Koszmarne ulewy uderzają w Polskę. Tak będziemy bronić się przed powodzią
Prognozy budzą coraz większy niepokój, bo nad Polską zbierają się gęste, deszczowe chmury, niosąc ze sobą ogromne ilości wody. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta, jakby natura szykowała się do kolejnego wielkiego sprawdzianu. Czy grozi nam powtórka z dramatycznych wydarzeń lat 1997 i 2010, kiedy niż genueński sprowadził na kraj jedne z największych powodzi? Choć "winowajca" pozostaje ten sam, politycy i służby próbują uspokoić społeczeństwo, zapewniając, że teraz jesteśmy znacznie lepiej przygotowani. Ale czy to wystarczy, kiedy żywioł raz jeszcze pokaże swoją nieokiełznaną siłę?
12 lipca 1997 r. pod wodą znalazło się prawie 40 proc. Wrocławia. To właśnie wtedy do miasta dotarła fala kulminacyjna. Z żywiołem walczyli mieszkańcy, którzy napełniali i układali worki z piaskiem, by woda nie miała jak się przedrzeć.
Przyczyną powodzi tysiąclecia były intensywne opady w górnej Odrze w dniach 4–8 lipca. Górskie rzeki, niosące ogromne ilości wody, wpadały do Odry, której poziom gwałtownie się podnosił. Kiedy fala kulminacyjna dotarła do Wrocławia, poziom na Odrze w Trestnie, ostatnim punkcie pomiarowym przed Wrocławiem, wynosił 724 cm, czyli dwa razy więcej niż średni stan wód w tym miejscu
– przypominał serwis wroclaw.pl.
Oszacowane straty wyniosły 99,2 proc. budżetu Wrocławia na 1997 rok. Wielu mieszkańców straciło dorobek życia, utonęły cztery osoby. Aż 7 tys. osób straciło dach nad głową, a prawie 700 tys. mieszkań zostało uszkodzonych. W całej Polsce z powodu powodzi tysiąclecia zginęło 56 osób.
W trudnych chwilach mieszkańcy się zjednoczyli. Nie tylko tworzyli wały przeciwpowodziowe – łącznie ułożono kilkaset tysięcy worków z piaskiem – co pozwoliło ocalić zabytki czy ZOO. Przede wszystkim pomagano sobie nawzajem. Na przykład na dachach bloków organizowano grille, by nie dopuścić do zmarnowania mięsa. Nie było prądu, więc lodówki nie działy.
Mimo trudnej sytuacji żartowano. Na pytanie „jak ci się powodzi?” wrocławianie odpowiadali, że się nie przelewa.
Wrocław stał się symbolem powodzi tysiąclecia. O tragicznych wydarzeniach opowiada głośny serial Netfliksa „Głęboka woda”. Żywioł siał zniszczenie również w innych miastach. W Raciborzu pod wodą znalazło się ok. 1,5 tys. domów i mieszkań.
Woda po przelaniu błyskawicznie zaczęła zalewać Kuźnię Raciborską, Budziska, Turzę, Rudę, Siedliska. W niektórych miejscach była głęboka na ponad metr. Stan podnoszenia się wody obserwowaliśmy na prowizorycznych wodowskazach. Obserwowało się jej poziom na znakach czy ogrodzeniach. W pierwszych chwilach nie było niczego. Ludzie na ogół się nie ewakuowali, nie chcieli zostawiać dobytku. To były tereny, gdzie było dużo gospodarstw –
- opowiadał serwisowi rybnik.wyborcza.pl Stefan Kaptur, ówczesny zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu.
Niż genueński wywołał powódź tysiąclecia. Teraz znowu znajdzie się nad Polską
Właśnie dlatego trwające i nadchodzące opady budzą taki niepokój i powracają wspomnienia z 1997 r. czy 2010 r., kiedy niż genueński również był winny powodzi.
- Dolny Śląsk, Opolszczyzna, ale również Śląsk, ziemia lubuska, Wielkopolska, częściowo ziemia łódzka. To tutaj szczególnie niebezpiecznie będzie w piątek i sobotę, ponieważ tylko w ciągu jednej doby może spaść do 60-80 litrów wody na metr kwadratowy - zapowiedział rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski.
Premier Donald Tusk pojawił się we Wrocławiu i uspokajał, że powtórka z roku 1997 r. nam nie grozi.
Nasza infrastruktura zda ten egzamin o wiele lepiej niż w przeszłości. Służby i ludzie odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo są na nim skoncentrowani i wiedzą, że najbliższe dni to będzie pełna koncentracja sił 24 godziny na dobę.
- zapewniał premier.
Zbiorniki Wód Polskich przygotowane są na opady – możemy przeczytać na stronie gov.pl. Wszystkie zbiorniki przeciwpowodziowe posiadają wymagane pojemności powodziowe, które mogą zretencjonować obecnie prognozowany opad. Większość zbiorników posiada rezerwy powyżej rezerw powodziowych – podkreślono.
W odpowiedzi na prognozy dotyczące wystąpienia intensywnych opadów deszczu, Wody Polskie podjeły zawczasu niezwłocznie działania, by przygotować się do tej sytuacji. Pracownicy Wód Polskich weryfikują poprawność działania urządzeń i budowli hydrotechnicznych. Służby terenowe współpracują też z właścicielami urządzeń wodnych, którzy na bieżąco prowadzą monitoring ich stanu technicznego i przepustowości. Ponadto sukcesywnie usuwane są wiatrołomy z koryt rzek i inne przeszkody, limitujące spływ wód wysokich w miejscach, w których ich występowanie koliduje z zabudową mieszkalną czy infrastrukturą publiczną, gospodarczą. Jednostki terenowe PGW Wody Polskie na bieżąco monitorują sytuację hydrologiczno-meteorologiczną, pozostają w kontakcie z IMGW-PIB, służbami i organami zarządzania kryzysowego oraz znajdują się w stanie gotowości do podjęcia odpowiednich działań w zakresie prowadzenia gospodarki wodnej oraz wspierania działań służb.
W rozmowie z wroclaw.pl dr inż. Marcin Wdowikowski, hydrolog z Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Wrocławskiej, podkreślił, że po 1997 roku „niemal cały system przeciwpowodziowy Odry został przebudowany i przebudowywany jest nadal”. Sęk w tym, że trudno określić, czy np. we Wrocławiu nie dojdzie do podtopień ulic.
(...) niż genueński, który przyniósł nam ulewy, to nie do końca przewidywalne zjawisko o wielkiej skali: obejmuje większą część Europy. Mamy do dyspozycji modele meteorologiczne, ale nie wszystko jednoznacznie da się z nich wyczytać. Wczoraj IMGW wydało ostrzeżenia 3. (najwyższego) stopnia, w miastach, także we Wrocławiu zawiązały się sztaby kryzysowe, a jeszcze w poniedziałek nic nie wskazywało na to, że może być groźnie. Nie jesteśmy też w stanie przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie. Nie wiemy, czy to wilgotne, chłodne powietrze przepłynie na wschód, czy jednak utknie nad Polską, zablokowane przez ośrodki wyżowe jak w 1997 roku. Jeśli sprawdzi się ten drugi scenariusz, spadnie tyle deszczu, że trudno będzie sobie z nim poradzić
– komentował ekspert.
Z kolei jak zapowiada Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, "wszystkie służby oraz wojsko" są w stanie pełnej gotowości.
Lasy Państwowe informują, że nadleśnictwo Henryków na bieżąco monitoruje poziom wody w leśnych zbiornikach na południe od Wrocławia. Część zbiorników została udrożniona, aby obniżyć poziom wody i przygotować na odebranie zbliżającej się fali.
Możliwości retencyjne głównego zbiornika na terenie Nadleśnictwa szacowane są na 250 tys. m3 wody. Jeśli groble się przeleją, woda, zgodnie z planem, wyleje się na las na obszarze 100 ha. Bez względu na wysokość fali uda nam się obniżyć jej poziom od kilku do kilkunastu centymetrów.
- informują Lasy Państwowe.
W województwach dolnośląskim, opolski, śląskim i małopolskim dobowe sumy opadów za cały weekend mogą miejscami wynieść nawet około 120-150 mm, a punktowo w rejonie Kotliny Kłodzkiej nawet 200 mm - zapowiada w swojej prognozie IMGW.