Zabierają swoim pociechom dzieciństwo, bo ważniejsze są zyski i wyświetlenia. Wchodzi prawo, które wreszcie zadba o dzieci
Słysząc o dzieciach czy nastolatkach pracujących w kopalniach czy fabrykach, utyskujemy nad ich losem. A jednocześnie obok przemyka fakt, że praca zarobkowa dzieci jest również niekontrolowana u nas czy w krajach tzw. zachodu. Tyle że w sieci, więc aż tak bardzo to nie oburza. Illinois jest pierwszym stanem w USA, który zwraca uwagę na problem i każe rodzicom dzielić się zyskami z dziećmi-gwiazdami.
Nie sposób porównywać sytuacji z tym, co dzieje się w Afryce czy Azji, ale praca dzieci na Instagramie to wciąż praca. W żaden sposób nieuregulowana.
Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. To nie jest zabawa, tylko praca zarobkowa. Kręcenie filmów, sesje zdjęciowe, np. modowe, w różnych stylizacjach potrafią trwać wiele godzin. To nie jest tak, że to jest kilka pstryknięć, ale ciężka praca, za którą należy się wynagrodzenie
- mówiła Spider's Web+ dr Anna Brosch, pedagożka z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego.
Nikt dziecka nie pyta o zdanie czy zgodę stawiając je przed kamerą. Nawet jeżeli efektem tej pracy są wspólne wakacje z rodzicami, szansa na lepszą edukację czy ogólnie lepsze życie, to jak zwracają uwagę eksperci, zawsze dzieje się to kosztem czegoś. Dziecko, które wdzięczy się do kamery (nawet jeśli uznaje to za dobrą zabawę) w tym czasie mogłoby przebywać z rówieśnikami, grać w gry, bawić się, słowem – cieszyć się czasem dzieciństwa. Zamiast beztroski ważniejsze są wyświetlenia i umowy sponsorskie.
W Illinois powiedziano: to nie fair wobec młodych
Nowe prawo, które zacznie obowiązywać od lipca 2024 roku zakłada, że rodzice, których pociechy do 16 roku życia występują w filmach, zyski z influencerskiej kariery będą musieli odkładać na specjalne konto. Kwoty będą zależne od roli dziecka-gwiazdy. Dostęp do rachunku małoletni uzyska po tym, gdy ukończy 18. rok życia. Regulacje sprawiają, że praca dziecka będzie realnie wynagradzana. Dotychczas mogło dojść do efektu znanego u nas pod postacią pieniędzy z komunii – niby dostaje je dziecko, ale bywa, że środkami dysponują rodzice.
Musimy być realistami. To dzieci zapewniają zysk takim rodzinom
– komentuje rodzinne kariery Sarah Adams, cytowana przez nbcnews.com.
Już zwraca się uwagę na to, że choć stan Illinois jest prekursorem, to przepisy nie są tak doskonałe, jak mogłyby być. Nowe prawo nie mówi nic o "prawie do bycia zapomnianym" – dorosły nie będzie mógł domagać się usunięcia nagrań ze sobą, kiedy był dzieckiem.
Kariery dzieci na Instagramie czy TikToku mogą wydawać się sprawą błahą – dostają zabawki, rodzice zgarniają kasę, czego chcieć więcej? – ale jeśli uświadomimy sobie, jak bardzo upubliczniany jest ich wizerunek, trudno nie kryć złości.
Przykłady? Choćby profil na Instagramie Lenka.kaa, który obserwuje blisko 70 tysięcy osób. Prowadzi go mama Lena, a na większości zdjęć jako modelka – jak przedstawiana jest w postach – pojawia się córeczka Wiktoria. Często nosi stylowe i modne kroje. Pozuje w sukienkach, płaszczach, kurtkach, dresach czy pidżamach. Zawsze ma idealnie uczesane włosy i wydaje się, że robi wszystko, by wyglądać jak dorosła albo chociaż nie wyglądać na tyle lat, ile ma, czyli... cztery. Jej pierwsze zdjęcie pojawiło się na Instagramie ok. dwa tygodnie po narodzinach. Zanim skończyła roczek, zdjęć było już kilkadziesiąt. Początkowo były to fotografie typowo rodzinne. Nie różniły się niczym od tych, które wielu z rodziców bezrefleksyjnie wrzuca do sieci. Z czasem jednak przybrały coraz bardziej profesjonalną formę. Poprawia się jakość zdjęć, ich oświetlenie, a kadry są bardziej przemyślane. Dopracowany wydaje się każdy szczegół. Widoczny jest też efekt. Dziesiątki serduszek zamieniają się w setki, a potem tysiące. Wtedy pojawiają się też pierwsze oznaczenia profili modowych marek. Wiktoria ma wtedy trzy lata.
- fragment tekstu Marka Szymaniaka "Kidfluencerzy i dzieci-manekiny. Jak instarodzice zamieniają dzieciństwo w towar" opublikowanego na Spider's Web+.
Dziecko nie ma świadomości, że to praca, która przynosi realne zyski
A z czasem dochodzi presja. Wręcz przygniatająca. Magazyn Teen Vogue opisał przykład dziewczynki, której rodzice założyli kanał, gdy była młoda. Kiedy zaczął zbierać ogromne ilości wyświetleń, rodzice zrezygnowali z pracy, aby skupić się wyłącznie na karierze internetowych twórców. Było to możliwe, bo wraz z popularnością szybko rosły ich dochody. Nagle dzięki współpracy z markami i przychodom z wyświetleń reklam mogli nie tylko utrzymać rodzinę, ale i kupić ładniejszy dom oraz nowy samochód.
Claire stała się zakładnikiem wyższego standardu życia całej rodziny. Kiedy pewnego razu powiedziała, że nie chce już kręcić filmów na YouTube, jej rodzice odpowiedzieli, że w takim razie będą musieli wyprowadzić się z pięknego domu, wrócić do "normalnej pracy", a dziewczynka będzie mogła zapomnieć o miłym i wygodnym życiu.
– Tata mawiał, że jest nie tylko moim ojcem, ale i szefem. To duża presja. To niesprawiedliwe, że muszę być oparciem dla wszystkich – przyznała dziewczyna w Teen Vogue.
Druga strona popularności. Popularności, o którą dziewczynka wcale się nie prosiła. Dlatego przepisy wchodzące w życie w Stanach Zjednoczonych, nawet jeśli skupiają się tylko na finansach, są krokiem w dobrą stronę. Zwracają uwagę na problem, który do tej pory w Polsce nie jest w żaden sposób uregulowany prawnie.
Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem dyskusja obejmie też ogólne prawo do wizerunku dziecka czy wspomniane prawo do bycia zapomnianym. Teraz rodzice czerpiący zyski z pracy maluchów mogą czuć się usprawiedliwieni: skoro zyski są odkładane, to wszystko dzieje się legalnie i zgodnie z prawem. A w takim razie koniec z zabawą, czas stawać przed kamerą! Pracujemy, bo odłożoną kwotę trzeba jak najszybciej nadrobić.