Prognoza na 2021: siódmy rok z rzędu temperatura na Ziemi będzie niepokojąco wysoka
- Globalna temperatura w 2021 r. Raczej nie będzie rekordowym rokiem ze względu na wpływ obecnego La Nina, ale z powodu globalnego ocieplenia będzie znacznie cieplejsza niż w innych minionych latach La Nina - powiedział prof. Adam Scaife , szef działu prognozowania długoterminowego w brytyjskim Met Office.
To, że w 2020 r. naszym największym problemem była pandemia koronawirusa, nie oznacza że po uporaniu się z nią możemy przestać przejmować się czymkolwiek. Taki mamy klimat. I to dosłownie, bo wciąż nieco ignorowanym ale ogromnym problemem dla ludzkości są dalsze wzrosty średniej temperatury na naszej planecie.
Prognoza na 2021
Według długoterminowej prognozy przygotowanej przez meteorologów z brytyjskiego Met Office, rok 2021 będzie nadal niepokojąco ciepłym rokiem, aczkolwiek rekordu ustanowionego w 2016 raczej nie pobije. Chociażby przez to, że w 2021 r. powróci La Nina - zjawisko pogodowe, na skutek którego woda na powierzchni Pacyfiku w okolicach wybrzeży Ameryki Południowej staje się chłodniejsza niż powinna.
Anomalię tą powoduje większa aktywność wiatrów stałych (pasatów), które są w stanie przemieszać nieco Pacyfik, wydobywając tym samym jego chłodniejsze wody głębinowe na powierzchnię. Chłodniejszy Ocean Spokojny z kolei promieniuje swoim zimnem w kierunku Kanady i Stanów Zjednoczonych i niekiedy ma też wpływ na pogodę w Europie. Ostatni raz zjawisko La Nina pojawiło się pod koniec 2017 r. i trwało kilka miesięcy.
Meteorolodzy są przekonani, że pojawienie się tego zjawiska sprawi, że średnia roczna temperatura w 2021 r. będzie wyższa o 1,03 st. C. niż średnia przedindustrialna. Jeśli tak się stanie, 2021 r. będzie już siódmym rokiem, którego średnia temperatura niebezpiecznie zbliżyła się, bądź przebiła granicę 1 st. C. względem okresu przedindustrialnego. A to z kolei oznacza, że dotychczasowe wzrosty pokrywają się z prognozami Światowej Organizacji Meteorologicznej, która szacuje że nasz klimat ociepla się mniej więcej w tempie 0,2 st. C na dekadę. Jasne, jeszcze przez kilkanaście dekad można na to machać ręką i twierdzić, że te kilka stopni w górę to właściwie żadna różnica.
No można, tylko jest to dość kiepski pomysł. Po pierwsze, te kilka stopni w odczuwamy już bardzo poważnie podczas najcieplejszych dni lata. Po drugie, dłuższa perspektywa z punktu widzenia ludzkości jako cywilizacji, która liczy sobie już kilka tysięcy lat, jest jeszcze gorsza. Najczarniejszy scenariusz zakłada, że po prostu się ugotujemy i tak skończy się nasza historia.
Dobrze byłoby coś z tym zrobić
Patrząc na globalną mobilizację, jaką udało nam się osiągnąć w tym roku, podczas walki z koronawirusem, chciałbym zobaczyć jak wiele udałoby się osiągnąć w walce o ograniczenie globalnej emisji gazów cieplarnianych, gdybyśmy problemem ocieplenia przejęli się w tym samym stopniu, co koronawirusem. Wątpię jednak, żebyśmy wykrzesali z siebie tak duże zaangażowanie w nadchodzącym roku, w którym denialiści korzystając z obecności zjawiska El Nina będą absolutnie przekonani, że klimat przestał się ocieplać (na pewno gdzieś w sieci pojawi się taka teoria).
Najskuteczniejszą bronią w walce z ociepleniem klimatu są nowe technologie. Ewolucja paneli słonecznych w połączeniu z innymi innowacjami w dziedzinie odnawialnych źródeł energii sprawiła, że na przestrzeni zaledwie kilkunastu lat węgiel stanie się coraz mniej opłacalnym paliwem, do wydobycia którego coraz częściej trzeba po prostu dopłacać.
Trudno nie zauważyć też coraz większej świadomości na temat zagrożeń, jakie niosą za sobą zmiany klimatyczne u coraz większej liczby osób. Na pewno idziemy w dobrym kierunku, pytanie tylko, czy w obecnym tempie uda nam się uniknąć tego najczarniejszego scenariusza i przejść do znacznie przyjemniejszych rzeczy, jak np. zasiedlania nowych planet. W przyszłym roku dobrze byłoby zanotować spadek emisji gazów cieplarnianych z nieco bardziej pozytywnego powodu, niż pandemia koronawirusa.