REKLAMA

Astronomowie zaobserwowali, jak gwiazda dosłownie pożera jedną ze swoich planet

Astronomom udało się zaobserwować moment, w którym odległa gwiazda dosłownie pochłania krążącą wokół niej planetę. Według naukowców planeta o rozmiarach porównywalnych z „naszymi” gazowymi gigantami jak Jowisz czy Saturn została wchłonięta przez gwałtownie rozszerzającą się gwiazdę, co spowodowało niezwykle jasny rozbłysk światła. Możliwe, że taki sam los, w bardzo odległej przyszłości, czeka Ziemię.

goraca egzoplaneta
REKLAMA

To pierwszy raz, gdy udało się zaobserwować moment, w którym dobiegająca kresu swego życia, pęczniejąca coraz bardziej gwiazda wchłonęła jedną z krążących wokół niej planet. 

REKLAMA

Co sprawia, że gwiazdy pęcznieją?

Co jest przyczyną procesu, w którym gwiazda rozszerza się do rozmiarów, które osiągają orbity planet w jej układzie planetarnym? Bez wdawania się w szczegółowe opisy, przyczyną jest wyczerpanie się wodorowego paliwa w jądrze gwiazdy. Gdy zaczyna brakować w nim wodoru, kurczy się ono pod wpływem grawitacji. W górnych warstwach gwiazdy wciąż jednak zachodzi proces fuzji wodoru. Górne warstwy gwiazdy są ogrzewane przez coraz gorętsze jądro, które nagrzewa się pod wypływem kurczenia się. To prowadzi do podgrzania górnych warstw gwiazdy, co prowadzi do ich rozszerzenia. Gdy jej zewnętrzne warstwy rozszerzają się, w naturalny sposób prowadzi to do tymczasowego zwiększenia jej rozmiarów. 

Gwiazda staje się wtedy tym, co określa się jako „czerwonego olbrzyma”. Trzeba jednak pamiętać, że taki proces zachodzi jedynie w przypadku gwiazd o masie porównywalnej ze Słońcem. Inne, masywne gwiazdy przechodzą swoją finalną transformację inaczej. W tym przypadku jednak mamy do czynienia z gwiazdą, jak najbardziej porównywalną z naszą macierzystą gwiazdą. Za około pięć miliardów lat, Słońce również osiągnie etap, w którym w jego jądrze zacznie brakować wodoru, co doprowadzi do jego rozszerzenia. Możemy być pewni, że Merkury i Wenus nie przetrwają tego co nastąpi później. Tej pewności nie mamy w przypadku Ziemi - Słońce być może nie napęcznieje aż tak, by osiągnąć orbitę naszej planety. Tak czy owak, będzie to spektakularny koniec Układu Słonecznego, jaki znamy. To jednak nastąpi za kilka miliardów lat, więc póki co wróćmy, do jakich obserwacji dokonano obecnie.

Pierwsze oznaki wskazujące na osobliwą kosmiczną katastrofę pojawiły się już w 2020 roku. Wtedy to Kishalay De, stypendysta Massachusetts Institute of Technology (MIT) przy przeglądaniu wyników obserwacji pochodzących z Zwicky Transient Facility w Obserwatorium Palomar w Kalifornii zauważył erupcję światła. Okazało się, że jego źródłem jest gwiazda w gwiazdozbiorze Orła, oddalona od nas o 12 000 lat świetlnych. Jej jasność, przez okres 10 dni, wzrosła kilkaset razy!

Dalsze obserwacje przy użyciu kamery na podczerwień w Obserwatorium Palomar pokazały, że gwiazda była „szalenie jasna" w spektrum tzw. bliskiej podczerwieni, co oznaczało, że po początkowym błysku o temperaturze bieli, gwiazda wyrzuciła w przestrzeń gaz o niższej temperaturze, który skondensował się w pył widoczny w podczerwieni.

Odkrycie, którego dokonano przypadkiem

Naukowcy podejrzewali, że doszło do fuzji gwiazd, czyli zjawiska, w którym jedna gwiazda pochłania drugą. Jednak dalsze obserwacje prowadzone z Obserwatorium Keck na Hawajach poddały tę hipotezę w wątpliwość. W przypadku fuzji gwiazd najczęściej dochodzi do wyrzucenia przez w przestrzeń kosmiczną wodoru i helu. Tym razem niczego takiego nie zaobserwowano. 

W związku z tym przeanalizowano dane pochodzące z obserwacji teleskopu kosmicznego Neowise należącego do NASA. Przy użyciu spektrum podczerwieni okazało się, że rozbłysk był na tyle słaby, że jego źródłem musiał być obiekt, który około 1000 razy mniejszy od gwiazdy. To oznaczało, że doszło do zderzenia nie dwóch gwiazd, a gwiazdy i planety. 

Jak mówi wspomniany Kishalay De:

REKLAMA

Jak wiele odkryć w nauce, tak i to stało się przypadkowym odkryciem, które naprawdę otworzyło nam oczy na nowy rodzaj zjawiska. To bardzo istotne, bowiem taki będzie ostateczny los Ziemi. Jeśli to jakieś pocieszenie, to stanie się to za około 5 mld lat.

Co istotne, gwiazda wygląda dziś bardzo podobnie do tego, jak prezentowała się przed wchłonięciem planety. Jedynym wyjątkiem jest powstały niewielki obłok pyły, który jest pozostałością po planecie, a który został wyrzucony podczas samego rozbłysku. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA