REKLAMA

Ograłem LEGO Horizon Adventures. Póki co lepiej kupić pudełko klocków

Dzięki uprzejmości polskiego oddziału PlayStation mogłem ograć LEGO Horizon Adventures przed premierą. To przyjemna produkcja do przechodzenia we dwie osoby, w sam raz na jesienne i zimowe wieczory. Lepsze od rozgrywki jest jednak składanie klocków, bo Żyraf z LEGO to absolutna petarda.

Ograłem LEGO Horizon Adventures. Póki co lepiej kupić pudełko klocków
REKLAMA

Gdy kwadratowa Aloy bez powodzenia próbuje założyć urządzenie przypominające kolczyk, bo prostota modeli LEGO na to nie pozwala, nie da się nie uśmiechnąć. Sceny przerywnikowe w LEGO Horizon Adventures są rewelacyjne. Pełne humoru, inteligentne, świetnie napisane i bawią niezależnie od metryki. To właśnie one ciągną najnowszą produkcję LEGO i PlayStation, bo inne elementy rozgrywki - zwłaszcza walka - niestety nie zachwycają.

REKLAMA

LEGO Horizon Adventures z dialogami jak w bajkach Pixara. Sceny wyreżyserowano po mistrzowsku.

Spędzając kilka godzin z wersją przedpremierową, zdałem sobie sprawę, że to dla filmików wykonuję kolejne powtarzalne misje. Scenarzyści rewelacyjnie łączą uniwersum Horizona z zasadami świata LEGO. To kolizja pełna aluzji w kierunku gracza, jak wtedy gdy Aloy chce coś policzyć, ale nie może, bo nie ma palców, na których może wykonać odliczankę. Albo kiedy chce założyć gadżet focus, lecz z przerażeniem odkrywa, że... nie ma uszu. Jak to każda figurka LEGO.

W LEGO Horizon Adventures KAŻDY element poziomy jest z locków. Brawo za konsekwencję!

Kwadratowa Aloy jest radykalnie bardziej rozmowna i pogodna względem swojego wycofanego, aspołecznego oryginału ze świetnej gry dla konsol PlayStation. Być może ortodoksyjnym fanom serii się to nie spodoba, ale dzięki temu zabiegowi bohaterka ciągnie narrację, budzi sympatię i robi za gwiazdę stand-upu. Sceny przerywnikowe z jej udziałem to realna nagroda za wykonane misje.

Pogodna post-apokalipsa dla całej rodziny. Historia o przetrwaniu ludzkości jest zastąpiona rozbudową wioski.

Głównym motywem serii Horizon jest przetrwanie gatunku homo sapiens po tym, jak niemal cała ludzkość wyginęła w tajemniczych okolicznościach. Te ponure tony niemal nie wybrzmiewają w LEGO Horizon Adventures. Tutaj Aloy oraz jej przyjaciele wiodą szczęśliwe życie w wiosce, dopóki ta nie zostaje zaatakowana przez kultystów słońca. Historia z Horizon Zero Dawn została tak przemodelowana, by nadawała się na pogodną historię o ratowaniu własnego domu.

Aloy wyrusza na misje ratunkowe, odbijając kolejnych mieszkańców wioski z rąk kultystów. W nagrodę zyskujemy specjalne klocki, którymi możemy wznosić, a także upiększać i rozbudowywać budynki w wiosce. Klasyczny zabieg znany z takich serii jak Kirby ma motywować graczy do wyruszania na zadania, przekładające się na namacalne zmiany w wiosce. Mnie to jednak nie kupiło, nie czułem bowiem więzi ze społecznością. Być może to efekt bardzo ograniczonych interakcji Aloy z pobratymcami.

Kwadratowa Aloy zdobywa poziomy doświadczenia, wraz z umiejętnościami i bufkami

Podoba mi się natomiast, iż cały plan w LEGO Horizon Adventures składa się WYŁĄCZNIE z klocków. Producenci nie idą na łatwiznę, pomagając sobie elementami tła z poprzednich gier. Każdy obiekt został zamieniony na klocki. Mijany wrak samochodu, zagajnik czy zrujnowany wieżowiec - wszystko to LEGO, twórcy zdecydowanie nie poszli na skróty, chociaż te zdarzały się w niektórych innych klockowych grach. Także brawo za konsekwencję, dzięki niej świat w LEGO Horizon Adventures wygląda jak spójna i bardzo urocza diorama.

LEGO Horizon Adventures zrywa z podzielonym ekranem w trybie kooperacji. To możliwe dzięki nowemu ujęciu kamery.

W większości gier na licencji LEGO kooperacja opiera się na trybie podzielonego ekranu. Każdy ma swoją połówkę wyświetlacza, dzięki czemu może się swobodnie poruszać po planszy oraz rotować kamerą. W LEGO Horizon Adventures zastosowano kompletnie odmienne podejście. Zamiast podziału ekranu mamy jeden kadr, w rzucie izometrycznym, próbujący objąć jak najszerszą część poziomu.

Dzięki temu gracze stale widzą swoje postacie, nawet bez podzielonego ekranu. Kooperacyjna rozgrywka jest dzięki temu mniej chaotyczna. Gdy natomiast gracz drugi (czyli nie Aloy) za bardzo oddali się od głównej bohaterki, jest do niej dociągany siłą, na zasadzie przeniesienia. Podobnie działa to w kooperacyjnych grach z serii Mario czy Kirby i sprawdza się całkiem nieźle. Mamy więc zredukowaną wolność drugiego gracza, zyskując w zamian jednolite ujęcie kamery bez podzielonego ekranu.

