Wyeliminowali największą wadę e-rowerów. Wreszcie nie jest to masywny klocek
Rowery elektryczne ułatwiają jazdę, ale jednak bateria wpływa na wygląd i wagę pojazdu. Firma z Detroit znalazła złoty środek. Na pierwszy rzut oka ich 32lb Detroit Bikes–Electric wygląda jak każdy jednoślad napędzany wyłącznie siłą mięśni.
Opowiem wam o moim ulubionym rowerze. Chociaż dziś jeżdżę głównie na szosie, to ta czarna piękność zajmuje istotne miejsce w moim sercu. No i w kuchni, gdzie stoi. Model nieistniejącej już firmy Polkabikes zauroczył mnie prostotą. Ot, cienka rama, koła, łańcuch, hamulce – nic więcej. To single-speed, a więc uproszczony do granic możliwości. Dla mnie tą granicą są hamulce, bo teoretycznie można przerobić go na tzw. ostre koło.
Lekki, zwiewny, wygodny – czego chcieć więcej? Oczywiście z czasem zapragnąłem dłuższych i szybszych wyjazdów. I choć pewnie dałoby się zrobić na mojej "Polce" 100 km naraz, to aż do takich wyczynowców nie należę. Na razie rower się więc głównie kurzy – czasami służy jako suszarka – i tylko od czasu do czasu zabieram go na rundki po okolicy. Może nie jest najpraktyczniejszy, ale najpiękniejszy: na pewno!
Myślałem, że rower elektryczny nieprędko zbliży się do takiego wyglądu
Rowery elektryczne są świetne i nie dziwi mnie, że coraz więcej Polaków będzie decydowało się na ich zakup. Bateria wpływa jednak na ich wygląd. To kolosy – grube, masywne, ciężkie. Nie mam pretensji do producentów, bo coś za coś. I tak robią wiele, żeby pójść na kompromis. Zamiast centralnych, odczepianych baterii, montują je w piaście albo wewnątrz ramy. Ta jednak jest niestety gruba i ciężka.
Na szczęście wydaje się jednak, że rozmiary to po prostu choroba wieku dziecięcego. Ciekawym przykładem na to, że można pozbyć się kilogramów i zbędnych centymetrów jest 32lb Detroit Bikes–Electric. Wprawdzie wciąż waży ok. 15 kg, ale to jednak nieco mniej niż większość "elektryków". Co jednak najważniejsze, na pierwszy rzut oka prezentuje się jak zwykły rower retro. Tyle że w piaście jest silnik, odpowiadający za wspomaganie.
Co jednak najważniejsze, nie jest to ciekawostka zza oceanu. Zapewne mało kto z nas zdecyduje się na transport tego modelu, choć wygląd jest kuszący (cena nieco mniej: 2,6 tys. dol.) Widziałem nowości na 2023 rok jednego z polskich producentów. Motywem przewodnim nadchodzących jednośladów jest właśnie wygląd. A konkretnie uczynienie z elektryków rowerów przypominających pojazdy bez wspomagania. Nie mają aż tak cienkiej ramy, ale efekt i tak jest ciekawy oraz przyciągający wzrok.
Zapewne znajdą się tacy, których od e-rowerów odstrasza nie tylko cena, ale także często ich "motorowy" wygląd czy specyfikacja. Chcemy docierać z punktu A do punktu B, to jest najważniejsze, ale niemal równie istotne jest też to, na czym się poruszamy. W ten sposób wyrażamy siebie, a na ciężkim i masywnym elektrykU trudno o zadowalający efekt. Na szczęście jak widać branża doskonale zdaje sobie z tego sprawę i zamierza zareagować na oczekiwania e-rowerzystów.