REKLAMA

Nowe zdjęcie z Teleskopu Webba wygląda, jakby ktoś brudnym palcem zabrudził soczewkę. Nie, to nie błąd

Spoglądając na najnowsze zdjęcie wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba można pomyśleć dwie rzeczy: albo jest to zdjęcie zrobione soczewką zabrudzoną odciskiem palca, albo jest to skutek uderzenia w teleskop meteoroidu. Naukowcy przekonują jednak, że wszystko ze zdjęciem jest w porządku.

wr140
REKLAMA

Wyobraź sobie, że jesteś astronautą, który po wyjściu z drugiej strony tunelu czasoprzestrzennego znalazł się właśnie w odległości 5600 lat świetlnych od Ziemi, gdzieś w gwiazdozbiorze Łabędzia. Co więcej, twój skafander kosmiczny, którego produkcja zajęła 30 lat wyposażony jest w specjalne wizjery, które pozwalają ci obserwować otoczenie w różnych zakresach promieniowania. Wylądowałeś właśnie u celu podróży. Przed twoimi oczami pojawia się jasna gwiazda. Opuszczasz na oczy wizjer pozwalający obserwować otoczenie w podczerwieni i dokoła gwiazdy widzisz potężne pierścienie. Przecierasz wizjer ściereczką, ale pierścienie nie znikają. To musi być rzeczywistość.

REKLAMA

Naukowcy wiedzą co to jest

Okazuje się bowiem, że obiekt znajdujący się przed twoimi oczami to wcale nie gwiazda, a tak naprawdę dwie gwiazdy. Co więcej, są to dwie dość nietypowe gwiazdy.

Pierwszą z nich jest obiekt WR140. To tzw. gwiazda Wolfa-Rayeta. Jak dotąd naukowcy odkryli zaledwie kilkaset obiektów tego rodzaju. Są niezwykle jasne, średnio dwa razy większe i dwadzieścia razy masywniejsze od Słońca, których powierzchnia sięga nawet 50 000K (dla porównania temp. powierzchni Słońca to 5600K).

Naukowcy podejrzewają, że są to w rzeczywistości masywne gwiazdy, które zbliżają się powoli do końca swojego życia w eksplozji supernowej. Na tym etapie życia są one już pozbawione większości wodoru, natomiast są niezwykle bogate w azot i węgiel, którego emitują w przestrzeń olbrzymie ilości.

Drugim z bohaterów natomiast jest olbrzym typu widmowego O. To także jest masywna gwiazda o temperaturze 25 000 - 50 000 K należąca do rzadkości. Naukowcy szacują, że zaledwie 1 na 5 000 000 gwiazd należy do gwiazd typu O. Jak się można domyślać, także i ta gwiazda intensywnie emituje olbrzymie ilości materii, która ucieka w przestrzeń z prędkością 3000 km/s.

W tym konkretnym przypadku widocznym na zdjęciu obie gwiazdy okrązają wspólny środek masy po orbitach eliptycznych. Oznacza to, że obie gwiazdy na zmianę się do siebie zbliżają, przelatują blisko siebie, po czym się od siebie oddalają. Kiedy gwiazdy są bardzo blisko siebie, odległość między nimi jest porównywalna z odległością Marsa od Słońca.

REKLAMA

To właśnie w tym momencie, w momencie maksymalnego zbliżenia obu gwiazd, emitowane przez obie gwiazdy strumienie wiatru gwiezdnego zderzają się ze sobą. Powstaje wtedy fala uderzeniowa, która emituje część energii w zakresie rentgenowskim. Jednocześnie w tym samym czasie dochodzi do powstania olbrzymich ilości ziaren pyłu węgla, gdy tylko materia zawarta w strumieniu ochłodzi się do odpowiednio niskiej temperatury. Pył następnie rozgrzewany jest ponownie przez promieniowanie ultrafioletowe emitowane przez obie gwiazdy i zaczyna świecić. To właśnie ten pył widoczny jest na zdjęciu z Webba.

Ze względu na to, że gwiazdy nadal emitują stały strumień wiatru gwiezdnego, po każdym takim zbliżeniu - do którego dochodzi co 7,94 roku - wywiewają powstały pył w przestrzeń międzygwiezdną. I to właśnie tak wywiewany pył tworzy kolejne warstwy pierścieni widocznych na zdjęciu. W odpowiednio dużej odległości od gwiazdy pył się ochładza i rozprasza po przestrzeni międzygwiezdnej, gdzie już go nie widać. Z tego też powodu zawsze widać jedynie około 20 ostatnich pierścieni, co z kolei oznacza, że ten najbardziej zewnętrzny ma około 160 lat. Aktualnie obie gwiazdy powoli zbliżają się do siebie, nabierają prędkości i znowu przelecą przez peryastrony swoich orbit w 2024 roku. Możemy być pewni, że wydarzenie to będzie uważnie obserwowane m.in. przez Jamesa Webba.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA