Drogi będą ładowarkami. Samochody elektryczne zaczną mieć sens
Jeśli auta będą mogły ładować się podczas jazdy, nie będą potrzebowały aż tak dużych baterii o sporym zasięgu. Szwedzcy naukowcy uważają, że dzięki elektrycznym drogom można będzie skuteczniej zachęcić ludzi do rezygnacji z silników spalinowych.
Naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego Chalmers przeanalizowali, jak samochody poruszają się po szwedzkich i europejskich drogach. Z ich badań powstały szacunki, z których wynika, że wdrożenie elektrycznych dróg na 25 proc. najbardziej ruchliwych odcinków mogłoby doprowadzić do redukcji rozmiaru akumulatorów w samochodzie.
Im mniejszy akumulator, tym mniejsze zapotrzebowanie na surowce niezbędne do jego wyprodukowania. Co za tym idzie – koszt byłby niższy.
To rozumowanie ma sens. W końcu pojazd nie potrzebowałby zapasu energii, aby pokonać określony dystans, skoro mógłby podładować się w trakcie podróży. Zdaniem szwedzkich naukowców elektryczne drogi zmniejszyłyby przy okazji zapotrzebowanie na prąd. W końcu obecnie najczęściej właściciele takich aut ładują je w nocy czy zaraz po pracy, co obciąża linie w określonych godzinach.
Drogi ładujące auta to nie żadne science-fiction
W Skandynawii czy nawet w Niemczech już powstały krótkie, testowe trasy pozwalające ładować pojazdy. Wprawdzie niektóre rozwiązania skupiają się przede wszystkim na ciężarówkach, a prąd dostarczany jest jak w przypadku pociągów czy trolejbusów. Historia tramtrojebusów pokazuje, że może nie ma sensu takie mieszanie systemów.
Właśnie dlatego rozwija się też idee elektrycznych dróg, które ładują samochody indukcyjnie. Taki odcinek szykowany jest m.in. w Detroit, ale też w niemieckim Balingen. Kilometrowy fragment ma ładować elektryczny autobus dojeżdżający do miasta. Mało, ale plany są bardziej ambitne. Np. Szwedzi już budują 21-kilometrową część do ładowania elektryków. Ma być ukończona w 2026.