Apple wytacza potężne działa przeciwko znanemu youtuberowi

W świecie technologii, gdzie premiery nowych urządzeń Google czy Samsunga są często poprzedzone miesiącami szczegółowych przecieków, Apple do pewnego czasu stanowił twierdzę niemal nie do zdobycia. Firma z Cupertino słynęła z żelaznej kontroli nad informacjami, a jej kultura organizacyjna, oparta na tajemnicy, skutecznie ograniczała nieautoryzowany wypływ danych. 

Oczywiście, przecieki się zdarzały, ale rzadko kiedy przybierały formę kompletnych specyfikacji czy zdjęć gotowego produktu na długo przed jego oficjalną prezentacją. Zazwyczaj były to raczej strzępki informacji, schematy obudowy, pojedyncze komponenty czy niewyraźne zdjęcia z linii produkcyjnej.

Pamiętamy przecież historię iPhone'a 4, który został zgubiony w barze przez pracownika Apple, czy też falę przecieków dotyczących iPhone'a 5c, kiedy to w sieci pojawiły się zdjęcia kolorowych, plastikowych obudów. Były to jednak incydenty, które potwierdzały regułę – nawet jeśli coś wydostało się na zewnątrz, był to jedynie fragment większej układanki, a nie cały obraz. 

Apple, w przeciwieństwie do konkurencji, potrafił utrzymać kluczowe elementy zaskoczenia aż do samej konferencji. Dlatego też sprawa pozwu przeciwko Jonowi Prosserowi i jego współpracownikowi jest tak znacząca, ponieważ uderza w sam rdzeń tej filozofii, pokazując, że nawet najlepiej strzeżone sekrety mogą zostać wykradzione w zuchwały sposób. Niczym postać grana przez George'a Clooneya w hitowym Ocean's Eleven.

Apple złożył pozew przeciwko youtuberowi Jonowi Prosserowi oraz Michaelowi Ramacciottiemu, oskarżając ich o kradzież i sprzeniewierzenie tajemnic handlowych. Sednem sprawy są informacje dotyczące wczesnej wersji systemu operacyjnego, znanego wówczas jako iOS 19, który ostatecznie został zaprezentowany jako iOS 26. 

Prosser, na kilka miesięcy przed oficjalną premierą, opublikował na swoim kanale YouTube filmy z renderami odtwarzającymi nowy wygląd aplikacji Aparat i Wiadomości oraz ogólny kierunek stylistyczny Liquid Glass, które faktycznie znalazły odzwierciedlenie w finalnym produkcie.

Według pozwu, cała operacja została zaplanowana przez Prossera i Ramacciottiego w celu uzyskania dostępu do deweloperskiego iPhone'a, który należał do pracownika Apple, Ethana Lipnika, będącego przyjacielem Ramacciottiego. 

Apple twierdzi, że oskarżeni spiskowali, aby poznać hasło Lipnika do urządzenia. Następnie, wykorzystując śledzenie lokalizacji, mieli ustalić, kiedy pracownik będzie przebywał poza domem przez dłuższy czas, aby móc bez przeszkód uzyskać dostęp do telefonu.

Kluczowym momentem opisanym w pozwie była chwila, gdy Ramacciotti, przebywając w mieszkaniu Lipnika, wykonał połączenie FaceTime z Prosserem. Podczas tej rozmowy pokazał działający na deweloperskim iPhonie system iOS, prezentując jego interfejs i nowe funkcje. Prosser, jak twierdzi Apple, nagrał całe połączenie za pomocą narzędzi do przechwytywania ekranu, a zdobyty w ten sposób materiał posłużył mu do stworzenia wspomnianych renderów i publicznego ujawnienia tajemnic firmy.

W dokumentach sądowych Apple podkreśla, że Prosser miał zaoferować Ramacciottiemu wynagrodzenie w zamian za pomoc w kradzieży informacji. Firma zaznacza również, że nie ma pewności co do pełnej skali wycieku.

Deweloperski iPhone zawierał bowiem „znaczną ilość tajemnic handlowych Apple'a, które nie zostały jeszcze publicznie ujawnione”, a firma nie wie, ile z tych danych jest obecnie w posiadaniu oskarżonych.

W konsekwencji tych działań Apple domaga się od sądu wydania nakazu, który zabroniłby Prosserowi i Ramacciottiemu dalszego ujawniania poufnych informacji. Firma żąda również odszkodowania za poniesione straty i sprzeniewierzenie tajemnic handlowych. Niezależnie od procesu sądowego, Apple podjął już kroki personalne – Ethan Lipnik został zwolniony z pracy za rażące naruszenie polityki bezpieczeństwa firmy i niezgłoszenie faktu kradzieży danych, o którym dowiedział się od osób trzecich.

Najświeższe przecieki o Apple? iPhone 17 i model Air:

W przeciwieństwie do postaci George'a Clooneya, Jon Prosser konfrontuje się z firmą. W odpowiedzi na zarzuty, bardzo szybko zajął stanowisko - za pośrednictwem mediów społecznościowych. 

W serii wpisów na Twitterze zakwestionował przedstawioną przez Apple wersję wydarzeń, twierdząc, że był „nieświadomy rozgrywającej się sytuacji”. Jego obrona maluje obraz, w którym jest on jedynie pasywnym odbiorcą informacji, a nie, jak twierdzi Apple, inicjatorem i mózgiem całej operacji.

Ta narracja stoi w ostrej sprzeczności z treścią pozwu. Prawnicy Apple przedstawili szczegółowy scenariusz, w którym Prosser nie tylko wiedział o nielegalnym charakterze pozyskiwanych danych, ale aktywnie do niego dążył, oferując Michaelowi Ramacciottiemu korzyści finansowe w zamian za zinfiltrowanie deweloperskiego iPhone'a. Kluczowym dowodem ma być tu nagranie audio, na którym Ramacciotti rzekomo przyznaje się do wszystkiego swojemu przyjacielowi, co stawia publiczne oświadczenie Prossera w trudnym do obrony świetle.

Szczerze: stwierdzenie Prossera, że „z niecierpliwością czeka na możliwość rozmowy z Apple”, jest typowym ruchem wizerunkowym, próbą przedstawienia się jako strona otwarta na dialog, podczas gdy w rzeczywistości rozpoczyna się batalia prawna.