Wsiadłem do autobusu i zdębiałem. Czasami rewolucyjna zmiana to... terminal
Jest 2025 r., a nowością, która może zmieniać życie, jest możliwość płacenia kartą. W autobusach PKS to często marzenie ściętej głowy.

Obrońcy gotówki mogą śmiać się ze mnie znacznie częściej i nie muszą czekać na wielki blackout, aby móc zatryumfować, że jednak warto mieć odłożone co nieco na czarną godzinę. Planowanie autobusowej podróży wymaga nie tylko przypomnienia sobie rozkładu – co nie jest takie trudne przy czterech czy pięciu połączeniach dziennie – ale też wypłacenia gotówki. To nie koniec, bo trzeba jeszcze rozmienić banknoty i naszykować dokładną sumę. Cyfrowy bilet, płatność kartą? Nie w PKS-ach, a przynajmniej nie w tych, które kursują na mojej trasie.
Kiedy więc w piątek kupowaliśmy bilety zdziwiłem się, że przy kasie drukującej bilety zamontowany został terminal. Byłem w ciężkim szoku, nie zdążyłem nawet zauważyć, czy działał. Może to pamiątka po kursowaniu na innej trasie, w barwach innego przewoźnika? A może nowoczesność dotarła i tutaj, bastionu gotówki na kółkach?
Kolejka nie pozwalała przeprowadzić wywiadu. Pan kierowca już na pierwszym przystanku miał ręce pełne roboty, wydając bilety i skrupulatnie wyliczając resztę. Przypomniał jednej z pasażerek, by wysiadając upomniała się o brakujące trzy złote reszty. Teraz nie miał z czego wydać, ale liczył na to, że na trasie co nieco drobnych jeszcze wpadnie. To niesamowite, ale byłem świadkiem takich sytuacji 15 lat temu, 10 lat temu, 5 lat temu i trzy dni temu. Gdyby tylko istniało narzędzie, które pozwoliłoby rozwiązać ten problem…
Być może terminal jeszcze nie działał, bo to dopiero przygotowania do pilotażu
Chciałem poszukać wyjaśnienia na stronie przewoźnika, ale zapomniałem, że w przypadku PKS-ów informacja pasażerska ogranicza się do podstawowych faktów. I tak dobrze, że jest rozkład jazdy i precyzyjny cennik biletów – tak bardzo precyzyjny, że trzeba znać dystans, żeby obliczyć, jak wyceniona jest podróż. Od 16 do 20 km płaci się 8,5 zł, ale od 21 do 25 km już 10 zł.
Na stronie głównej przewoźnik informuje o znalezionym na dworcu portfelu. Ciekawe, czy ktokolwiek na tę stronę zagląda i jak często. Profil na facebooku ma tylko dworcowa myjnia.
Niedzielny autobus, który zabrał mnie z powrotem, nie ułatwił rozwiązania zagadki. Jechał inny pojazd z innym kierowcą, a terminalu tym razem nie było. Czasu na pogawędki też nie. Szofer od razu ruszył, a ja udałem się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Cały autobus był pełen, więc nie było to łatwe.
To pewnie tłumaczy, dlaczego PKS-y mogą być technologicznym skansenem
Kursów jest niewiele, a ja i tak jestem wdzięczny za to, że jeszcze są. Pasażerów mimo wszystko nie brakuje, więc po co wprowadzać jakieś udogodnienia?
Jestem tak zahukany, że nie śmiem krytykować mojego autobusowego przewoźnika za cokolwiek, bo boję się, że będzie gorzej, gdy go zabraknie, jak stało się w wielu innych pechowych regionach w Polsce. Nie ryzykuję, a akceptuję wszelkie wady. Perspektywa terminalu rozbudziła jednak marzenia. O ile prostsze stałoby się życie, gdybym mógł za bilet zapłacić kartą! Wiem jednak, że lepiej się nie wychylać, nie żądać, nie prosić – niech będzie tak, jak jest, bo jest dobrze, a może się tylko pogorszyć.
Nieśmiało jednak marzę i być może 2025 będzie tym rokiem, kiedy zmieni się wszystko i zapłacę za bilet kartą. Będzie to niezbity dowód na to, że wszystko się może zdarzyć.
Zdjęcie główne: Paceman / Shutterstock