W LEGO Horizon Adventures mamy co-op lokalny i sieciowy. Bez podzielonego ekranu!

Który model jest lepszy - podzielony ekran czy dociąganie na jednym kadrze? Moim zdaniem wszystko zależy od samej rozgrywki. W grach typu LEGO Star Wars czy LEGO Avengers przedzielony ekran to absolutna konieczność, ze względu na potężne mocje specjalne bohaterów i ich ataki obszarowe. LEGO Horizon Adventures jest jednak znacznie bardziej korytarzowe, a także o wiele ciaśniejsze. Z tego powodu izometryczny kadr zdaje egzamin, chociaż presja na drugim graczu jest wyczuwalna, zwłaszcza podczas sekwencji platformowych, gdy Aloy zasuwa przed siebie.

Jestem za to bardzo rozczarowany walką w LEGO Horizon Adventures.

Wzorem dwóch oryginalnych gier, starcia polegają na strzelaniu z łuku w słabe elementy pancerza robotów. Naciąganie cięciwy i puszczanie strzał jest jednak znacznie mniej satysfakcjonujące niż w Zero Dawn i Forbidden West. Mechanice walki brakuje głębi, a izometryczna perspektywa spłyca sekwencje celowania. Ot, wskazujemy linię strzału w poziomie, puszczamy cięciwę i tyle. Kilka strzał posłanych w kierunku maszyny i ta pada. Jeszcze mniej w przypadku kultystów.

W wersji przedpremierowej kompletnie zmarnowano mechanikę skradania i chowania się w zaroślach. Przydałaby się możliwość cichego eliminowania przeciwników, jeden po drugim. Nie znalazłem też możliwości wytwarzania gadżetów, zbierając surowce (klocki?) z otoczenia. Zamiast tego od czasu do czasu korzystamy z mocy specjalnej zebranej po drodze, mającej określoną liczbę użyć. Czasem to potrójne strzały, innym razem... sprzedawca hot-dogów, miotający nimi w kierunku przeciwników.

W praktyce prujemy więc z łuku, lawirując między atakami przeciwników. Jest nieco chaosu i nieco zabawy, jednak po czasie starcia stają się podobne do siebie, mimo różnych typów przeciwników. Ich ataki specjalne zmuszają do częstego unikania szarż, podkopów i nalotów, przez co na ekranie dzieje się sporo. Na średnim poziomie zaskakująco łatwo zginąć, o ile skupimy się wyłącznie na ofensywie.

Walka to dla mnie największe rozczarowanie w LEGO Horizon Adventures

Nie mam nic przeciwko temu, żeby walka była prostsza względem tej z tradycyjnych odsłon Horizona. To wszakże przygoda LEGO, Kiedy jednak jest jednocześnie prostsza i mniej satysfakcjonująca, wtedy pojawia się problem. Strzelasz do wszystkiego, co się rusza, jednocześnie nie dając się złapać. Czułem się jak przy twin stick shooterze w salonie z automatami. Nie miałem cienia poczucia, że jestem łowcą wielkich robotów.

LEGO Horizon Adventures jest niezłe, ale niezłe to za mało by sprzedawać tę grę w pełnej cenie.

Nadchodząca produkcja jest nie tylko gorsza względem klasycznych odsłon Horizona, ale także gorsza w porównaniu do części gier LEGO. Po ograniu LEGO Horizon Adventures w siedzibie PlayStation wróciłem do mieszkania i odpaliłem najnowsze LEGO Star Wars. Bawiłem się lepiej, doceniając większą złożoność rozgrywki i ciekawszą walkę stworzoną na potrzeby Gwiezdnych wojen. W Horizonie mniej jest grywalnych postaci z unikalnymi umiejętnościami, mniej sekretów oraz mniej zawartości. Piękniejsze jest za to otoczenie, no i złożone z samych klocków.

Co świetnie rokuje:

  • Urocze poziomy - dioramy zbudowane wyłącznie z klocków LEGO
  • Świetne filmiki pełne dobrego humoru. Wyczekiwałem kolejnych
  • Jakościowy polski dubbing
  • Pomysł na bardziej wygadaną i towarzyską Aloy
  • Lokalny co-op bez podzielonego ekranu, w rzucie Izometrycznym
  • Świetne modele maszyn z klocków LEGO. Aż chce się je kupić w realu

Co wymaga poprawy:

  • Walka - spłycona, powtarzalna i monotonna. Za dużo chaosu, za mało łowów.
  • Mechanika skradania w zasadzie nie istnieje, nie licząc ataku z zaskoczenia
  • Uproszczone do bólu sekwencje platformowe, zwłaszcza wspinaczki
  • Mało postaci i mocy do odblokowania jak na grę LEGO.
  • Nie mam wrażenia, że będzie to hit na miarę LEGO Harry Potter czy LEGO Star Wars

LEGO Horizon Adventures plusuje rewelacyjnymi filmikami pełnymi humoru, a także uroczonymi poziomami wyglądającymi jak najeżone detalami dioramy. To jednak za mało by ciągnąć rozgrywkę z taką sobie walką oraz uproszczonymi do maksimum sekwencjami zręcznościowymi. Z tego powodu nie uważam, by gra zasługiwała na te 299 zł, za które będzie sprzedawana na premierę.

REKLAMA

Zamiast kupować LEGO Horizon Adventures na premierę, lepiej dołożyć kolejną stówkę i nabyć fenomenalny zestaw LEGO Żyraf. Gra jest niezła, ale nie wybitna.

SPRAWDŹ OFERTĘ
Allegro
LEGO Horizon Forbidden West: Żyraf 76989
Allegro
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA