Garmin Fenix 7 Pro - recenzja. Prawie pobiegłem po niego do sklepu
Ma wszystko, potrafi wszystko, wygląda świetnie - Fenix 7 Pro ma jednak jeszcze jeden haczyk, który sprawił, że ostatecznie 4300 zł, które musiałbym wydać na wersję, która mi się podoba, zostało w mojej kieszeni.
Ale po kolei.
Garmin Fenix 7 Pro - co nowego?
Nie tak znowu wiele, więc ta recenzja będzie w głównej mierze skupiać się na nowościach w porównaniu do poprzednich zegarków. Z najważniejszych nowości należy wymienić:
- nowy czujnik tętna (Elevate 5);
- obecność latarki wbudowanej w zegarek niezależnie od rozmiaru - wcześniej była tylko w największych modelach;
- obecność dwuzakresowego GPS w każdej wersji;
- zupełnie nowe parametry - Ocena wytrzymałości (Endurance Score) i Ocena formy na podbiegach (Hill Score);
- poprawiony wyświetlacz, głównie z uwzględnieniem czytelności w zamkniętych pomieszczeniach - nadal MIPS, żadne AMOLED-y, możecie być spokojni;
- nowe nakładki mapowe i nowe opcje wyświetlania danych na ekranie mapy (dzielony ekran z danymi i mapą, dane dookoła mapy),
- wszystkie Fenixy 7 Pro są w wersji "Solar" - nie da się kupić wariantu bez ładowania solarnego.
Ceny? W Polsce najtańszy Garmin Fenix 7 Pro kosztuje mniej więcej 3900 zł. Odmiany z szafirowym szkłem chroniącym wyświetlacz kosztują już bliżej 4300-4400 zł, natomiast najdroższe z całej gamy są modele 7X Pro Sapphire Solar, wycenione już na prawie 4900 zł.
Na testy do mnie trafiła środka wersja rozmiarowa, czyli "zwykła" 7 Pro (bez X i S) z szafirowym szkłem. I zanim przejdziemy do recenzji poszczególnych nowości, muszę napisać jedno:
Garmin Fenix 7 Pro w tym wydaniu wygląda wspaniale. I nie tylko wygląda.
Możliwe, że mam słabość do połączenia pomarańczowego z szarym, ale to jest jeden z argumentów, które mocno kierowały mnie w stronę sklepu i pozbycia się 4400 zł (wersji szafirowej nie potrzebuję), więc przyznaję się bez żalu. Ten Fenix 7 Pro po prostu... świetnie wygląda i jest to chyba pierwszy w historii "srebrny" Fenix, którego naprawdę mógłbym mieć dla siebie.
Dodatkowo, choć do tej pory wyznawałem zasadę, że "albo X, albo nic", środkowa wersja przekonała mnie w pewnym stopniu do tego, że Fenix może być jednak codziennym, wygodnym zegarkiem. Nie jest wprawdzie aż tak lekki i niezauważalny (73 g razem z paskiem), co mój prywatny Forerunner 955 (52 g), ale pewnie byłbym w stanie przehandlować tych 20 g za przyjemność obcowania z najzwyczajniej w świecie ładniejszym i wykonanym z przyjemniejszych materiałów zegarkiem. Który zresztą potrafi właściwie to samo.
Oj, chyba właśnie wygadałem się, dlaczego ostatecznie nie poszedłem do sklepu, więc przejdźmy szybko do omawiania najważniejszych różnic, które nie są tak subiektywne jak wygląd.
Garmin Fenix 7 Pro - czy wyświetlacz faktycznie jest lepszy?
Jeśli chodzi o rozmiary i rozdzielczość - nie, nic się nie zmieniło. To dalej jest ten sam MIPS, który niektórzy uwielbiają, natomiast inni z bólem oczu uciekają po AMOLED-owego Epixa czy 965.
Zmiany zaszły natomiast pod maską. Zgodnie z tym, co podaje Garmin, przeprojektowano piksele, podświetlenie i panel solarny tak, żeby poprawić czytelność w pomieszczeniach, zapewnić wyższą jasność, niższe zużycie energii i łatwiejsze dopasowanie do różnych warunków oświetleniowych. Tyle teorii i być może faktycznie coś się zmieniło, ale... trudno uznać to za radykalną zmianę. A już na pewno nie taką, żeby wyglądało to - w pomieszczeniach, o których Garmin specjalnie wspominał w swoim komunikacie prasowym - lepiej niż ekran MIP bez ładowania solarnego. Rezultat w dużym skrócie: tak, jak nie byłem wielkim fanem ładowania solarnego w zegarkach (co innego w komputerach rowerowych), tak nie jestem nim i teraz.
Powód? Raczej dość niszowy, ale nadal obecny w 7 Pro. Wyświetlacze MIP mają taką cechę, że są tym czytelniejsze, ile mocniej coś na nie świeci - właściwie odwrotnie, niż w przypadku standardowych wyświetlaczy. Jeśli nic na nie nie świeci, to wtedy zaczyna się problem i potrzebne jest dodatkowe podświetlenie - poza samym "wyświetlaniem" - które normalnie jest wyłączone.
I w warunkach wewnętrznych Fenix 7 Pro z szafirowym szkłem, założony na ten sam nadgarstek, co 955, przegrywa, jeśli chodzi o czytelność bez podświetlenia ekranu i przy umiarkowanym świetle - np. słabym świetle w łazience. Zerknięcie na 955 w stanie bez podświetlenia i bez podnoszenia nadgarstka - żaden problem. Fenix 7 Pro Sapphire? Trochę coś widać, trochę coś się od szafirowego szkiełka odbija, uczucia zdecydowanie mieszane. Wystarczy oczywiście, że podniesiemy nadgarstek i pozwolimy włączyć się podświetleniu, ale to trochę obejście problemu dookoła.
Poza tym, na szczęście, MIP w Fenixie 7 Pro jest tak samo dobry, jak był wcześniej. Jeśli ktoś się obawiał, że Garmin coś popsuje - spokojnie, nic takiego się nie stało. Jeśli ktoś jednak liczył na to, że nowa generacja będzie z punktu widzenia użytkownika faktycznie nową generacja i nowym doznaniem - nie liczyłbym na to. Na trochę więcej jasności i może trochę lepszą klarowność obrazu - tak. Ale na nic więcej.
Garmin Fenix 7 Pro - czym jest i jak spisuje się Ocena wytrzymałości?
W zamyśle jest parametrem dodatkowym, uzupełniającym wiedzą o naszej kondycji, uwzględniając przy tym głównie długodystansową wytrzymałość. Czyli coś, czego np. samo VO2max nie jest nam w stanie powiedzieć, natomiast w jakimś stopniu mogliśmy mniej więcej wyczytać z typu naszego obciążenia treningowego. Ale ani nie było to łatwe, ani wygodne, ani oczywiste - w sumie to to porównanie przyszło mi do głowy teraz i nigdy z tego tak nie korzystałem. Najbliżej chyba temu parametrowi do typu wytrenowania kolarskiego z wcześniejszych Garminów, gdzie mogliśmy się dowiedzieć, że np. właśnie odporność na zmęczenie na długim dystansie to nasza główna siła. Tyle tylko, że to było wyłącznie dla jazdy rowerem i też nie jest do końca tym, czym Ocena wytrzymałości.
Ta bowiem, przede wszystkim, obejmuje wszystkie spory, dodatkowo informując nas o tym, które sporty przyczyniają się do poprawy wytrzymałości w największym stopniu (małe ikonki na dole na zdjęciu powyżej). Dodatkowo - na zegarku i w aplikacji Garmin Connect - dostaniemy zestaw wykresów, pokazujący naszą punktację wytrzymałości w ostatnim czasie, krótki opis tego, jak nam się wiedzie, graficzne przedstawienie tego, gdzie znajduje się nasz wynik w skali "całości" i oczywiście punktowa ocena. W bonusie, jeśli zajrzymy do aplikacji, to tam podział źródeł wytrzymałości będzie jeszcze bardziej szczegółowy.
I jeszcze to:
I cały ten zamysł, szczególnie dla osób, które trenują z myślą o sportach wytrzymałościowych, jest wspaniały. Możliwość sprawdzenia tego, na jakim poziomie jest nasza wytrzymałość w porównaniu np. do zeszłych miesięcy, jak wpływa na nią nasz trening i ewentualne zmiany - i tak dalej, i tak dalej. Pojawia się tylko jeden problem - i nie, nie chodzi ani o dość abstrakcyjny wymiar numeryczny tego parametru, ani o ewentualne błędy w obliczeniach.
Chodzi raczej o fakt, że jest to parametr, który trzeba w dużej mierze samodzielnie interpretować, a dodatkowo - w jego obecnej formie - nie próbuje on nam ani trochę ułatwić sprawy. Tak, to miło wiedzieć, że ponad 96 proc. wpływu na moją wytrzymałość miało w zeszłym tygodniu jeżdżenie na rowerze, ale... to jest właściwie jedyne, co robię (dlatego w tym tekście oceny Oceny podbiegów nie znajdziecie, przykro mi). W takich okolicznościach informacja o tym, że kolarstwo jest głównym źródłem poprawy wytrzymałości jest kompletnie bezwartościowa. Gdyby system pokazał mi, które konkretnie aktywności pomogły poprawić ten parametr - to by było coś. Gdyby jeszcze przy każdej z nich pojawiła się informacja, dlaczego akurat ta aktywność była dobra, ewentualnie dlaczego była zła - to by już było całkowicie wspaniale. A gdyby jeszcze do tego pojawiła się dodatkowa informacja, co zrobić, żeby poprawić wynik - tłumy szalałby przez cały tydzień.
Niestety nic takiego na razie nie ma. Jest liczba, jest ocena słowna, jest - w przypadku ludzi monosportowych - niezbyt wartościowy podział. Musimy się sami domyślić, że "aaaa, pewnie chodzi o długi czas trwania i niską intensywność", i wtedy obserwować, czy Ocena wytrzymałości idzie w górę, czy może trzeba utrzymać intensywność i zwiększyć objętość.
Oczywiście nikt nie broni nam tego robić, ale trochę tutaj za mało "dogotowania", którego można byłoby oczekiwać od zegarka za 4000 zł i więcej, wydanego w 2023 r. i będącego topem topów lini modelowej Garmina - przynajmniej jeśli poruszamy się w obrębie cennika dla śmietelników. Tym bardziej, że masa funkcji obecnych w Garminach od dawna, jest już w dużo większym stopniu zautomatyzowana, serwując nam nie tylko oceny, ale i porady oraz wygodniejsze w analizie informacje. Tutaj jest na surowo.
Co jednak nie zmienia faktu, że czekam z niecierpliwością na rozwój tej funkcji. Z drugiej strony, mój obecny plan treningowy zakłada bardzo dużo spokojnych treningów i pojedyczne dni intensywnej aktywności. Szansa na to, żebym nie poprawiał Oceny wytrzymałości, jest prawie zerowa. Z drugiej strony - spadek tej wartości albo trzymanie się na jednym poziomie oznaczałoby, że czas na zwiększenie objętości. Więc nie jest to znowu taka nieprzydatna funkcja i na pewno będę z niej korzystał (o tym za chwilę).
Garmin Fenix 7 Pro - nowy czujnik tętna (Elevate 5)
Zacznijmy może od jednego - czy Elevate 5 oferuje obecnie coś więcej, niż poprzednia generacja tego czujnika, jeśli chodzi o dodatkowe funkcje. Odpowiedź jest prosta: nie. Jeśli coś się zmieni - pewnie zaktualizuję tekst, ale w tym momencie nie ma i taki właśnie zegarek kupujecie.
Można więc zadać inne pytanie - czy Elevate 5 w codziennym użytkowaniu jest dobry i wyraźnie lepszy niż Elevate 4. Tutaj odpowiedź - przynajmniej na moim nadgarstku - brzmi kolejno: "zdecydowanie tak" i "nie zauważyłem".
Zerknijmy najpierw na krótką i lekką aktywność, z dwoma bardzo krótkimi i bardzo dynamicznymi zrywami:
Początkowo Elevate 5 radzi sobie umiarkowanie dobrze, ale po krótkiej rozgrzewce (albo poprawieniu zegarka na nadgarstku) dołącza do reszty stawki i idzie mu po prostu bardzo dobrze. Może nawet wzorowo, patrząc na wzorcowy wykres z pasa tętna (HRM Dual, nie wierzcie opisowi obrazka, w którym się pomyliłem). Różnice na wykresie są wprawdzie widoczne, ale wynoszą one przeważnie 1 BPM - albo nawet mniej. Gdyby trochę zmniejszyć skalę, wszystkie trzy linie całkowicie by się na siebie nakładały.
Problem pojawia się pod koniec, przy krótkich, 20-sekundowych strzałach "do oporu". W tym pierwszym przypadku oba czujniki Garmina (Elevate 5 w Fenixie 7 Pro i Elevate 5 w 955) nie tylko mają wyraźne opóźnienie, ale i łapią tętno dopiero w momencie, kiedy zaczyna ono już spadać ze swojego szczytu. W przypadku drugiego krótkiego ataku jest już zdecydowanie lepiej, aczkolwiek również i tutaj szczyt zostaje zdecydowanie podstrzelony i złapany zostaje spadek tętna - na szczęście wzorowo.
Niestety niektórych ograniczeń optycznych czujników tętna nie da się najwyraźniej przeskoczyć.
Zobaczmy jeszcze inny wykres, tym razem z uczciwymi interwałami, trwającymi mniej więcej 5 minut:
Absolutne zero zastrzeżeń z mojej strony, pomijając może dziwnie niskie początkowe tętno - poza tym wykresy nakładają się właściwie wzorowo, nawet pomimo tego, że HRM Dual (znowu źle zapisałem) rejestruje tętno niższe o 1-3 BPM. Pomijalna różnica.
Mamy więc - albo ja mam, bo czujniki optyczne u jednych będą działać lepiej, u innych gorzej - do czynienia z naprawdę dobrym czujnikiem, który może i nie czyni cudów, ale do 99,9 proc. treningów nada się świetnie, i nie będziemy musieli zabierać ze sobą dodatkowego czujnika.
Z drugiej strony, przy moim zastosowaniach... dokładnie to samo mogę napisać obecnie o czujniku poprzedniej generacji w moim 955. Powoli też dochodzę do wniosku, że moje recenzje kolejnych sprzętów Garmina sabotują jego sprzedaż, sugerując, że zawsze i wszędzie 955 będzie najlepszym wyborem. Przykro mi, nic nie poradzę.
Garmin Fenix 7 Pro - latarka
Można się trochę nabijać z tego, że Garmin podaje to jako ważną nowość, ale śmianie się będzie trwało tylko tak długo, jak długo nie kupimy zegarka w nią wyposażonego. To po prostu działa i w momencie, kiedy mamy taki dodatek, zaczynamy z niego korzystać, a potem zastanawiamy się, jak mogliśmy wcześniej bez tego żyć.
Nie zauważyłem przy tym, żeby - mimo mniejszych rozmiarów - latarka w Fenixie 7 Pro świciła w znacząco inny sposób niż w Fenixie 7X, więc możecie spokojnie zapomnieć o latarce w telefonie - ta jest po prostu wygodniejsza i bardziej pod ręką. Albo bardziej na ręce.
Fenix 7 Pro - co jeszcze trzeba wiedzieć?
Że wcześniejsza część recenzji była dla Fenixa 7 Pro zdecydowanie surowa, ale głównie dlatego, że trudno wśród tych nowości znaleźć przynajmniej jedną, która byłaby w stanie absolutnie zachwycić i zmusić do krzyknięcia: tak, to jest to, muszę to mieć i wy też musicie. Tym bardziej, że większość zmian w oprogramowaniu trafi na starsze zegarki, natomiast takie nowości jak dodanie dwuzakresowego GPS do wszystkich modeli uważam za naprawianie wcześniejszych błędów - jak inaczej można bowiem traktować fakt, że Forerunner 255 miał swojego multibanda, natomiast część Fenixów nie? Aż trochę nie wypada. Natomiast dodatek latarki do wszystkich rozmiarów jest fantastycznym posunięciem - ale to tylko bonus uprzyjemniający w dużym stopniu życie, a nie - w większości przypadków - coś, co je zmienia.
Natomiast część mniej surowa jest taka, że Fenix 7 Pro jest po prostu wspaniałym zegarkiem sportowym, nie da się go opisać w inny sposób. Wygląda świetnie, jest świetnie wykonany, ma użytkowo świetny ekran (nie, dalej nie jest piękny), bardzo dobry czujnik tętna i przepotężne możliwości związane ze sportem (których opis znajdziecie m.in. tutaj). Do tego teraz jest kompletny - niezależnie od rozmiaru dostaniemy absolutnie wszystko, wliczając w to wspomniany super-precyzyjny multiband, latarkę czy ładowanie solarne. Oraz oczywiście fantastyczny czas pracy na jednym ładowaniu, aczkolwiek ten jest identyczny jak w przypadku poprzednika.
Fenix 7 Pro jest więc wszystkim, co Garmin ma najlepszego - i to jest naprawdę dobre - tyle tylko, że ułatwia wybór tym, którzy chcą mieć Fenixa i mają spory budżet. Nie wpakujesz się tutaj np. w sytuację, gdzie idziesz po Fenixa, kupujesz Fenixa, a potem się orientujesz, że nie ma multibanda i latarki albo ładowania solarnego. Tutaj dostajesz wszystko z automatu - i w bonusie 32 GB pamięci w każdej wersji, zamiast 16 GB, jeśli zamierzasz zwiedzać z mapami cały świat. Można też pewnie po cichu liczyć, że z tego nowego czujnika tętna będzie coś więcej, niż jest teraz - ale lepiej kupować sprzęt na bazie jego obecnych możliwości, a nie obietnic.
Fenix 7 Pro - warto dopłacić?
Jeśli po prostu chcecie Fenixa, z jego świetnymi możliwościami i fantastycznym czasem pracy i nie macie nieograniczonego budżetu - moim zdaniem niespecjalnie warto jest dopłacać. Przeżyjecie bez latarki, dostaniecie nowe funkcje software'owe, różnica w jakości ekranu nie zmiecie was z planszy, a ładowanie solarne jest fajne, ale nie niezbędne. Możecie w wprawdzie - szczególnie jeśli biegacie w gęstym mieście albo lesie - tęsknić za multibandem i w końcu zabraknie wam miejsca na mapy, jeśli przesadzicie, ale to tyle. Za to wydacie w sklepie 2500 zł, a nie 3900 zł. 1400 zł to jednak monstrualna różnica, bo dopłacacie ponad 50 proc. tego, co początkowo planowalibyście wydać.
Nawet jeśli zamarzy wam się ładowanie solarne, to nadal (dla wersji 7), różnica w cenie wynosi niemal równo 1000 zł. Dalej sporo i dalej nie wiem, czy bym dopłacił.
Różnica w cenie zaczyna się zacierać dopiero wtedy, kiedy chcecie kupić 7 Sapphire Solar, którego obecnie polskie sklepy wyceniają na ok. 3500 zł. Przy 400 zł można się już poważnie zastanowić, czy nie lepiej wskoczyć już w nowszy i wyżej pozycjonowany zegarek. Z drugiej strony - mam wrażenie, że gdy zacierają się różnice w cenie, zacierają się też różnice między zegarkami. 32 GB mamy tu i tu, szafir jest tu i tu, dwuzakresowy GPS jest tu i tu, funkcje sportowe z czasem się zrównają i na dobrą sprawę zostajemy chyba głównie z... latarką i nowszym czujnikiem tętna. Jeśli dla kogoś tych 400 zł nie robi różnicy - proszę bardzo, to świetny zegarek. Sam bym pewnie w takiej sytuacji dołożył, żeby mieć taką kombinację kolorystyczną, jak w testowanym egzemplarzu.
Garmin Fenix 7 Pro - zalety:
- fantastyczny wygląd (subiektywne, ale to subiektywna recenzja)
- zwykła wersja 7 nie jest tak wielka i ciężka, jak może się wydawać, a w końcu ma latarkę
- latarka dostaje plusa jako osobny punkt
- 32 GB pamięci w każdej wersji
- mega dokładny dwuzakresowy GPS w każdej wersji
- szafirowe szkło w każdej wersji
- Ocena wytrzymałości zdecydowanie ma potencjał
- rewelacyjny czas pracy na jednym ładowaniu
- dokładny optyczny czujnik tętna
Garmin Fenix 7 Pro - wady:
- trudno znaleźć w nim coś naprawdę "Pro", poza tym, że Garmin wpakował tu wszystko, co miał, przy czym... większość z tego dało się już kupić wcześniej, tylko trzeba było sprawdzić, który zegarek co ma
- nowe funkcje w oprogramowaniu są obiecujące, ale... trafią też do starszych modeli
- jeśli ktoś szuka jak najtańszego Fenixa, to może spokojnie kupić zwykłe 7 i jest spora szansa, że niewiele straci, a oszczędzi małą fortunę
- nowy czujnik tętna potrafi aktualnie to samo, co stary
- nowa generacja ekranu MIP nie wygląda na rewolucję