George Floyd, Jan Paweł II i Żaba Pepe, czyli kto szydzi z tego, co inni idealizowali?

Co tu się odjaniepawliło! Można by co chwilę wykrzykiwać, patrząc jak w internetach każde tabu jest odzierane z nietykalności. I nie są to tylko zabawy użytkowników 4chana. Im trudniej nam w realu, tym bardziej politycznie niepoprawni jesteśmy w wirtualu. 

Jan Paweł II, George Floyd, Hitler - oto bohaterowie memów

Ameryka po zamordowaniu George’a Floyda przez policjanta zapłonęła gniewem. Zaczęły się protesty, zamieszki, najgłośniejszy od dekad krzyk oburzenia na rasizm. Myślisz, że wszyscy podzielali to oburzenie? Jeszcze płonęły sklepy, jeszcze policja pacyfikowała rozzłoszczonych protestantów, a świat z niedowierzaniem patrzył na wielki kryzys społeczny w Stanach Zjednoczonych, gdy pewni internauci uznali, że to idealny moment na „George Floyd Challenge”.

Na czym ten „challenge” polegał? Na inscenizacji ostatnich chwil Floyda uduszonego kolanem. Biorący udział w wyzwaniu robili sobie w takiej pozycji zdjęcia i dzielili się nimi w internecie. Mainstream się oburzył, bo też jak się tym nie oburzyć. Ale nie zauważył, że to był tylko wierzchołek internetowej góry beki.

Jeden z memów pokazuje mężczyznę przygniecionego kolanem, następnie kadr oddala się, aby pokazać, iż człowiek ten dociska się do betonu własną, przesadnie (i w zamierzeniu komicznie) długą nogą. Albo jeszcze jeden – udowadniający, że George Floyd i Darth Vader z „Gwiezdnych wojen” mają wiele wspólnego. Obaj zostali zabici przez białych, są czarni i… mają kryminalną przeszłość. Na innych w roli policjanta jest Trump lub Keanu Reeves, który komentuje „Aż tracę oddech”. 

A zwykłym ludziom aż się ciśnie na usta: co tu się odjaniepawliło?

To, że wyśmiewanie ludzkiej tragedii jest kolejnym poziomem żenady, którego celem jest zdobycie internetowego fejmu, oczywiście oburza. Ale czy naprawdę nas zaskakuje? Przecież w Polsce internetowa satyra ukochała sobie postać, która, jak mogłoby się wydawać, jest nietykalna – Jana Pawła II. 

Jest taki mem: na pierwszym planie grzyb kapelusznikowy rosnący w lesie, na jego trzonie rozciągnięta twarz Karola Wojtyły i podpis: „TY JANIE BOROWIKU ROSNĄCY W LEŚNYM ZAGAJNIKU”. Albo inny, znacznie mocniejszy. Samochód wojskowy, obok niego w szpalerze ludzie wyciągający rękę w pozdrowieniu rzymskim, a w środku wozu zamiast dostojnika Jan Paweł II i podpis: „TY JANIE HITLERZE LUDU FURERZE”.

Pokolenie JP2 i pokolenie beki

Trudno wyobrazić sobie bohatera czy postać, która obrosłaby w Polsce kultem porównywalnym do tego, jakim został otoczony Jan Paweł II. Ponad 700 pomników, bez mała tysiąc szkół i niezliczone ulice, fundacje, szpitale jego imienia. Jego śmierć była z pewnością doświadczeniem pokoleniowym. W świecie polityki wciąż i lewa, i prawa strona sięga po cytaty z Wojtyły – kto polemizowałby przecież ze słowami Wielkiego Polaka? Zaledwie miesiąc temu Radosław Sikorski, który włączył się do konferencji prasowej Krzysztofa Bosaka, w jednym z ostatnich akordów rzucił jeszcze: „Wejście do Unii Europejskiej poparł papież Polak Jan Paweł II”. Papież Polak miał tak ogromny wpływ, że mówimy o pokoleniu JPII. 

Pomnik Papieża Jana Pawła II w Choszcznie, fot. Halina Ciszewska-Czyż.

Ale mimo to niespodziewanie zawędrował z cokołów i piedestałów do języka potocznego i memów. Trudno jednoznacznie wskazać jeden moment, w którym nastąpiło to dziwne odbrązowienie. Słownik slangu miejskiego sugeruje, że zadziało się tak już na przełomie 2009 i 2010, gdy pojawiły się pierwsze tak zwane „cenzopapy”.

„Cenzopapy” to memy, filmy lub pasty bezpardonowo atakujące JP2. Postać Jana Pawła II jest w nich szkalowana, wyszydzana lub, w najlepszym wypadku, po prostu wyśmiewana. Etymologia „cenzopap” jasno wskazuje, że mamy do czynienia z jakimś typem cenzury. I rzeczywiście, początkowo internauci z forów obrazkowych karachan i vichan twarzą Jana Pawła II zakrywali narządy płciowe w publikowanych fragmentach filmów pornograficznych.

Dopiero po jakimś czasie nurt „cenzopapy” rozwinął się w kierunku memów jawnie obrażających Wojtyłę, ale często wyjątkowo kuriozalnych i abstrakcyjnych. Jedne sugerowały, że odpowiada on za rzeź Polaków na Wołyniu, inne, że był pedofilem, a jeszcze kolejne, że był zbrodniarzem wojennym. Kuriozalne, obraźliwe i hejterskie.

- Zdaje się, że wciąż to słowo funkcjonuje wyłącznie w tym kontekście. Ale nie można wykluczyć, że trafi i do potocznego języka, tracąc przy okazji część negatywnego charakteru. Krótko mówiąc, stanie się wyłącznie prześmiewcze – ocenia Michał Rusinek, literaturoznawcza.

Dlatego, jak tłumaczy nam Łukasz Korzeniowski, jeden ze współautorów książki „Dusza moja czuje się tutaj jak w domu”, wydanej w ramach projektu badającego tożsamość i duchowość mieszkańców Wadowic, dopiero kiedy memy z Janem Pawłem II stały się łagodniejsze, trafiły do szerszego grona odbiorców. 

Ale to nie one były przełomowe w odbrązowieniu internetowego wizerunku Jana Pawła II. 

Odjaniepawlanie 

W 2017 roku młodzieżowym słowem roku uznano rzeczownik „XD”. Językoznawcy zauważyli jednak istnienie ciekawego neologizmu „odjaniepawlać” w znaczeniach „zdarzyć się niespodziewanie”, „dziać się”. I chociaż samo wyrażenie nie jest antyklerykalne i nie pełni roli wulgaryzmu, słownik języka polskiego podaje, że może oznaczać „robienie rzeczy nonsensownych”. Odjaniepawla się więc w komentarzach pod tekstami, we wpisach na Facebooku i coraz częściej można je usłyszeć w mowie potocznej. 

Rusinek zapytany o to, skąd wziął się ten zwrot, ocenia, że nie jest on wymierzony bezpośrednio w kult Wojtyły. – Wziął się on, jak sądzę, z potrzeby przebicia balonika nadmuchanego przez kult, przyjmujący już dość groteskowe formy. Jest skonstruowany na zasadzie ironii, a ironia jest bronią przeciwko patosowi. Taką szpilką służącą do przebijania groteskowo-patetycznych baloników. Zdaje się, że pierwotnie „odjaniepawlać” oznaczało przesadne czczenie kogoś lub czegoś, objawiające się brakiem umiaru i dobrego smaku. Później pytanie „co się tu odjaniepawla” zaczęło oznaczać „o co tyle szumu”, czyli co tu się dzieje – tłumaczy Rusinek. 

Dominikanin ojciec Maciej Zięba słowo „odjaniepawlać” rozumie podobnie, chociaż dla niego jest ono zabarwione nieco bardziej pejoratywnie. – Odjaniepawlać oznacza bowiem robić rzeczy bez sensu, rzeczy, które wywołują szok, są dziwaczne i niekiedy utrudniają innym życie – pisze w felietonie dla Rzeczpospolitej i dodaje: – Ten slangowy młodzieżowy neologizm oznacza, że generacja młodych Polaków jest zmęczona liczbą obchodów rocznic, akademii, prelekcji, uroczystości, monumentów, rond, ulic, alei, bulwarów, mostów, kładek, szpitali, przychodni, żłobków, przedszkoli, szkół, ośrodków, szlaków górskich, wodnych oraz lądowych im. Jana Pawła II. 

W badaniu Korzeniowskiego pojawia się jeszcze jeden, istotny wątek, który być może wpłynął na alergiczną reakcję internautów: komercjalizacja wizerunku JPII. Albumy, pocztówki, płachty rozciągnięte na kościołach, plecaki, reklamówki czy nawet naparstki z wizerunkiem Wojtyły sprowadziły go po prostu do bycia kolejną postacią kultury materialnej.

RiGCZ czy rak?

„(…) masz ty w ogóle rozum i godność człowieka? Ja nie wiem ale żałosny typek z ciebie, chyba nie pomyślałeś nawet co robisz i kogo obrażasz, możesz sobie obrażać tych co na to zasłużyli sobie ale nie naszego papieża Polaka naszego rodaka wielką osobę (…)” – głosi jedna z popularniejszych past w polskim internecie.

Jej kariera rozpoczęła się prosto: początkowo była komentarzem człowieka oburzonego szkalowaniem Jana Pawła II. Szybko jednak ta retoryka i rozbrajający styl zostały przejęte przez drugą stronę. Tekst zaczął służyć jako pasta i pojawia się w roli wewnętrznego żartu pod postami obrażającymi Wojtyłę. Ironia leży przecież u podstaw trollingu. 

Doskonały trolling to ten, który mało osób rozpozna jako ironiczny. „Przecież to nie tak, że bagatelizujemy pedofilię dowcipami o pedoberze, to tylko ironia, żart” – zapewne taką linię argumentacyjną mógłby przyjąć przeciętny anonim zabawiający się na 4chanie. I dokładnie te same zasady dotyczą memów z papieżem. 

Najczęściej nie chodzi przecież o krytykę. Znaczna część tych memów tworzona jest przez ludzi, których Kościół, polityka, mniejszości tak naprawdę nie obchodzą. Kluczowe dla nich jest po prostu wywołanie jak najsilniejszych reakcji u odbiorców. 

– Początkowo cenzopapy funkcjonowały jako żarty i również były obliczone na to, żeby denerwować ludzi, trollować ich. A teraz, gdy nawet katolicy się śmieją, to ludzie je tworzący mają radość, że rozbawiają katolików ośmieszaniem ich własnego symbolu – mówi nam Korzeniowski.

Hitler i smutna żaba

JP II jest najbardziej wyrazistym przykładem. Ale obrazoburczy internet jest znacznie bardziej obszerny. „Cenzomagiki” naśmiewały się z tragicznej śmierci rapera Piotra Łuszcza, czyli Magika z Paktofoniki. „Cenzoleszki” nawiązywały zaś do Lecha Kaczyńskiego. Ich początki oczywiście sięgają vichana i karachana.

Użytkownicy tych anonimowych forów, nazywani anonami, zmieniają sposób, w jaki dany topos czy obraz funkcjonuje w kulturze. Dobrym przykładem może być legendarna już Żaba Pepe. Narodziła się na kartach internetowego komiksu w 2005 roku, a niespodziewanie skończyła jako symbol nienawiści, gdy internauci zaczęli jej wizerunkiem sygnować treści rasistowskie i antysemickie.

Nieszczęsny płaz nosił więc hitlerowski wąsik i opaskę ze swastyką, zakładał kaptur Ku-Klux-Klanu. Przez jakiś czas funkcjonował jeszcze jako mem wyrażający pewien stan emocjonalny. Ale kiedy w 2015 roku na 4chanie – forum obrazkowym słynącym z braku poszanowania dla poprawności politycznej i barier narzucanych przez tabu czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości – na głowę Pepe została założona blond peruka, upodabniająca go do Trumpa, karuzela ironii zaczęła się kręcić z pełną mocą.

Niedługo później Żaba Pepe została przez amerykańskie media i sztab Hillary Clinton uznana za symbol nienawiści. To właśnie wtedy społeczność nabrała wiatru w żagle, bo otrzymała dokładnie to, czego potrzebowała – dowodu, że ktoś złapał się na ich żart, trolling.

Może i niesmak, ale na pewno nie zdziwienie budzi więc to, że dzisiaj Pepe the Frog pojawia się na memach z zabitym Georgem Floydem. Uśmiechnięta i dość muskularna żaba w policyjnym uniformie przygniata kolanem czarnoskórego mężczyznę. 

Jeszcze jesteście mało zniesmaczeni? A co powiecie na Adolfa Hitlera jako bohatera memów? Tak, chodzi o scenę z filmu „Upadek”, z Hitlerem rugającym swoich podwładnych. Z podkładanych pod nią napisów wynika, że przywódca III Rzeszy i zbrodniarz denerwuje się na opóźnioną dostawę pizzy, puszczają mu nerwy z powodu globalnego ocieplenia, czy też złości go nagły szał na Pokemon GO. I choć wydawać by się mogło, że te ironiczne cytaty nie są aż tak obraźliwe i właściwie zadomowiły się w popkulturze (w końcu od premiery „Upadku” minęło już 15 lat), to historia pewnego pracownika z Australii świadczy o czymś zupełnie innym. 

Scott Tracey, który pracował w rafinerii BP w pobliżu Perth w Zachodniej Australii, w styczniu ubiegłego roku zażartował sobie i wrzucił na grupę na Facebooku mema właśnie z przeróbką tej sceny. W jego wydaniu Hitler złości się na szefostwo BP. Żart nie rozbawił jednak korporacji i ta Traceya zwolniła za „nieodpowiednie i obraźliwe zachowanie”. 

Memiarz poskarżył się do Fair Work, czyli australijskiej inspekcji pracy. Ta jednak również się nie zaśmiała i uznała, że BP miało prawo zwolnić swojego pracownika za takie zachowanie. Przed kilkoma tygodniami jednak inaczej orzekł sąd, do którego odwołał się Tracey. Według składu sędziowskiego wideo było satyryczne i żadna rozsądna osoba nie odczytała by go dosłownie jako porównania menedżerów BP do nazistów.

Ale czy równie satyrycznie jest, gdy memiarze kompilują zdjęcie Adolfa Hitlera w otoczeniu wianuszka kobiet wystylizowanego na logo jednego z najbardziej znanych producentów pornografii? Pod tym logiem znajdują się napisy: „Gazzers” i „tylko dzieciaki wychowane w latach 40. to zrozumieją”. Rozumiemy to jednak wszyscy. I zadziwiająco często uśmiechamy się w ukryciu.

Kto ty jesteś? Memiarz mały

Nie jest przypadkiem, że i memy z Wojtyłą, i te, które zamieniły Smutną Żabę w symbol rasizmu, pochodzą z tak zwanych chanów, czyli anonimowych forów obrazkowych.

Dale Beran, autor bardzo głośnego tekstu o wyborczym sukcesie Trumpa w internecie, tak opisywał społeczność 4chana w rozmowie z Jakubem Dymkiem w Dwutygodniku: – Na 4chanie wyrosła zatem łącząca olbrzymie rzesze użytkowników kultura, która łączyła wiele rzeczy istotnych dla konkretnego pokolenia i doświadczenia młodych mężczyzn: (…) kult ironii i żartowania ze wszystkiego, celebrację niepowagi i demonstracyjne okazywanie niezainteresowania poważnymi sprawami, kompletne odrzucenie patosu jako środka wyrazu i emocji. 

Choć zapewne trudno przyrównywać naszych polskich członków chanów do użytkowników anglojęzycznego 4chana, to właśnie odrzucenie patosu i kult ironii łączy te grupy. W obu przypadkach możemy mówić o jakiejś formie anarchizmu, rozumianego jako niczym nieskrępowana wolność – w tym wolność wypowiedzi. 

Te kultury zamkniętych serwisów społecznościowych, podobnie zresztą jak kultury bakterii, aby móc się rozwijać, potrzebują odpowiednich warunków. W przypadku 4chana, Reddita czy ich polskich odpowiedników kluczem jest relatywnie nieduża moderacja treści lub jej brak. Nie bez znaczenia jest również anonimowość – to ona pozwala na swobodę wypowiedzi i uniknięcie ostracyzmu. Kiedy nieograniczona wolność jest zagrożona, społeczności objawiają swoją siłę. Gdy Google zdecydował się cenzurować w wynikach wyszukiwania słowa uznane za obraźliwe czy rasistowskie, 4chan wszystkie te słowa zastąpił słowem „google”. To właśnie dlatego w takich miejscach, jak 4chan mógł narodzić się pedobear: miś pedofil, który przemoc seksualną wobec dzieci bierze w nawias dowcipu – chociaż, co warto dodać, dziecięca pornografia jest tam zakazana.

Karuzela beki 

Memy podróżują. Rodzą się gdzieś w bardzo mrocznych zakamarkach internetu, by potem trafić do jego szerokiego koryta. Oczywiście, gdy tam dotrą, nie zawsze zachowany zostaje ich początkowy sens.

Nakreślona przez Richarda Dawkinsa definicja memu powstała już 1976 roku. Naukowiec, wzorując się na genetyce, twierdził, że skoro istnieją jednostki dziedziczności biologicznej, czyli geny, to muszą istnieć również jednostki dziedziczności kulturowej. Dr hab. Dobrosława Wężowicz-Ziółkowska w wywiadzie dla serwisu Nauka w Polsce mówiła, że mem internetowy jest właśnie odmianą memu Dowkinsa, czyli idei. – Według Dawkinsa to replikacja jest celem istnienia zarówno genów, jak i memów. (…) W przypadku memów kopiowanie informacji nie musi być wierne. Wiadomo, że część z tych idei – tak jak i nasiona drzew – padnie na skalisty grunt i nie przyjmie się. Ale im więcej kopii powstanie, tym większa jest szansa, że któraś z nich się zachowa – twierdziła.

– Jan Paweł II stał się memem i częścią internetowego języka, gdy obrazki z nim przestały być wulgarne – ocenia Korzeniowski. Podobna zmiana znaczeń, chociaż w drugą stronę, spotkała przecież Żabę Pepe. Memy więc zmieniają swoje znaczenie, ich replikowanie, przerabianie nie musi być wierne. Każdy anon/ użytkownik może stworzyć nową, zupełnie inną treść, bazując na zestawie skojarzeń, które dany mem wywołuje i niesionych informacji – nową i jednocześnie replikującą pewną bazę kodu kulturowego. Stąd memy z Janem Pawłem II mogły trafić na portale społecznościowe, a językowe zwroty, które są częścią tego zjawiska, wpaść do języka potocznego.

Korzeniowski w tym, co stało się z wizerunkiem Jana Pawła II w internecie, upatruje konfliktu pokoleniowego, buntu młodych przeciwko starym. Podkreśla jednak, że topos Jana Pawła II w pewien sposób łączy te pokolenia: ci pierwsi szydzą bezpardonowo z tego, co ci drudzy bezmyślnie idealizowali.

– Kiedy na wystawie podsumowującej projekt pokazywałem odwiedzającym memy z Janem Pawłem II, a sporo było tam ludzi 40+, reakcje były różne. Jedna starsza pani wyglądała tak, jakby miała biec po proboszcza. Były też osoby, które zauważyły, że z dziedzictwem Jana Pawła II coś poszło nie tak – i na wywołaniu takiej refleksji mi zależało – opowiada Korzeniowski.

Amerykański pisarz David Foster Wallace w swoim eseju „E Unibus Pluram: telewizja a fikcja amerykańska” pisze o ironii, że „jest odwiecznym narzędziem, za pomocą którego artyści tropią, obnażają i detonują hipokryzję”. Zaznacza jednak (cytując Lewisa Hyde’a), że ma ona zastosowanie tylko w nagłych wypadkach, bo „jeżeli trwa za długo, staje się głosem uwięzionych, którym zaczęło się podobać w klatce”. 

Dzisiaj, gdy domykam ten tekst, na 4chanie trwa zupełnie poważna dyskusja, czy policjant mógł rzeczywiście zabić Floyda, pojawiają się tam wyliczenia wagi, możliwego obciążenia itd. Ale czy faktycznie to takie domorosłe śledztwo? Czy raczej chodzi o to, by choć w internecie się zabawić, gdy świat staje na głowie?

Krótki słownik dla osób, które nie orientują się w nomenklaturze:

RiGCz – skrót od określenia „rozum i godność człowieka”. Pochodzi z popularnej pasty. Coraz częściej używany jako pochwała jakichś działań.

Rak – coś co jest głupie, niewłaściwe. Skojarzenie ze śmiertelną chorobą jest jak najbardziej właściwe. Przeciwieństwo RiGCzu.

Szkalowanie – słowo, które zagarnęło wszystkie swoje synonimy i jest używane i nadużywane w ich zastępstwie. To część pola znaczeń „cenzopapy”.

Cenzopapa – każda treść, która szkaluje (w sposób ironiczny) Jana Pawła II. Pojęcie na tyle szerokie, że pomija w zasadzie tylko wypowiedzi merytoryczne.