Rząd chce, żebyś miał te dwie aplikacje na smartfonie. Sprawdziłem, o co z nimi chodzi
Rząd ma nowy plan - chce zmusić producentów do tego, żeby każdy sprzedawany smartfon w Polsce miał fabrycznie zainstalowane dwie rządowe aplikacje. Sprawdziłem, co to za aplikacje, jak działają i co sądzą o nich dotychczasowi użytkownicy.
O planach rządu i nowych przepisach napisała Wirtualna Polska. Zgodnie z tymi doniesieniami rząd zamierza wprowadzić przepisy, które zobowiązywałyby autoryzowanych sprzedawców do instalacji na smartfonach dwóch rządowych aplikacji - o ile będzie to "technicznie możliwe".
Nowa ustawa jest dopiero projektowana i nie wiadomo, czy ostatecznie wejdzie w życie, a jeśli już - czy będzie miała jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość, skoro zapewniono furtkę w postaci "technicznej niemożliwości". Nie zmienia to jednak faktu, że warto się przyjrzeć tym dwóm aplikacjom, które zdaniem rządu powinny być obowiązkowe.
O jakie aplikacje chodzi? O Alarm112 i Regionalny System Ostrzegania.
Alarm112
Pomysł na aplikację jest świetny, bo ma pomóc w korzystaniu z numeru alarmowego 112 tym, którzy w innych warunkach nie mogliby z niego skorzystać, czyli np. osobom głuchym lub niesłyszącym.
Niestety nie powiem wam, jak udało się zrealizować ten plan, bo aplikacja wymaga podania masy informacji (mail, numer telefonu, PESEL), a potem - zamiast przesłać w jakiś sensowny sposób tak wypełniony formularz - generuje z tych danych SMS-a, którego wysyłamy z pomocą systemowej aplikacji pod nieznany nam numer. Dziękuję, może innym razem.
Aplikacja w App Store ma ocenę 2,8, zajmuje 2,3 MB i ostatni raz była aktualizowana rok temu. Bonusowo na zrzutach ekranu, zamiast jakieś polskiej lokalizacji, jest San Francisco z symulatora urządzeń Apple. Można to było trochę bardziej dopieścić.
Możliwe przy tym, że aplikacja działa, bo to sugerują niektóre komentarze. Ale obowiązek wysyłania swoich danych w nieznane miejsce, najzwyklejszym SMS-em jest co najmniej delikatnie zniechęcający.
Trochę lepiej przemyślana aplikacja, chociażby dlatego, że nie wymaga naszych wrażliwych danych. Aczkolwiek to przemyślenie też jest dość ograniczone, bo przykładowo podczas konfiguracji (którą można pominąć) aplikacja najpierw prosi nas o podanie województwa, które nas interesuje, a dopiero później o pozwolenie na skorzystanie z usług lokalizacyjnych. Nie dało się tego zrobić odwrotnie i zignorować zdublowany krok?
Podczas konfiguracji RSO możemy też zdecydować, jakie rodzaje informacji chcemy otrzymywać i na powyższym zrzucie ekranu widać mniej więcej, jakich treści można się spodziewać. Ostrzeżenia przed burzami, ostrzeżenia hydrologiczne, zanieczyszczenie powietrza, ewentualnie utrudnienia na drogach.
Komunikatów - przynajmniej dla dolnego śląska - nie ma zbyt wiele. Kolejne, które nie zmieściły się już na ekranie, pochodziły sprzed mniej więcej 6 miesięcy i wcześniej.
Największy problem tej aplikacji jest taki, że mimo szczegółowych danych o naszej lokalizacji, i tak dostajemy informacje z całego województwa. Przykładowo na zrzucie ekranu widać dwa pozornie identyczne ostrzeżenia o burzach z gradem. Jeśli otworzę pierwsze - dowiem się o ostrzeżeniu burzowym dla powiatów, które kompletnie mnie nie interesują. Dopiero drugie powiadomienie - o takim samym tytule i niemal takiej samej treści - zawiera interesujące mnie informacje o okolicach Wrocławia.
Informacja o osuwiskach jest z kolei monstrualną ścianą tekstu, z której w sumie wynika, że nie mam się czym przejmować, bo zagrożenie dotyczy obszaru małopolski i południowej części województwa śląskiego. To dlaczego wyświetla się u mnie?
Ostrzeżenie o przekroczeniu poziomu pyłu PM2,5 dostałem natomiast... dla miasta Kłodzka. PM10 - dla Kłodzka i Nowej Rudy.
W rezultacie na 6 wiadomości w aplikacji ostrzegawczej, bezpośrednio dotyczy mnie jedno (burze z gradem, ale tylko w jednym z dwóch powiadomień), natomiast pośrednio dotyczy mnie jeszcze jedna wiadomość (ostrzeżenie hydrologiczne, choć według komunikatu nie mam się czym przejmować). Przy takiej skuteczności i rozrzucie nie ma się co spodziewać, że nawet gdyby aplikacja była obowiązkowo instalowana na każdym smartfonie, to jeśli ktoś od razu by takiej aplikacji nie skasował, to pewnie wyłączyłby powiadomienia jako niepotrzebny spam.
Ach, oczywiście komunikaty próbują przekierować na inne strony, gdzie jest więcej informacji, ale a) linki nie są klikalne i b) treść komunikatów jest kompletnie niekopiowalna. Jeśli więc chciałbym się dowiedzieć więcej o zagrożeniu hydrogeologicznym (taki był tytuł, nie mieszam pojęć), to musiałbym ręcznie przepisać adres https://wwww.pgi.gov.pl/psh/psh-2... nie, dalej mi się nie chce tego przepisywać, a to się naprawdę ciągnie jeszcze przez dwie linijki.
Ocena aplikacji w App Store? 2,4 gwiazdki. Ostatnia aktualizacja? 4 lata temu. Najczęstsze zażalenia użytkowników? Nie działają powiadomienia, ale deweloper w jednym miejscu napisał, że już poprawiono. Przy czym akurat do dewelopera w tym przypadku zastrzeżeń mieć nie można - aplikacja działa, a kiepskie celowanie wiadomości to najwyraźniej problem całego systemu.
Obowiązkowe aplikacje rządowe - 112 i RSO. Czy to się uda?
Oczywiście, że nie i prawdopodobnie nikomu nie zależy na tym, żeby się udało - grunt, żeby trwały prace i wszyscy mieli ręce pełne roboty.
A nawet gdyby udało się coś takiego wdrożyć, to i tak pewnie pierwszą rzeczą po wyjęciu telefonu z pudełka byłoby skasowanie rządowych dodatków. Tym bardziej, że Alarm112 to aplikacja przydatna bardzo określonej grupie użytkowników, a nie wszystkim. Z kolei RSO można podciągnąć - przy jego braku dokładności - pod najzwyklejszy w świecie spam.