REKLAMA

Chcą wzniecić wielką chmurę pyłu z Księżyca, żeby ratować Ziemię. Zaraz, co?

Pomysł wykorzystania pyłu z powierzchni Księżyca do walki z ocieplaniem klimatu na powierzchni Ziemi na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka wydaje się niedorzeczny. Jak się jednak okazuje, taki pomysł faktycznie istnieje. Co ważne, wcale nie oznacza to konieczności przywiezienia na Ziemię olbrzymich ilości regolitu ze Srebrnego Globu. O co zatem chodzi?

03.03.2023 12.37
Księżyc
REKLAMA

W najnowszym artykule naukowym badacze zaproponowali zmniejszenie ilości światła słonecznego padającego na powierzchnię Ziemi poprzez przesłonięcie jej drobnym pyłem pochodzącym z powierzchni Księżyca. Według naukowcy ów pył można by umieścić w przestrzeni kosmicznej między atmosferą Ziemi a Słońcem. Zanim wiatr słoneczny i ciśnienie promieniowania rozproszyłoby ów pył, przesłaniałby on nam słońce przez około tygodnia. Efekt? Ów pył, przynajmniej teoretycznie, zmniejszyłby ilość promieniowania słonecznego padającego na Ziemię o niemal dwa procent. To z kolei spowodowałoby przynajmniej spowolnienie zmian klimatycznych.

Czytaj także:
- Ludzkość musi ustalić oficjalny czas księżycowy. Oto dlaczego
- Ziemia wschodząca nad horyzontem Księżyca. Fenomenalne zdjęcia z koreańskiej sondy kosmicznej

REKLAMA

Ile pyłu trzeba, aby schłodzić Ziemię? Duuuuużo

Jest jeden problem związany z tym pomysłem. Aby odnotować wymierne skutki takiego przedsięwzięcia na orbitę należy dostarczyć…uwaga… 10 milionów ton pyłu. Rocznie. Aby unaocznić skalę problemu, jest to sto razy więcej niż ludzkość wysłała na orbitę w całej historii eksploracji przestrzeni kosmicznej trwającej już od ponad sześciu dekad.

Pewnym „ułatwieniem” jest tutaj fakt, że wysłanie czegokolwiek z powierzchni Księżyca dzięki sześciokrotnie niższej grawitacji jest dużo łatwiejsze niż z powierzchni Ziemi. Aby z powierzchni Ziemi wysłać tyle pyłu w przestrzeń, musielibyśmy wykonać 700 razy więcej lotów niż dotychczas wykonała ludzkość. Z Księżyca byłoby tego nieco mniej, przy czym naukowcy skłaniają się ku elektromagnetycznemu wynoszeniu pyłu na orbitę. Jak na razie jednak szczegółów takiego systemu nie opracowano.

Pył księżycowy pobrany z powierzchni Księżyca, np. z bieguna północnego i wystrzelony z niego z prędkością 3-5 km/s w kierunku punktu libracyjnego L1 przesłaniałby Ziemię w stopniu równoważnym zasłonięciu Słońca przez tydzień w ciągu roku.

REKLAMA

Punkt libracyjny L1 to punkt znajdujący się na linii łączącej Ziemię i Słońce, w odległości ok. 1,5 mln km od Ziemi. W tym miejscu oddziaływanie grawitacyjne Ziemi i Słońca równoważą się, przez co obiekty (sondy kosmiczne czy pył) znajdujące się w tym miejscu utrzymują stałe położenie względem Ziemi. Obecnie znajdują się tam obserwatoria kosmiczne takie jak SOHO (Solar and Heliospheric Observatory) oraz DSCO (Deep Space Climate Observatory). Tutaj warto zauważyć, że gdyby ktoś dostarczył tam miliony ton pyłu księżycowego, oznaczałoby to najprawdopodobniej koniec pracy tych teleskopów.

Cały powyższy pomysł oczywiście póki co jest czysto teoretycznym rozważaniem nad tym, co będziemy mogli zrobić jeżeli sytuacja stanie się na tyle poważna, że będziemy musieli wyłuskać sobie trochę dodatkowego czasu na poradzenie sobie ze zmianami klimatu. Póki co, nie ma jeszcze systemu wystrzeliwania pyłu z Księżyca w kierunku L1, a mimo lat starań, wciąż żaden człowiek nie stanął w XXI wieku na powierzchni Księżyca. Być może wszystko się zmieni w ciągu najbliższej dekady. Jakby nie patrzeć program Artemis się rozpoczął, a i Chiny poinformowały, że w 2030 roku zamierzają postawić swoich astronautów na Srebrnym Globie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA