawa wobec dziecka bardziej jako akt dobrej woli niż obowiązek ciążący na państwie i dorosłych.

Następnym przełomowym wydarzeniem było uchwalenie przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka w 1948 roku, w której stwierdzono, że stan macierzyństwa oraz dzieciństwo wymaga szczególnej ochrony. A kolejnym krokiem było uchwalenie także przez ONZ Deklaracji Praw Dziecka, która w końcu uznała dzieci za podmioty praw człowieka.

Podobnie jak poprzednie dokumenty, Deklaracja Praw Dziecka nie dookreśliła praw dziecka w sposób wystarczający, więc nadal istniała potrzeba uzupełnienia stworzenia takiego prawa, które kompleksowo podchodzi do sprawy.

Zabrali się za to Polacy, którzy jako pierwsi przedstawili propozycję przyjęcia Konwencji o prawach dziecka. Prace i konsultacje nad nią trwały ponad 10 lat, aż w końcu w 1989 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ ją przyjęło. Konwencja, nazywana pierwszą konstytucją praw dziecka, jest aktem wiążącym prawnie wszystkie państwa, które go ratyfikowały. Jak dotychczas konwencja została ratyfikowana przez 196 państw należących do ONZ, co czyni ją obecnie najpowszechniej przyjętą umową międzynarodową na świecie.

Tekst konwencji inspirowany pismami, pracą i życiem Janusza Korczaka, wyjaśnia, w jaki sposób rządy państw oraz dorośli obywatele muszą współpracować, aby zapewnić dzieciom odpowiednie warunki do korzystania z przysługujących im praw. Dokument opiera się na trzech kluczowych zasadach: kierowaniu się dobrem dziecka, stawianiu go ponad dobrem innych grup społecznych i zakazem dyskryminacji dziecka oraz wyzysku.

Mimo że konwencja była najbardziej zaawansowanym dokumentem, który dotychczas powstał na temat praw dzieci, historia pokazuje, że postępująca publiczna debata nad interpretacją poszczególnych zapisów i zasad, które mają wzmacniać podmiotowość dziecka, jest niezmiennie potrzebna. Dlatego właśnie Komitet Praw Dziecka ONZ regularnie wydaje tzw. komentarze ogólne, które są dodatkowymi wytycznymi dla zrozumienia i stosowania praw dziecka.

ONZ wskazuje na dzieci w sieci

W 2021 roku wydał komentarz "w sprawie praw dziecka w środowisku cyfrowym", który wskazuje powinności państwa, przedsiębiorstw i organizacji wobec dzieci także w kontekście świata cyfrowego. Podkreśla w nim, że "używanie technologii cyfrowych w sposób wartościowy może pomóc dzieciom w realizacji pełnego zakresu ich praw obywatelskich, politycznych, kulturalnych, gospodarczych i społecznych. Jednakże brak włączenia cyfrowego może doprowadzić do pogłębienia się istniejących nierówności, a także pojawienia się nowych".

Warto zaznaczyć, że podczas prac nad treścią komentarza przeprowadzono konsultacje z grupami dzieci, które zaznaczyły, że chciałyby, aby władze, firmy technologiczne i nauczyciele pomagali im radzić sobie z nierzetelnymi informacjami w sieci. Wyraziły też obawy dotyczące ich danych osobowych. Nie były pewne, co naprawdę dzieje się z ich danymi, kto je gromadzi, w jaki sposób są one zbierane.

Rekomendacje zawarte w komentarzu pogrupować można w cztery podstawowe zasady. Pierwsza to brak dyskryminacji rozumiany jako przeciwdziałanie wykluczeniu społeczno-cyfrowemu.

Druga uwzględnia dobro dziecka w procesie regulacji i projektowania środowiska cyfrowego.

Trzecia odnosi się do poszanowania poglądów dziecka, które tak samo jak dorosły ma prawo do wyrażania własnego zdania za pośrednictwem narzędzi cyfrowych.

Ostatnia, i według wielu najważniejsza, to zapewnienie, że dorośli będą eliminować pojawiające się zagrożenia w internecie, w tym pornografię, ekstremistyczne treści, dezinformację. Przy tym podejmować będą działania informacyjne i edukacyjne dopasowane do wieku dzieci, wzmacniające właściwe postawy, wiedzę i umiejętności niezbędne do konstruktywnego korzystania z technologii cyfrowych oraz doceniających relacje z rówieśnikami, rodzicami i opiekunami.

– Jeśli mamy upominać się skutecznie o prawa dziecka, musimy zacząć od edukacji. Kiedy one są nieznane, dzieci nie mają świadomości swoich praw, nie żyją z tą świadomością od najmłodszych lat, to będą ofiarami i sprawcami – mówił podczas debaty Fundacji Orange "Dziecko. Prawa. Podmiotowość" dr Marek Michalak, były rzecznik praw dziecka, założyciel Instytutu Praw Dziecka im. Janusza Korczaka. I trudno się z nim nie zgodzić.

Polska w ogonie

Po okresie zachłyśnięcia się technologią przyszedł czas na jej krytyczną analizę, która zdecydowanie zaczyna się od uświadomienia sobie jednego: online i offline są na tyle przenikającymi się światami, że nie sposób mówić o nich osobno. Na dowód raport NASK "Nastolatki 3.0": polski nastolatek dziennie wpatruje się w ekran komputera lub smartfona ok. 12 godzin na dobę, oczywiście częściowo z powodu zdalnych lekcji, jednak czas spędzany online przez młodzież rośnie od wielu lat. Jeśli odejmiemy od tego osiem godzin na sen, dzieciaki offline spędzają cztery godziny, przy czym to też jest płynne, bo telefon nadal mają ze sobą. A w internecie nieświadomy użytkownik nie zdaje sobie sprawy, że może stać się ofiarą kradzieży danych osobowych, wyłudzenia czy hejtu.

Badania pokazują, że wiele dzieci doświadcza zagrożeń w internecie. Międzynarodowy think tank DQ Institute ujawnił, że prawie troje na czworo (73 procent) dzieci i nastolatków w wieku od 8 do 18 lat na całym świecie doświadczyło co najmniej jednego zagrożenia cybernetycznego, w tym zastraszania, narażenia na przemoc i treści seksualne oraz spotkania offline z nieznajomymi.

Mimo tak wielu wysiłków włożonych w walkę o prawa dzieci, Polska jest w ogonie państw przestrzegających praw dzieci. Dotychczas nieratyfikowany został Protokół III do Konwencji Praw Dziecka i to mimo że jego inicjatorem była… sama Polska. Umożliwia on złożenie skargi dzieciom i ich pełnomocnikom do Komitetu Praw Dziecka ONZ, zapewniając perspektywę międzynarodowej oceny działania polskich organów władzy w zakresie przestrzegania praw dziecka. Złożenie takiej skargi polega na zakomunikowaniu Komitetowi Praw Dziecka, który ma podobne uprawnienia jak Strasburg, o złamaniu praw. Ten w konsekwencji może nałożyć środki tymczasowe, orzec o naruszeniu konwencji czy zobowiązać państwo do określonego działania.

– Protokół to mechanizm skargowy, który tak naprawdę dodaje zęby Konwencji Praw Dziecka. Bez tego protokołu prawa, które są zapisane w konwencji, są bezsilne, bezzębne, nie mają mocy. Co z tego, że ktoś narusza te prawa, skoro nie mamy narzędzi, dzięki którym możemy się na to poskarżyć. Zarówno my, jako NGO-sy zajmujące się prawami dziecka, rodzice i opiekunowie dzieci, same dzieci, ale także my jako państwo – mówi adwokat Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Eksperci podkreślają, że polskie dzieci nadal zmagają się z wieloma problemami, a w wielu obszarach dochodzi do łamania ich praw. Począwszy od niedostatecznej opieki psychiatrycznej, nierównego dostęp do edukacji czy sankcji za wyrażanie poglądów po wykluczenie cyfrowo-społeczne i niewystarczającą ochronę w internecie.

"Skoro dzieci mają prawa człowieka zagwarantowane w akcie rangi międzynarodowej, to powinny mieć też możliwość ich dochodzenia. Z pewnością więc poddanie Komitetowi Praw Dziecka kontroli przestrzegania Konwencji Praw Dziecka przyczyni się do urealnienia ochrony praw dzieci w Polsce" – pisał w 2021 roku Adam Bodnar, ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich, do Marleny Maląg, ministry rodziny i polityki społecznej. Jednak ani on, ani organizacje pozarządowe, ani Rzecznik Praw Dziecka, którzy też sygnalizowali taką konieczność, nie zostali wysłuchani.

– Upodmiotowienie dzieci w sieci zależy w dużym stopniu od instytucji państwowych, które mają narzędzia, by egzekwować od podmiotów gospodarczych przestrzeganie praw dziecka. Na dobrowolne, naprawdę skuteczne działania platform internetowych na rzecz bezpieczeństwa dzieci, jak widać, nie można liczyć. Mamy w tej chwili w sieci taką sytuację, jakbyśmy wypuszczali dziecko na plac zabaw bez atestu i uważali, że wystarczy, że rodzice powiedzą: "uważaj na tej huśtawce". Ktoś, kto buduje ten plac zabaw, musi zadbać, żeby miejsce, w którym są dzieci, miało atesty –  zaznacza Magdalena Bigaj.

Zaczęła już upominać się o nie Komisja Europejska, która m.in. za sprawą aktu o usługach cyfrowych wymaga od firm technologicznych nowych gwarancji ochrony nieletnich i zakazuje platformom internetowym wyświetlania ukierunkowanych reklam opartych na profilowaniu nieletnich. Ponadto w następstwie zawarcia tego przełomowego porozumienia politycznego w maju ubiegłego roku KE przyjęła nową strategię na rzecz lepszego internetu dla dzieci ("Better Internet for Kids" BIK+).

Jej celem jest poprawa jakości usług cyfrowych. Strategia ma zagwarantować, by każde dziecko było bezpieczne, upodmiotowione i szanowane w internecie. Zarówno podczas nauki, zabawy, udostępniania i oglądania treści, jak i interakcji z innymi użytkownikami oraz wyrażania swoich opinii.

Komisja będzie na przykład wspierać bardziej doświadczonych młodych, by ci uczyli innych o możliwościach i zagrożeniach w internecie. Co dwa lata strategia ma być oceniana przez dzieci i młodzież pod kątem jej skuteczności. Więc działać trzeba już teraz.

MegaPodejście do cyfrowych praw dziecka

Dzieci są najbardziej wrażliwym ogniwem społecznym, o które dorośli, zgodnie z literą prawa, powinni dbać. A przecież kluczową rolę w dbaniu o prawa dziecka i ochronie ich odgrywa edukacja. Jej brak powoduje, że dzieci bezrefleksyjnie korzystają z internetu, wpadając na szkodliwe treści, które są realnym zagrożeniem dla ich zdrowia fizycznego i psychicznego.

Przeciwdziałać można na różne sposoby, np. poprzez korzystanie z blokad rodzicielskich, sprawdzanie, co dziecko robi w internecie, ograniczanie czasu spędzanego w sieci, jednak żadne ręczne sterowanie nie pomoże, jeśli nie będzie edukacji.

– Społeczeństwo informacyjne, w którym żyjemy i funkcjonujemy, związane jest z szeregiem całkiem nowych wyzwań. Doświadczamy na ogromną skalę zjawiska dezinformacji, wprowadzania fałszywych narracji czy radykalizacji prowadzącej do przemocy. Dlatego zadaniem takich fundacji jak nasza jest uświadamianie i edukowanie dzieci, rodziców i nauczycieli, w jaki sposób tworzyć przyjazne warunki do życia przeżycia i rozwoju dla najmłodszych – mówi Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange.

Tę funkcję uświadamiania i edukowania ma właśnie nowy program Fundacji Orange, który przygotowano wraz z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę i Polskim Towarzystwem Edukacji Medialnej. Program MegaMisja dla Przedszkoli będzie składał się z trzech bloków.

Pierwszy zakłada uświadomienie podstawowych praw i zasad bezpieczeństwa związanych ze środowiskiem cyfrowym. Pojawią się wątki związane z ochroną prywatności, ale także zdrowia w kontekście korzystania z technologii.

Nauka weryfikowania informacji, czyli ochrona dzieci przed dezinformacją, to drugi blok tematyczny. Na etapie przedszkolnym chodzi o samo zadbanie, żeby dzieci były świadome, iż w internecie może być prawda i nieprawda, opinie i fakty, reklamy i każda z tych treści ma swoją rolę.

Trzecia grupa zagadnień to budowanie empatii w kontekście świata cyfrowego, zrozumienie, że po drugiej stronie komputera, telefonu też siedzi człowiek. W tym bloku chodzi o pokazanie, że wyrażanie opinii i emocji jest ważne, ale trzeba mieć na względzie emocje drugiej osoby.

– To są bardzo uniwersalne treści, nie dotyczą stricte świata cyfrowego. Program ma być zaproszeniem dzieci do refleksji. Ma się skupić na postawach, wartościach – mówiła Antonina Bojanowska z Fundacji Orange podczas inauguracji programu.

MegaMisja dla Przedszkoli realizowana będzie przy minimalnym wykorzystaniu narzędzi cyfrowych (dzieci nie będą korzystać z urządzeń), a zajęcia prowadzone będą poprzez zabawę i zadania ruchowe, które wpisują się w potrzeby rozwojowe dzieci w tym wieku. Celem jest tworzenie przestrzeni do współpracy, wymiany myśli, współtworzenia wśród dzieci.

Rola rodziców

Program MegaMisja dla Przedszkoli nie jest nową inicjatywą, a właściwie rozszerzeniem dobrze znanej już MegaMisji dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych, w ramach którego uczą się bezpiecznego i twórczego korzystania z internetu i nowych technologii. Do tej pory w programie wzięło udział 1400 szkół, w tym 38 tys. uczniów. – Program jest wynikiem refleksji, że coraz młodsze dzieci korzystają z internetu. Zresztą nawet jeśli nie korzystają, rozwój społeczeństwa cyfrowego ich zdecydowanie dotyczy – zaznacza Antonina Bojanowska, przytaczając przykład rodzica, który wrzuca do internetu zdjęcie swojego dziecka.

Dlatego właśnie w kwestii uczenia dzieci odpowiedzialnego korzystania z nowych technologii należy zacząć od dorosłych. Mówią także o tym dzieci. Międzynarodowa organizacja ECPAT zapytała grupę dzieci, czego potrzebują od dorosłych w internecie. Okazało się, że chcą, aby dorośli im towarzyszyli i próbowali zrozumieć, co one w tym internecie robią.

– Jeżeli nas, rodziców, pedagogów nie będzie w tych mediach społecznościowych, nie będziemy wiedzieli, czym są shorty i dlaczego są atrakcyjne, to nie będziemy w stanie zapewnić im bezpieczeństwa – mówiła podczas debaty pt. "Dziecko. Prawa. Podmiotowość" Marta Skierkowska, psycholożka, członkini zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

– Zadaniem dorosłych jest zapewnienie najmłodszym bezpieczeństwa polegającego choćby na ograniczeniu treści, które nie są dostosowane do wieku, oraz wyposażenie w wiedzę i odpowiednie kompetencje, które umożliwią im bycie świadomymi członkami społeczeństwa informacyjnego – dodaje w rozmowie z SW+ Małgorzata Kowalewska, liderka programowa z Fundacji Orange.

Mowa tu zarówno o nauczycielach, rodzicach, opiekunach i wychowawcach. Rodzice w ramach MegaMisji otrzymają informacje, które pomogą wprowadzić domowe zasady ekranowe oraz rozmawiać z dziećmi o bezpieczeństwie w internecie. Z kolei nauczyciele i wychowawcy dostaną scenariusze zajęć, które pozwolą im porozmawiać z dziećmi m.in. na temat zasad bezpieczeństwa, ochrony prywatności, zdrowia, dbania o równowagę w codziennych aktywnościach, weryfikowania informacji i odróżniania ich od reklamy czy opinii.

Magdalena Bigaj dodaje, że odpowiedzialność spoczywa nie tylko na rodzicach, szkołach, instytucjach, ale też na samych twórcach internetu. – Każdy ma do spełnienia swoją rolę w tym procesie. Przestrzeń cyfrowa jest elementem naszego życia i każdy inteligentny, wrażliwy człowiekiem musi wiedzieć, że to, co robi, może mieć wpływ na bezpieczeństwo i zdrowie innych. Szczególnie ważne, żebyśmy tę świadomość mieli jako twórcy – zaznacza Bigaj.

Tak jak kiedyś w kwestii złego wpływu papierosów na nasze życie, tak teraz w kwestii wpływu internetu musimy dojrzeć jako społeczeństwo do tego, żeby zrozumieć, że pociągają za sobą konkretne zagrożenia. – Nowe technologie są z nami stosunkowo krótko, zaczęły się szybko rozwijać i opanowały nas w zawrotnym tempie, więc na bieżąco musimy weryfikować swoje podejście do nich, rozmawiać o nich, budować wrażliwość społeczną dotyczącą tego obszaru. Tego się nie załatwi się jednym raportem czy konferencją. To długotrwały proces, przez który musimy przejść i przejdziemy. Jestem tego pewna, ale jesteśmy dopiero na początku tej drogi – twierdzi Bigaj.

Zdjęcie główne: fot. Alina Bitta / Shutterstock.com
DATA PUBLIKACJI: 31.03.2023

Tekst powstał we współpracy z Fundacją Orange.