REKLAMA

Pozbawił małpki matek i zastąpił je kukłami z drutu. Tak okrutne badania robiono w imię nauki

Czy fizyczny kontakt dziecka z matką jest potrzebny? Dziś wydaje się to oczywiste, ale jeszcze w XX wieku sądzono, że przywiązanie bierze się z tego, że kobieta karmiąc "przywiązuje" do siebie potomka. Harry Harlow rzucił nowe światło na sprawę. Aby dowieść swego, wyrządził wiele krzywd zwierzętom.

eksperyment naukowy
REKLAMA

Eksperymenty na zwierzętach tłumaczone badaniami, chęcią postępu czy poprawą życia ludzkiego nie są niczym nowym. Dobrze znamy historię wystrzelonej w kosmos Łajki, ale suczka to przykład jeden z wielu. Niestety do dziś zwierzęta bywają obiektem doświadczalnym, jak w przypadku rozwiązania Elona Muska, jakim ma być połączenie mózgu z komputerem.

REKLAMA

Harry Harlow też chciał dobrze. Metoda była okrutna

Wyjątkowa relacja z matką to efekt korzyści w postaci pokarmu czy może jednak coś więcej? Harlow postanowił to sprawdzić. W swoim eksperymencie wykorzystał rezusy. Młode makaki zostały odciągnięte od matek i trafiły do zastępczych.

To oczywiście spore nadużycie. Zastępczą matką była rzeźba z drutu udająca zwierzę oraz podobna, ale pokryta materiałem przypominającym futro makaków.

Jak łatwo się domyślić, młode małpki przytulały się do tej drugiej – nawet, jeśli udawana matka nie dawała im pożywienia. Gdy były głodne, brały co potrzebowały od drucianej opiekunki, ale na tym ich relacja się kończyła.

Eksperyment Harlowa udowodnił, że to nie karmienie jest najważniejszym czynnikiem wiążącym matkę z dzieckiem, a bliski fizyczny kontakt (także od innego opiekuna). Potwierdzenie tego wydaje się ważne – a przy tym naturalne - z naszej, współczesnej perspektywy, ale metody naukowca były dyskusyjne.

Odebrane od prawdziwych matek małpy były również straszone – np. wydającą odgłosy pluszową zabawką albo dziwnym robotem. Bez wsparcia fizycznego rezusy kuliły się i reagowały nerwowo. Te, które mogły się przytulić do sztucznego futra, potem z pewną ciekawością patrzyły na przybysza, nie obawiając się nawet interakcji. Czuły się bezpieczniej.

Choć w swoich pracach używał przełomowego sformułowania – nie mówił o przywiązaniu, a miłości – to jego metod nie da się ocenić inaczej niż krytycznie. Skutki dla małych małp były drastyczne. Np. te mające kontakt głównie z drucianymi substytutami bliskich częściej miały biegunkę. Można tłumaczyć to tym, że brak fizycznego kontaktu jest stresujący, stąd problemy zwierząt.

Inne kontrowersyjne metody to przetrzymywanie małp w zamknięciu

Naukowiec sprawdzał, jak okres izolacji wpływa na późniejsze próby życia w społeczeństwie. Wnioski potwierdzały przypuszczenia: takie osobniki gorzej radziły sobie w kontakcie z innymi małpami, były niespokojne, zestresowane, ich rozwój został zaburzony.

Dziś uważa się, że jego podejście było nieetyczne, a badania wpłynęły na świadomość ludzi, jak traktowane bywają zwierzęta, i wpłynęły na rozwój ruchów walczących o ich prawa. "Naukowy eksperyment" zainspirował poetę Philipa Larkina do napisania wiersza pod tytułem "Małpy laboratoryjne"

W Polsce poezja raczej nie cieszy się wielkim uznaniem i przede wszystkim zrozumieniem, ale autor wiersza to jeden z najwybitniejszych poetów języka angielskiego i według "The Times" najważniejszy brytyjski pisarz po 1945 roku. Fakt, że ktoś taki pochylił się nad problemem, pokazuje, że eksperyment nie przeszedł obojętnie.

REKLAMA

W 1974 roku Harlow w wywiadzie wprost przyznał, że nie lubi zwierząt – zarówno małp, jak i psów czy kotów. Były środkiem do celu, nie przejmował się ich losem. Liczyła się nauka.

Ciekawa jest też jego biografia. W swoich niedokończonych wspomnieniach Harlow wspominał, że matka traktowała go chłodno, czym tłumaczył swoją depresję. Łatwo wysnuć wniosek, że jego dziecięce wspomnienia popchnęły go do okrutnego z naszej perspektywy eksperymentu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA