Zarobią więcej, jeśli złapią cię z dużym bagażem. Ryanair urządza polowania na pasażerów
Ryanair już od kilku miesięcy uważniej przygląda się pasażerom, których walizki i plecaki są zbyt duże i mogą nie mieścić się pod fotelem, a niebawem kontroli może być jeszcze więcej. Z prostego powodu – to się opłaci.

Sprawdzanie bagażu to loteria. W mediach społecznościowych nie brakuje relacji osób, których plecaki czy walizki okazały się być ponadwymiarowe i przekroczyły dopuszczalne normy. Różnica nawet w postaci 1 cm może oznaczać dopłatę.
Niedawno redakcyjny kolega Oliwier Nytko podróżował samolotem z Krakowa do Pragi. O ile lecąc do Czech pracownicy skontrolowali raptem dwa bagaże, tak w drugą stronę było naprawdę nerwowo.
Na około 25 minut przed planowanym zamknięciem boardingu, pasażerów ustawiono w kolejkach i rozpoczęła się drobiazgowa kontrola. Atmosfera przypominała tę ze stereotypowej szkoły dla niegrzecznych dzieci – pracownicy wyrywkowo, ale bardzo dokładnie, sprawdzali bagaże, a każda niezgodność była publicznie piętnowana koniecznością zapłaty.
Jak dodawał, "płaciły osoby, których bagaże faktycznie nie mieściły się w miarce".
I o to właśnie chodzi – mógłby przyklasnąć szef linii lotniczej
W rozmowie z BBC Michael O'Leary ujawnił, że rocznie 200 tys. osób musi dopłacać za bagaż. Jeśli ktoś chce uniknąć opłat, wystarczy stosować się do zasad, tak jak robi to 99,9 proc. pasażerów – wyjaśnił prezes Ryanaira, podkreślając, że zdecydowana większość akceptuje reguły.
Od listopada złapanie pasażerów, którzy chcą wnieść na pokład nadmiarowe centymetry, będzie jeszcze bardziej nagradzane.
Michael O'Leary zapowiedział, że pracownicy otrzymają 2,5 euro premii za wskazanie bagażu, który nie spełnia wymaganych norm. Obecnie bonus wynosi 1,5 euro. Na dodatek zniesiony zostanie limit w wysokości 80 euro. W teorii więc pracownicy nie będą musieli przymykać oczu w sytuacji, gdy swoje już zarobią – łapanie na gorącym uczynku dalej będzie się opłacać.
Szef Ryanaira w swoim stylu przekazał, że wcale nie żal mu tych, którzy muszą płacić więcej, skoro celowo lekceważą obowiązujące zasady. Dlatego z przyjemnością wynagrodzi pracowników, którzy do tego nie dopuszczą.
Jak dodał O'Leary, zabieranie w podróż odpowiednich plecaków i walizek sprawi, że konto się nie uszczupli, a przy okazji nie będzie żadnych opóźnień i wszyscy szybciej wejdą na pokład.
Coś w tym jest, trzeba uczciwie przyznać. Jak zaobserwował Oliwier, kontrola plecaków samego lotu wprawdzie nie opóźniła – bo samolot i tak był spóźniony… - to jednak cała procedura się wydłużyła i "uprzykrzyła proces wchodzenia na pokład, dodając kolejną dawkę stresu do i tak już opóźnionej podróży".
Pasażerowie nie mają wyjścia – muszą się pilnować
Podwyższenie stawek może jednak oznaczać, że część podróżnych uzna, że bierze udział w polowaniu i to w niezbyt przyjemnej roli, bo jako ofiary. Niby zasady są jasne, ale zawsze pozostaje pole do interpretacji: wystaje czy nie wystaje. A kiedy mowa o wyższych kwotach za przyłapanie na gorącym uczynku, niektórzy mogą uznać, że trudno o w pełni obiektywną opinię.
Czytaj też:
Zdjęcie główne: Patryk Kosmider / Shutterstock