Już tylko jeden ważny producent produkuje taki sprzęt. Poddało się nawet wielkie LG
Kolejni najwięksi wycofują się z umierającego rynku odtwarzaczy Blu-ray i Blu-ray UHD. Po Oppo w 2019 r. i po Samsungu w 2019 r. wycofuje się LG. Z tych liczących się został już tylko japoński skarb w formie Panasonica. Wygrali Netflix, Prime Video, YouTube i reszta.
Firma LG ogłosiła, że nie będzie już produkować odtwarzaczy Blu-ray, w tym najnowszych modeli w formie UBK80 i UBK90. Firma poproszona o dodatkowy komentarz nie chciała potwierdzić całkowitego wyjścia z rynków tych odtwarzaczy, fakt jednak pozostaje, że nie produkuje żadnego i żadnego nie zapowiada. Urządzenia można jeszcze nabyć z oficjalnego sklepu LG do czasu wyczerpania zapasów.
Użycie kursywy przy najnowszych modelach nie jest przypadkowe. Te wymienione zostały wprowadzone na rynek w 2018 r. i nie doczekały się odświeżenia w żadnej formie. Producenci tłumaczą się brakiem popytu: na kupno tych odtwarzaczy nie ma chętnych, podobnie jak na kupno filmów, seriali czy koncertów na płytach Blu-ray. Nośnik fizyczny umarł, podobnie jak chęć do posiadania treści.
Czytaj też:
LG bez odtwarzaczy Blu-ray, a my niedługo już tylko w streamingu
Wygoda oferowana przez serwisy takie jak Netflix, Disney+ czy Prime Video sprawia, że coraz więcej osób rezygnuje z fizycznych nośników na rzecz dostępu do treści cyfrowych. To z kolei wpływa na rentowność produkcji i sprzedaży odtwarzaczy Blu-ray, które stają się niszowym produktem dla kolekcjonerów i entuzjastów jakości obrazu i dźwięku.
Konsumentów przyciąga łatwość korzystania z serwisów streamingowych, które oferują natychmiastowy dostęp do ogromnych bibliotek filmów i seriali. Brak konieczności przechowywania fizycznych nośników, które mogą się zniszczyć lub zagubić, to niewątpliwa zaleta. Jednakże, korzyści te niosą za sobą pewne ryzyka.
W przeciwieństwie do płyt Blu-ray, które nabywca posiada na własność, streaming daje jedynie tymczasowy dostęp do treści. Subskrypcje mogą zostać anulowane, a wybrane filmy i seriale usunięte z oferty serwisów, co oznacza, że użytkownicy mogą stracić dostęp do swoich ulubionych produkcji. Mało kogo zdaje się to jednak obchodzić.