REKLAMA

Od trzech tygodni nie dotknąłem AirPodsów. Dyson OnTrac - recenzja Spider’s Web

Dyson znany jest z tego, że potrafi zamienić codzienne przedmioty w high-techowe dzieła sztuki. Jakiś czas temu firma wkroczyła na rynek słuchawek, ale chyba wtedy przekombinowała. Po niezbyt udanym debiucie z Dyson Zone, które miały szereg problemów i wyglądały bardziej jak element wyposażenia sci-fi niż słuchawki, przyszedł czas na coś, co ma szansę przyciągnąć uwagę nie tylko fanów technologii, ale i dobrego dźwięku. Dyson OnTrac to słuchawki, które zaskakują wysoką jakością, dobrą muzyką i jeszcze lepszym akumulatorem.

Dyson OnTrac - recenzja Spider’s Web
REKLAMA

Ten tekst będzie obfitował w porównania do Apple’a. Nie da się tego jednak uniknąć, bo Dyson to taki Apple w swojej kategorii produktowej. Gdy byłem w Chinach i chodziłem po targach z podrobioną elektroniką, to oczywiście najwięcej było fakeów Apple, ale za raz po nim… Dysona. Suszarki, prostownice i lokówki atakowały klientów na każdym kroku. 

Porównania do Apple’a nie da się uniknąć też dlatego, że Dyson OnTrac zdaje się być odpowiedzią na Apple AirPods Max, które swoją drogą zdają się już trącić myszką. Słuchawki są tak samo absurdalnie drogie, tak samo się się nie składają oraz mają śmieszne etui i tak samo są wielkie, ciężkie i jak magnes przyciągają spojrzenia.

REKLAMA

No i porównań do Apple’a nie zabraknie też dlatego, że sam jestem użytkownikiem AirPodsów w wersjach zwykłej, Pro 2 oraz Max. To z tych słuchawek przesiadłem się na Dyson OnTrac i do nich jest mi najłatwiej porównywać.

Zacznijmy od wyglądu Dyson OnTrac, bo trudno go pominąć

Gdy zobaczyłem, jak wyglądają słuchawki OnTrac, zastanawiałem się tylko nad jednym: jaki kolor Dyson wyśle mi do testów?! Nie wszystkie dostępne wersje kolorystyczne przypadły mi do gustu, więc mocno trzymałem kciuki za warianty granatowo-miedziany lub pomarańczowy. Na moje szczęście do testu przyjechały słuchawki w kolorze pomarańczowym, który producent nazywa Ceramicznym Karmazynem. Czy lubię pomarańczowe akcesoria? Tak, a o co chodzi?

To tylko mała garstka z moich pomarańczowych gadżetów.

Słuchawki Dyson OnTrac w każdej konfiguracji kolorystycznej od razu rzucają się w oczy. Jak przystało na Dysona, mamy tu do czynienia z designerskim podejściem do tematu. Nie każdemu przypadnie do gustu ich masywny, wręcz industrialny wygląd, który przywodzi na myśl odkurzacze tej samej marki. Mnie się jednak podoba. Jest kozak!

„Personalizacja” to długie imię tych słuchawek OnTrac

Jednym z najciekawszych aspektów OnTrac jest szeroka możliwość personalizacji. Dyson oferuje ponad 2000 kombinacji kolorystycznych, co oznacza, że możesz dostosować swoje słuchawki dokładnie do własnych upodobań. Ale co dokładnie można zmieniać?

Zacznijmy od najważniejszych elementów, czyli nakładek zewnętrznych, a potem przejdziemy do poduszek nausznych. Nakładki te są wykonane z wysokiej jakości aluminium i dostępne w różnych wykończeniach, w tym matowych oraz połyskujących. Możesz wybierać spośród takich kolorów jak szlifowane aluminium, miedź, czarny nikiel czy ceramiczny karmazyn. Dzięki prostemu mechanizmowi ćwierćobrotu można je łatwo wymienić, co pozwala na szybkie dopasowanie słuchawek do nastroju lub stylizacji. 

W zestawie są dwie wersje nakładek zewnętrzych. Ja w pomarańczowych słuchawkach (no dobra, w karmazynowych) dostałem karmazynowe oraz srebrne/metaliczne. I w sumie najcześciej korzystam z tych drugich, które oferują jakieś przełamanie od pomarańczowego pałąka. Kolejne nakładki są do dokupienia w sklepie Dysona. W polskim sklepie aktualnie sprzedawanych jest 7 wersji kolorystycznych nakładek, ale tylko 3 są dostępne do zamówienia. Cena to 229 zł. Tanio nie jest.

Poduszki nauszne to kolejny element, który można dostosować. Wykonane z ultramiękkiej mikrofibry, nie tylko zapewniają komfort użytkowania, ale również doskonałą izolację akustyczną. Dostępne są w takich kolorach jak błękit pruski, rubinowy karmazyn, czy żółty chrom. Podobnie jak w przypadku nakładek, wymiana poduszek jest prosta i szybka, co daje jeszcze więcej możliwości personalizacji. 

Skąd te 2000 wariantów konfiguracji, skoro mamy 4 pałąki i po 7 osłonek i poduszek? Ta duża liczba bierze się z stąd, że możemy mieć na prawej i lewej stronie różnego koloru nakładki i poduszki. W ten sposób robi się naprawdę sporo konfiguracji i z racji tego, że przez swoją cenę słuchawki Dyson OnTrac nie będą super popularne, to możemy skonfigurować sobie wręcz unikalną wersję kolorystyczną. Aczkolwiek tanie to nie będzie. 

Będąc przy budowie słuchawek i wymiennych poduszkach nasuwa się pytanie, czy OnTrac są wygodne? O matko! Po założeniu słuchawek i dopasowaniu ich do głowy poduszki są przyjemne, jakby mały Jezusek tuptał bosymi stopkami po naszej twarzy. Rozkosz. 

Do karmazynowych słuchawek dostałem poduszki w kolorze czarnym oraz granatowym. W polskim sklepie Dysona jest siedem wersji kolorystycznych do zakupienia, wszystkie są w cenie 229 zł. Warto jednak odnotować, że tuż po premierze niektóre wersje nie są dostępne. To rodzi wątpliwość, czy produkt się obroni i czy za kilka miesięcy będziemy mogli dokupić do niego kolejne akcesoria, czy guzik z tego wyjdzie. 

W teorii jednak cały ten system wymiennych elementów nie tylko pozwala na zabawę kolorami, ale także przedłuża żywotność słuchawek. Gdy elementy ulegną zużyciu, możesz je łatwo wymienić, zamiast kupować nowy zestaw. Zgubisz lub zniszczysz poduszkę? W zestawie masz zapasowe w innym kolorze. Chcesz inne kolory? Kup sobie. Porysujesz, zgubisz lub zniszczysz zewnętrzne nakładki? To samo - masz zapasowe lub dokupisz kolejne. 

W przypadku AirPodsów Max niektórzy kombinowali z personalizacją dokupując poduszki innego koloru lub dokupując jakieś (nieoryginalne) nakładki chroniące poduszki z zewnątrz. Słuchawek Dysona nie musisz chować do etui, które pogrubi urządzenie. Możesz śmiało korzystać z OnTrac i jeśli wystąpi problem, to dokupisz niezbędny element, który uległ zużyciu. 

Ogólnie jestem zadowolony z tego, jak zbudowane są te słuchawki i jestem fanem wymiennych elementów. Może trochę zabrakło mi, żeby górna poduszka na pałąku też była wymienna. Z doświadczenia wiem, że ten element w słuchawkach potrafi się zużyć. Spotkało mnie to w jakimś starszym modelu Sony (takim za kilkaset złotych) i teraz w AirPodsach Max. Szkoda, że Dyson nie poszedł za ciosem i skupił się tylko na personalizacji, a nie na łatwej wymianie wszystkich zużywających się elementów. 

