Udawali, że piszą lub ruszają myszką na pracy zdalnej. Bank się o tym dowiedział i ich wywalił
Pewien duży banku ze Stanów Zjednoczonych zrobił czystki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprawa nie dotyczyła pracowników, którzy zostali zwolnieni za sztuczki na pracy zdalnej.
(Filmowy efekt fal przedstawiający powrót do wspomnień z przeszłości). Czasy pandemii, kiedy to cały świat stanął na głowie, zresztą jak niemal każda praca. Zawody, które wcześniej nie były wykonywane zdalnie przeszły na home office.
Oczywiście, dla niektórych była to okazja pokazania swojego kombinatorstwa, no bo przecież w domu szef czy przełożony nikogo nie kontroluje. Swojego czasu wtyczka USB udająca, że pracujemy z domu za 70 zł była istnym hitem. Dla niektórych sielanka właśnie się skończyła.
Nie pracowali, a tylko udawali, że ruszają myszką. Skończyli na bruku
Jak wynika z doniesień Bloomberga, duży amerykański bank Wells Fargo w zeszłym miesiącu miał zwolnić kilkunastu pracowników. Tak jak możecie się spodziewać, na jaw wyszło, że pracownikami byli tylko z tytułu, bo tak naprawdę nie mieli wiele wspólnego z uczciwą pracą. Mieli korzystać bowiem z aplikacji lub urządzeń, które tylko udawały, że tak naprawdę coś robią – czy to ruszają myszką, czy coś piszą na klawiaturze.
Szczegóły niestety nie są znane – nie wiadomo, co tak naprawdę robili w firmie oraz jakie zajmowali stanowisko, że mogli wykorzystywać tego typu oprogramowanie (lub urządzenia). Zagadką pozostaje to, że ich produktywność mogła być mierzona za pomocą ruchów kursorem. Nie jesteśmy również pewni, czy pracownicy zostali przyłapani na gorącym uczynku podczas pewnego rodzaju kontroli, czy od dłuższego czasu ich praca była obserwowana. Raport ujawnia, że pracowali w jednostce zarządzaniem majątkiem i inwestycjami. Oczywiście zostali zwolnieni – zresztą nie powinniśmy się dziwić.
W wielu firmach na komputerach służbowych instalowane jest oprogramowanie, które umożliwia monitorowanie pracownika – czy jest aktywny, co robi, czy w ogóle przesiaduje przed komputerem i wykonuje swoje obowiązki. Szczególnie w czasach pandemii, kiedy był istny boom na pracę zdalną i nowe etaty, firmy zatrudniały więcej pracowników, niż tak naprawdę potrzebowały. Tym sposobem zatrudnieni po prostu się logowali o określonych godzinach i często nie mieli co robić. W związku z takimi realiami na popularności zyskały apki i urządzenia USB udające, że osoba pracuje (a tak naprawdę tylko algorytm ruszał myszką).
Niemniej jednak oprogramowania do kontroli ewoluowały, a aplikacje czy gadżety działają według pewnych wzorców, które tylko udają człowieka. Algorytmy potrafią uczyć się wzorców korzystania z komputera czy smartfona przez człowieka – wystarczy spojrzeć na to, że banki coraz chętniej wprowadzają tzw. weryfikację behawioralną do swoich aplikacji i stron internetowych.
Oczywiście nic nie usprawiedliwia nieuczciwych pracowników, którzy wykorzystywali aż za bardzo realia pracy zdalnej. Co innego, gdy odchodzi się od komputera na krótki spacer podczas pracy zdalnej czy wybiera się na przerwę obiadową. Aplikacje czy urządzenia udające pracę nie zadziałają w wielu zawodach, ale ci, którzy korzystają z takich sztuczek, nie postępują uczciwie względem pracodawcy. Niestety takie rozwiązania będą wciąż stosowane, co można określić jako grę w kotka i myszkę. No bo z jednej strony aplikacje do udawania pracy będą usprawniane, a z drugiej strony firmy będą ulepszać zabezpieczenia przeciwko takim oszustwom.
Więcej podobnych tekstów znajdziesz na Spider's Web: