REKLAMA

Balon kontra satelita. Czym lepiej się szpieguje?

Choć wydawało się, że w erze satelitów balony będą przeżytkiem, to wracają one na scenę w wielkim stylu. Do czego mogą przydać się wojskowe balony? Tu niewiele zmieniło się do wieków. Chodzi o podglądanie i podsłuchiwanie.

Balon kontra satelita. Czym lepiej się szpieguje?
REKLAMA

Balony idealnie nadają się do jednego z najważniejszych zdań w wojsku - rozpoznania elektromagnetycznego SIGINT (Signals Intelligence). Choć nazwa ta brzmi mało interesująco, jest to jeden z kluczy do pokonania przeciwnika. SIGINT umożliwia wykrycie, przechwycenie i namierzenie źródeł łączności. W ten sposób, z dokładnością do centymetrów, ustalić można gdzie np. stacjonują żołnierze, czy gdzie znajduje się centrum dowodzenia. W takim wypadku nie pomoże najlepsze nawet, tradycyjne maskowanie lub ukrycie sztabu w budynku.

REKLAMA

W związku z tym, że łączność w wojsku to podstawa, odpowiednio czuły i wyrafinowany sprzęt SIGINT jest w stanie dostarczyć bezcennych danych. Tym bardziej, że umożliwia on także przechwytywanie samych rozmów czy lokalizowanie radarów, w tym obrony przeciwlotniczej lub okrętów, a nawet sygnałów przekazywanych z lecącej rakiety do wyrzutni.

Zbieranie danych przez SIGINT odbywa się zazwyczaj z satelity, samolotów latających w międzynarodowej przestrzeni powietrznej lub specjalistycznych okrętów wojennych. Wkrótce polska flota ma mieć na wyposażeniu takie właśnie jednostki.

Satelity zbierające sygnały zwykle są umieszczane na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO), na wysokości od 500 do 1000 km, lub na orbicie geostacjonarnej, na znacznie większej wysokości 36 tys. km. Chociaż gromadzenie tego typu danych wywiadowczych przez satelity jest dość skuteczne, istnieją pewne ograniczenia.

Satelita na orbicie LEO okrąży Ziemię w ciągu 70 do 100 minut, ale nie minie ponownie tego samego punktu nad Ziemią przez 14 do 20 godzin, w zależności od wysokości, na jakiej się znajduje. Dzieje się tak, ponieważ nasza planeta również się porusza. Poza tym, satelita na takiej orbicie przebywa nad celem na Ziemi tylko przez 20 minut. Zwiększenie liczby satelitów pomaga, ale nadal będą duże przerwy w ciągłym pokryciu danego terenu.

Satelita geostacjonarny teoretycznie rozwiązuje problem, ale znajduje się około 36 tys. km od powierzchni Ziemi, mogą mu umknąć ważne, ale słabe sygnały. Chiny próbowały wypełnić luki w obserwacji USA. W 2020 r. wystrzeliły na orbitę o wysokości 600 km trzy nowe satelity rozpoznawcze z serii Yaogan-30, w ramach konstelacji zwanej Chuangxin-5 (CX-5), podnosząc liczbę satelitów w sieci do 21.

To wszystko jednak nie wystarcza. Dlatego Chińczycy sięgnęli po balony stratosferyczne. Znajdują się one "tylko" 20 - 40 km od powierzchni ziemi. A więc mogą wyłapywać wiele sygnałów, które nie docierają do satelitów. Mogą też robić dokładniejsze zdjęcia niż satelity i są od nich dużo tańsze, choć bardziej narażone na zestrzelenie.

REKLAMA

Przede wszystkim jednak mogą przebywać nad zaplanowanym obszarem znacznie dłużej, a w przypadku gdy balon ma napęd i możliwość sterownia - mają opcję stałego zawiśnięcia w wyznaczonym miejscu i przekazywania zebranych danych czy zdjęć do satelity. Balon sterowany może być przez Sztuczną Inteligencję, której algorytmy zostały wyuczone w kontrolowaniu toru lotu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA