Na orbicie trwa właśnie pościg. Rosyjski satelita goni za amerykańskim
Tajny amerykański satelita wojskowy ma od jakiegoś czasu specyficznego towarzysza - jest nim satelita rosyjski, który wydaje się śledzić obiekt z USA po orbicie. Chodzi o amerykańskiego satelitę o nazwie USA-326, którego od sierpnia 2022 obserwuje wystrzelony przez Rosję Kosmos-2558 znajdujący się na tej samej orbicie.
Trajektoria lotu rosyjskiego obiektu oraz brak jakichkolwiek wyjaśnień ze strony Moskwy sprawiają, że wielu obserwatorów tego, co dzieje się na ziemskiej orbicie, jest przekonanych, że Rosjanie zwyczajnie szpiegują amerykańskie poczynania w kosmosie. Nie jest to zresztą pierwszy taki przypadek. Wiadomo o przynajmniej dwóch innych „inspektorach”, czyli specjalnych satelitach krążących wokół Ziemi, których celem jest śledzenie innych pojazdów.
Rywalizacja mocarstw w kosmosie to nic nowego.
Jeśli rzeczywiście podążający za amerykańskim obiektem satelita jest specjalnie przystosowany do fotografowania i zbierania danych na temat innych satelitów, jego możliwości mogą być imponujące. Nawet bowiem satelity stworzone do prowadzenia obserwacji Ziemi są w stanie robić naprawdę wysokiej jakości zdjęcia innych obiektów w przestrzeni kosmicznej.
Oczywiście działalność wywiadowcza w kosmosie nie jest niczym nowym. Cała era podboju kosmosu zaczęła się tak naprawdę od rywalizacji dwóch mocarstw USA i ZSRR i prób osiągnięcia przez nie przewagi na kosmicznej arenie.
Pierwsze rakiety kosmiczne były rozwinięciem technologii militarnych opracowanych jeszcze w czasach II Wojny Światowej, a możliwość umieszczenia obiektów w kosmosie służyła nie tyle badaniom i postępowi naukowemu (który odbywał się i tak, niejako przy okazji), ile demonstracji możliwości przenoszenia broni atomowej szybko na wielkie odległości.
Kiedy ZSRR wystrzelił w kosmos Sputnika 1 w 1957 roku, wszyscy w USA martwili się nie tym, że Rosjanie są bardziej zaawansowani w dziedzinie badania przestrzeni kosmicznej, a tym, że od tej pory mogli bez problemu zaatakować Amerykę międzykontynentalnymi rakietami balistycznymi mogącymi przenosić głowice nuklearne. Pierwszy lot człowieka w kosmos i wyścig na Księżyc również służyły głównie pokazaniu przewagi, a nie pogoni za nowymi odkryciami.
Statki kosmiczne szpiegują się nawzajem od wielu dekad. Nie potrzeba do tego nadzwyczajnych umiejętności, zwłaszcza jeśli ma się wieloletnie doświadczenie w podboju kosmosu. Do tej pory, tak naprawdę wszystko, co było do tego konieczne to umieszczenie swojego satelity na orbicie wyższej niż pojazdy, które miały być obserwowane. Teraz jednak wydaje się, że Rosja próbuje nowych rozwiązań, które polegają na śledzeniu innych satelitów.
Kosmiczny pościg trwa.
Generał James H. Dickinson, dowódca US Space Command, czyli Dowództwa Kosmicznego w Departamencie Obrony USA (nie mylić z niedawno utworzonym US Space Force) znanego jako SPACECOM, powiedział stacji NBC News:
To naprawdę nieodpowiedzialne zachowanie. Widzimy, że rosyjski Kosmos-2558 jest na podobnej orbicie do jednego z naszych obiektów o wysokiej wartości dla rządu USA.
Generał Dickinson dodał, że USA również będą monitorować działania rosyjskiego statku kosmicznego. Wszystko, co wiemy na temat amerykańskiego satelity to, to że USA-326 uczestniczy w programie o „overhead reconnaissance", czyli po prostu obserwacji powierzchni Ziemi w celach wywiadowczych, która w militarnym żargonie określana jest jako »kosmiczny rekonesans«.
Astrofizyk z Uniwersytetu Harvarda, Jonathan McDowell opisuje sposób działania rosyjskiego satelity w następujący sposób:
Jeśli wyobrazisz sobie dwóch sportowców biegnących po bieżni na różnych torach, a jeden jest szybszy od drugiego, to co jakiś czas jeden będzie okrążał drugiego i mija go z bliska.
Jeśli przełożymy to na parę satelitów, których bieżnią jest orbita wokół Ziemi, każde takie okrążenie może być okazją do zrobienia zdjęcia.
Według obserwacji McDowella Kosmos-2558 wykonał tylko w marcu 2023 roku cztery bliskie przejścia obok USA-326. Rosyjski satelita zazwyczaj przelatuje obok amerykańskiego pojazdu w odległości około 50 km. To wystarczająca odległość, by ryzyko kolizji było praktycznie zerowe, ale jednocześnie na tyle blisko, by prawdopodobnie uzyskać szczegółowe zdjęcia.
Jak na to wszystko reagują Amerykanie? Przede wszystkim podjęli oni decyzję o nieznacznym zwiększeniu prędkości swojego satelity, co pozwoliło mu na osiągnięcie wyższej orbity. To sprawiło, że wg hobbystów zajmujących się śledzeniem satelitów, rosyjski pojazd zamiast planowanych 31 kilometrów znalazł się 7 kwietnia 45 kilometrów od swojego amerykańskiego celu. To jednak rozwiązanie na krótką metę, ponieważ Rosjanie również mogą przenieść swojego satelitę na wyższą orbitę. Kosmiczna gra w kotka i myszkę będzie w takim razie trwać nadal.