Cztery nauki, jakie płyną z awarii Facebooka
Facebook już wstał z kolan, ale wszyscy mamy przeświadczenie, że to nie była zwykła chwilowa awaria – serwisy nie działały zbyt długo, żeby machnąć ręką na to, co się stało. Może więc warto wyciągnąć wnioski z tych przeszło sześciu godzin bez Facebooka i Instagrama?
Lekcja pierwsza: Monopol jednak szkodzi
Wczoraj przekonaliśmy się, że cała władza spoczywająca w rękach jednego społecznościowego giganta to chyba przesada. Czy gdyby Facebook był oddzielony od Instagrama i WhatsAppa, a wszystkie te serwisy działałyby niezależnie, to skutki awarii byłyby mniejsze? Trudno powiedzieć, bo wszystko zależałoby od tego, jak ten podział miałby wyglądać.
Ale może należy faktycznie pomyśleć nad tym, aby bardziej oddzielić od siebie te podmioty, jak chce tego Federalna Komisja Handlu i coraz więcej amerykańskich polityków. Wczoraj nagle okazało się, że cały świat nie ma gdzie się podziać, bo tak naprawdę Facebook wykosił całą konkurencję.
Owszem, można korzystać z Telegramu czy Signala, ale preferencje użytkowników na niewiele się zdadzą, jeżeli wcześniej giganci hasali po rynku i wykupowali każdego, kto mógł im w przeszłości zagrozić.
Dotyczy to przecież nie tylko Facebooka. Mniejsze firmy coraz głośniej mówią o tym, że Google, Apple i Facebook wielokrotnie nadużyły swojej wiodącej pozycji na rynku, w efekcie sprawiając, że mniejsze firmy mogą niedługo zniknąć z rynku. Wystarczy, że największym na chwilę podwinie się noga, a my mamy przez to problem, bo siłą rzeczy uzależnieni jesteśmy od ich usług.
Lekcja druga: powiązanie wszystkiego z jedną usługą jest niebezpieczne
Niby to banał, ale kiedy przyjdzie co do czego, okazuje się, że tak jest wygodniej, szybciej i prościej. Trochę jak z jednym hasłem w tych samych serwisach – niby wiadomo, że nie można, ale…
Dotychczas jeśli Facebook psuł się, to tylko na chwilę. Wczorajsza awaria była inna, więc chociaż nie zawsze występowały problemy z logowaniem się kontem do Facebooka, to powinniśmy dmuchać na zimne i zrezygnować z tej formy weryfikacji – bo naprawdę nie wiemy, co i kiedy może się stać.
Lekcja trzecia i najsmutniejsza? Facebook faktycznie jest zbyt wielki, żeby upaść
Niektórzy twierdzą, że łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu. W świecie technologii tak moglibyśmy to sparafrazować: łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż koniec Facebooka.
Teoretycznie Facebook pokazał wczoraj słabość. Udowodnił, że jest w stanie upaść i przez kilka godzin się nie podnosić. Ciekawe są jednak reakcje na to, co się stało. Kiedy rozpoczęła się awaria, akurat spotkałem się ze znajomą, która zmartwiła się, że chyba telefon się jej psuje, bo ani WiFi w kawiarni, ani mobilna transmisja nie działają. Symbolem problemu był fakt, że nie działały najczęściej używane aplikacje, czyli właśnie Facebook, Messenger lub Instagram.
Oczywiście tę awarię wykorzystywali mądralińscy, którzy od razu wyjeżdżali z tekstem, że to przesada, że uzależnieni od Facebooka, że oni dalej piszą do siebie listy, ewentualnie korzystają z telegramów i im takie awarie nie są straszne. Jesteście naprawdę super fajni, gratulacje, zazdrościmy.
Ale nagle okazało się, że awaria Facebooka rodzi znacznie więcej problemów niż tylko to, że nie można napisać do znajomych – a jakiego mają maila? A numer telefonu? Lekcja 3,5: nauczcie się tych danych – bo komplikacji było więcej. Na przykład jedna z klas nie dostała nie dostała pracy domowej, bo nauczycielka miała im wysłać ją na facebookową grupę.
W redakcji mieliśmy zaś taki przykład:
I naprawdę to nic dziwnego. Trudno obwiniać ludzi za to, że Facebook stał się dla nich synonimem internetu, bo faktycznie tak jest: to tutaj koncentrują się rozmowy, sprawy biznesowe, a także interesy i biznesy.
Nawet jeśli wyciągniemy wniosek z lekcji numer jeden, czyli że cała władza w rękach monopolisty to fatalna rzecz, co z tą wiedzą zrobimy? Trudno jest mi być w tej kwestii optymistą, skoro okazuje się, że Facebook jest naszą normalnością i rzeczywistością.
Lekcja czwarta, która może nam wszystkim wyjść na dobre
Mimo wszystko nie chcę się poddawać, więc postaram się zakończyć optymistycznie. Może te sześć godzin awarii Facebooka będzie okazją do refleksji. Niektórzy stwierdzą, że bez Messengera da się żyć, a z kim trzeba mieć kontakt, to się ma, bez względu na platformę.
Może inni dojdą do wniosku, że skoro źle się czuje w tym czasie, kiedy usługi Facebooka nie działały, to mają z tym problem i poszukają rozwiązania u specjalistów?