Niezwykłe losy polskiego kamuflażu. Puma miała poważną wadę
Ten kamuflaż Wojska Polskiego jest z kilku względów wyjątkowy. Był najkrócej używanym wzorem maskującym w naszej armii, ostatnim wprowadzonym w czasach PRL. Mundury nim pokryte były bardzo wygodne, ale szybko z nich zrezygnowano z powodu kompromitującej wady.

Kamuflaż wz. 89 "Puma" był następcą kamuflażu wz. 68 Moro, o którym nie tak dawno pisałem. Miał on zdecydowanie lepiej maskować niż wspomniane ponure, szare "moro".
Podkład munduru miał jasnozielony kolor. Na nim z kolei nałożone były małe plamki w kolorze ciemnoszarozielonym. Te plamki były nieregularne i miały powierzchnię 1, 2 i 3 cm2.

Mundur wz.89 "Puma" miał kilka ciekawych rozwiązań. Charakterystyczne były zakryte guziki w bluzie. Na berecie umieszczony był znak orła wojskowego metodą termodruku na tkaninie.
Jak zauważa prof. Płaczek, wielką nowością w tym mundurze były nowe buty. Wykonane ze skóry, barwione na czarno i sznurowane na haftki wysoko. Od spodu znajdował się plastikowy protektor.
Nie zmienił się natomiast pas, który pozostawał nadal parciany z metalową klamrą.
Mundur ten był produkowany w latach 1989-1993. Wojsko chwaliło wygodne bluzy, spodnie i kurtki. Armia szybko jednak musiała pozbyć się wszystkich wyprodukowanych mundurów w kamuflażu "Puma".
Jak się okazało, nadruk dosłownie świecił w podczerwieni. Wyposażony w odpowiedni sprzęt przeciwnik widziałby naszych żołnierzy z daleka. A przecież już w tamtych czasach urządzenia umożliwiające widzenie w podczerwieni były standardowym wyposażeniem czołgów czy śmigłowców.
Kamuflaż w 1993 r. został zastąpiony przez kamuflaż wz. 93 "Pantera", używany przez Wojsko Polskie do dzisiaj.
Na tym jednak żywot "Pumy" się nie zakończył. Część sprzedano jako demobil, ale w 2008 r. Polska przekazała armii Afganistanu 3000 kurtek polowych (tzw. bechatek) właśnie w kamuflażu wz. 89 "Puma". Polscy żołnierze stacjonowali wówczas w prowincji Ghazni.