Dyson OnTrac, to tutaj technologia mówi „dzień dobry”

Dyson obiecuje najlepszą w swojej klasie aktywną redukcję hałasu, i rzeczywiście, system ANC działa tu bez zarzutu. Dzięki 8 mikrofonom, które monitorują otoczenie 384 tysiące razy na sekundę, OnTrac wyciszają nawet najbardziej irytujące dźwięki, od darcia gardła przez dziecko po darcie gardeł przez dziecko i kolegów, którzy do niego przyszli. Serio, to są najcięższe testy, jakie można przeprowadzić na tej planecie. Po pomyślnym przejściu tych żadne kolejne nie były straszne, nawet generalny remont u sąsiada wyciszyłem do zera i delektowałem się ulubioną muzyką podczas pracy.

Gdy grałem w COD Mobile i wyciszałem dźwięki otoczenia, mój słuch był tak dokładny, że doskonale wiedziałem, skąd nadbiegają przeciwnicy i otwierałem ogień tuż przed tym, jak wróg wybiegał przez drzwi lub pojawiał się w oknie. To było jak gra na kodach. Byłem tak dobry, że pokonałem 90 proc. graczy i doszedłem w sezonie S3 do Grand Master i otarłem się o Legendary. Z Dyson OnTrac w S4, który niedawno wystartował, Legendary jest pewniaczkiem. 

Dobra, gierki mamy z głowy, a jak tam dźwięk? Zaskakująco dobry. Dyson postawił na zrównoważony profil, który nie faworyzuje żadnego pasma, co sprawia, że słuchanie muzyki na OnTrac to czysta przyjemność. 40-milimetrowe przetworniki neodymowe o zakresie od 6 Hz do 21 kHz pozwalają usłyszeć nawet najdrobniejsze detale, od głębokiego basu po wyraźne wysokie tony. Aplikacja MyDyson domyślnie ustawia equalizer na Enhanced, czyli z wyczuciem wzbogacony profil, który daje bogaty, ale zbalansowany dźwięk. Ja ustawienia zmieniłem jednak na Bass Boost, który daje cięższy dźwięk z wzmocnionym bassem. Jest to jednak zrobione w bez przesady, czyli w sposób, jaki lubię.

Co ciekawe słuchawki łączą się z dwoma urządzeniami jednocześnie. Ja używam ich głownie z iPhone’em i MacBookiem, ale czasem łączę również z iPadem lub iMakiem. Gdy są połączone z laptopem i myzyka leci z niego, to można nadal aplikacją na iPhonie sterować ustawieniami, zmieniać parametry equalizera lub redukcji hałasu. 

Aplikacja potrafi też informować o tym, gdy za głośno słuchamy muzyki oraz informować, jak głośno jej słuchamy oraz jaki hałas jest poza słuchawkami. W ten sposób można sobie sprawdzić, jakie hałasy, o jakim natężeniu wyrażonym w dB, słuchawki z powodzeniem tłumią. Ja pisząc ten fragment recenzji robię sobie właśnie inhalację nebulizatorem. Hałas jaki on generuje, to 51 dB i mam go tuż przy sobie. Słuchawki OnTrac z powodzeniem wycinają niemal cały dźwięk generowany przez to urządzenie i słuchając muzyki na 55-65 dB niemal nie słyszę nic z zewnątrz. 

Komfort użytkowania jest równie imponujący. Nauszniki wykonane z ultramiękkiej mikrofibry i wysokiej jakości pianki doskonale przylegają do uszu, zapewniając zarówno wygodę, jak i skuteczną izolację akustyczną. Słuchawki wykrywają również, gdy są zdejmowane z głowy i zakładane ponownie oraz potrafią wtedy automatycznie zatrzymywać i wznawiać odtwarzanie muzyki. Słuchawki mogą też się same wyłączyć, ale co ważne mają również przycisk, którym możemy zrobić to ręcznie.

Bardzo z tego powodu się cieszę, bo AirPods Max niby też same się usypiają i wyłączają po włożeniu do etui, ale nie zawsze to jednak działa i zdążyło mi się, że AirPods Max grały dalej nawet włożone do etui i wrzucone do plecaka. Cieszę się, że Dyson nie zrezygnował z fizycznego przycisku wyłącznika na lewej słuchawce. Wolę mięć kontrolę nad tym, kiedy słuchawki mają być rzeczywiście całkowicie wyłączone.

W tej samej słuchawce jest dotykowy czujnik, który po stuknięciu pozwala aktywować redukcję hałasu lub włączyć tryb transparentny. Niestety ten sposób przełączania miedzy trybami nie działa za dobrze. Przez trzy tygodnie nieskończoną liczbę razy uderzałem w słuchawki, co nie powodowało absolutnie żadnej reakcji. Czasami ta funkcja działa bezbłędnie i słuchawki zmienią tryb co każde dwukrotne stukniecie, a innym razem seria dwukrotnych stuknięć nie wywołuje absolutnie żadnej zmiany. Nie muszę mówić, że takie walenie dłonią w słuchawki w miejscu publicznym, połączone z irytacją na naszej twarzy i ponowne mocniejsze walenie i dalsza irytacja, wyglądają dla innych ludzi dość komicznie i nie są najlepszą reklamą dla Dysona. Od razu widać, że użytkownik tych słuchawek ma jakiś problem.

Natomiast na prawej słuchawce znajduje się wielofunkcyjny joystick, który jest świetny. Pozwala na sterowanie głośnością (góra i dół), przełączenie utworów (prawo i lewo) oraz wywoływanie asystent głosowego - na iPhonie jest to Siri, która może na tle asystentów AI jest głupia, ale za to nie mówi po polsku. No ale to już nie wina Dysona. 

Osobny akapit w recenzji należy poświęcić akumulatorowi. Baterie umieszczone w pałąku i imitują elementy z pianki. Jednak w praktyce te fragmenty nie są miękkie, a skrywają ogniwa ważące po 30 gramów. Ten zabieg to strzał w dziesiątkę – słuchawki są dobrze wyważone, co minimalizuje uczucie ciężkości, mimo że ważą aż 451 gramów. To jednak prawdopodobnie najcięższe słuchawki, jakie testowałem. AirPods Max są wielkie, toporne z wielkimi kawałkami metalu i ważą „tylko” 385 gramów. Warto jednak odnotować, Dyson sprytnie rozłożył wagę, co ratuje sytuację. 

Ta dystrybucja ciężaru słuchawek na głowie jest rzeczą, która realnie mnie zachwyciła. Słuchawki AirPods Max mają lichej jakości pałąk, którego siateczka mająca dawać miękkie oparcie na głowie szybko wiotczeje i sprawia, że metalowe puenty wbijają się w głowę. Ten mankament w połączeniu z mega ciężkimi muszlami słuchawek, które wykonano z metalu i wepchano do nich akumulator, to turbo słabe połączenie. Dyson baterie wyciągnął z muszli słuchawek i dał je na pałąk. W efekcie mamy baterie dające potężny zapas energii przekładający się rekordowy czas pracy, a słuchawki przy tym są wygodne i nie ciążą na głowie. 

Rekordowy, czyli jaki? No proszę państwa, bateria starcza na 55 godzin słuchania muzyki z włączoną redukcją hałasu. To jest dla mnie absolutnie nowe rozdanie. Przyzwyczajony do AirPodsów Max, gdzie czas pracy z ANC dochodził raptem do 20 godzin.

Ile to jest 55 godzin pracy Dysona? Ja zawsze pracuję w słuchawkach. Siedzę w nich codziennie przez minimum 8 godzin, a do tego dochodzi jeszcze czas na cyfrową rozrywkę. Jeśli kupisz OnTrac i będziesz pracował w nich po 8 godz. dziennie, to wytrzymają na jednym ładowaniu blisko 7 dni (dokładnie 6,87). To jest jakiś kosmos. Możesz jechać na wakacje ze słuchawkami, słuchać w samolocie, słuchać w autokarze, słuchać muzyki codziennie na basenie, wrócić po tygodniu do domu, a słuchawki będą nadal działały. Srogo. 

Mówiłem już, że 10 minut ładowania słuchawek OnTrac daje 2,5 godz. działania? To też jest doskonały wynik. 

Dyson OnTrac - kto powinien kupić te słuchawki?

Słuchawki Dyson OnTrac kosztują 2299 zł i w tej cenie dostajemy słuchawki, etui, dwa komplety nakładek zewnętrznych oraz dwa komplety nauszników. Dla porównania AirPods Max w sklepie Apple’a kosztują 2699 zł. Na Amazonie są w tej chwili za 2175 zł, ale w większości sklepów już za 2399 zł.  

Jednak AirPods Max ładowane są starym złączem Lightning, z którego wszyscy powoli będziemy rezygnować. Jeśli chcielibyśmy spersonalizować Maxy, to dodatkowe poduszki wewnętrzne w 5 różnych kolorach kosztują po 349 zł za komplet. 

Można więc powiedzieć, że AirPods Max okazjonalnie mogą być trochę tańsze od słuchawek Dyson OnTrac, ale zwykle są droższe, a zestaw, który otrzymujemy do Apple’a jest zdecydowanie uboższy oraz odrobinę już przestarzały.

Dyson ma więc tutaj delikatną przewagę. Pytanie jednak, czy jest ona wystarczająca, żeby zapłacić za słuchawki 2299 zł? Z oczywistych powodów tych słuchawek nie kupi nigdy użytkownik, który regularnie kupuje słuchawki bezprzewodowe za stówę, dwie lub trzy. Tutaj trzeba oceniać produkt w kategorii decyzji zakupowych klientów, którzy już wcześniej wydali ponad dwa tysiaki na słuchawki.

Ja po trzech tygodniach z OnTrac wiem, że AirPodsów Max już nie tknę. Jakość muzyki jest porównywalna, może odrobinę lepsza w AirPodsach Max, ale Dyson przez nokaut wygrywa niesamowitą wygodą na głowie, imponującym akumulatorem, a wisienką na torcie są możliwości personalizacji. Cieszy mnie też obecność przycisku fizycznego oraz joysticka. 

Podsumowując: Dyson OnTrac to słuchawki, które łączą w sobie nowoczesną technologię z wyrazistym designem. Świetny dźwięk, skuteczna redukcja hałasu i niesamowita żywotność baterii to ich największe atuty. Jeśli szukasz czegoś, co wyróżni cię z tłumu i jesteś gotów wydać ponad dwa tysiaki na parę słuchawek, Dyson OnTrac mogą być strzałem w dziesiątkę. Mnie zachwyciły

Słuchawki Dyson OnTrac - zalety:

  • Wysoka jakość dźwięku. Nie audiofilski poziom, ale wysoka. 
  • Bardzo wygodne noszenie, pałąk i poduszki są wyjątkowo wygodne. 
  • Zaskakująco dobra bateria, ponad 50 godzin pracy zmienia reguły gry.
  • Świetna redukcja hałasu - dzieci szaleją wokół, a ja pracuję skupiony. 
  • Fizyczny przycisk (wyłącznik) i intuicyjny joystick. 
REKLAMA

Słuchawki Dyson OnTrac - wady: 

  • Panel do zmiany trybów ANC nie zawsze reaguje na stuknięcia. 
  • Słuchawki się nie składają w pełni, nie łamią, a jedynie rozkładają na płasko. 
  • Słuchawki są ciężkie (ale dla mnie nadal wygodne). 
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA