On ma po prostu wszystko. Serio, wszystko. LG OLED TV CX – recenzja
Czy da się jeszcze poprawić zeszłoroczne OLED-owe telewizory? Czy dopiero przejście na rozdzielczość 8K i nową technologię produkcji zapewni jakikolwiek postęp? Miałem okazję to sprawdzić.
LG CX to następca telewizora LG C9. Modelu, do którego w zasadzie trudno było się przyczepić do czegokolwiek – może poza nadal wysoką ceną odmian o największych przekątnych ekranu. Już wtedy zastanawiałem się co właściwie LG zrobi za rok, by przykuć uwagę konsumentów. Do głowy przychodziły mi głównie drobiazgi, nadające się raczej do dołączenia ich do jakiejś łatki systemu operacyjnego – a nie w ramach zupełnie nowego telewizora.
Model C9 z pewnością nie był perfekcyjny. W technologii telewizorów OLED nadal jest nieco do zrobienia. Wiemy że LG Display pracuje nad zwiększeniem ich jasności oraz poszerzeniem palety barwnej. Te innowacje trafią jednak do produktów tej firmy prawdopodobnie dopiero za kilka lat, kiedy linie produkcyjne będą na to gotowe.
LG OLED TV CX ma czym skusić. Poza oczywistościami w formie matrycy OLED zapewniającej perfekcyjny (i to dosłownie!) kontrast i pełną kontrolę nad barwą i jasnością każdego piksela oraz bardzo wygodnego systemu webOS w modelu tym Filmmaker Mode, HGiG, Dolby Vision IQ, nowy procesor obrazu, złącza HDMI 2.1 i obsługę FreeSync.
Z wyglądu LG OLED TV CX jest w zasadzie nie do odróżnienia od poprzednich modeli.
I bardzo dobrze, bo to dobry projekt. Sam wyświetlacz jest niezwykle smukły – nie byłem w stanie wykonać nawet zwyczajowej fotografii porównującej grubość telewizora do monety, bo tej nie sposób było położyć na ekranie. Rzecz jasna to nie jest grubość całego telewizora – w jego dolnej części znajduje się wybrzuszenie na elektronikę. Jednak czy to na ścianie, czy na szafce RTV, model CX bez wątpienia nie będzie straszył swoim wyglądem.
CX pewnie stoi na swojej stopie, a co bardzo cieszy, ta została wyposażona w prowadnicę do przewodów, co nieco pomaga zapanować nad bałaganem. Jeśli chodzi o porty, to mamy tu cztery złącza HDMI (w tym jedno z eARC), trzy złącza USB, złącze ethernetowe, optyczne i porty antenowe. Chciałoby się rzec standard – no ale nie do końca. Wszystkie porty HDMI są w standardzie 2.1, co nadal nie jest oczywiste– w tym w sztandarowych produktach konkurencji.
Stary, dobry a zarazem bardzo nowoczesny webOS. Obsługa LG OLED TV CX to przyjemność.
Mam słabość do koreańskich telewizyjnych systemów operacyjnych, ale nie wynika ona tylko z subiektywnych preferencji. LG webOS jest najzwyczajniej niezwykle wygodny i responsywny - a to się nie zmieniło wraz z wersją 5.0 tego systemu, preinstalowaną na CX. Tak na dobrą zmianę, to w projekcie wizualnym nie zmieniło się niemal nic – co mnie cieszy, bo zmiany są zbędne.
Nadal za główne menu służy czytelny pasek na dole ekranu, który nie zasłania treści i niezmiennie dostępne są też boczne podręczne menu do najczęściej wykorzystywanych ustawień. Nadal można dowolnie konfigurować ułożenie ikon aplikacji na dolnym pasku (a tych aplikacji nie brakuje – niemal każdy dostępny dostawca VoD ma wersje swoich programów na webOS-a, w tym Apple, Disney, HBO Go, Ipla czy Player. Te najczęściej aktualizowane wykorzystują też najnowsze API webOS-a, prezentując od razu w głównym menu proponowane dla nas treści a także integrując się z wyszukiwarką. Telewizorem można sterować również za pomocą mowy naturalnej w języku polskim.
webOS 5 w pełni integruje się też z zestawem usług Google’a i Apple’a. To ostatnie jest względną nowością, więc warto podkreślić, że telewizor odbiera strumienie AirPlay 2, może być częścią inteligentnego domu HomeKit oraz można na nim zainstalować aplikację Apple TV. Jak zawsze, webOS 5 może być również centrum zarządzania inteligentnym domem ThinQ i OCF. Warto jednak zaznaczyć, że CX nie może być centrum zarządzania HomeKitem, a tylko jego elementem. Trochę szkoda, choć zgaduję, że wynika to z ograniczeń licencyjnych ze strony Apple’a.
Nie zmienił się też mój ulubiony pilot telewizyjny, czyli LG Magic Remote. Delikatnie uaktualniono tylko symbole na przyciskach, by te odpowiadały nieco odświeżonym ikonkom nowego webOS-a. Uwielbiam go za niesamowitą ergonomię – świetnie leży w dłoni, prawie wszystkie przyciski są w zasięgu kciuka, a funkcja wskaźnika znacząco ułatwia obcowanie z aplikacjami.
Na pewno wszyscy się zastanawiacie jak ten OLED… brzmi.
To zazwyczaj jest bardzo krótka sekcja w recenzji telewizora klasy premium. Niemal zawsze piszę, że wbudowany system dźwiękowy zapewnia nieporównywalnie gorsze wrażenia z konsumpcji treści niż wyświetlacz i podkreślam, że inwestując w porządny telewizor zdecydowanie warto dokupić sobie chociaż najtańszy soundbar czy kolumny – bo świetnemu obrazowi powinien towarzyszyć świetny dźwięk, a cieniutkie głośniczki w większości telewizorów nie są tego w stanie zapewnić.
W tym przypadku… również rekomenduję zakup dodatkowego sprzętu. Muszę jednak zaznaczyć, że nie musi to być zakup natychmiastowy. System dźwiękowy w CX jest naprawdę niezły – sporo mu brakuje w kwestii reprodukcji niskich tonów, ale po włączeniu korektora zarządzanego przez algorytmy sztucznej inteligencji całość nie brzmi źle. Jest głośno i czysto.
Warto podkreślić, że telewizor zawiera wbudowany dekoder dźwięku Dolby Atmos oraz złącze eARC – czyli potrafiące przesłać dalej sygnał dźwiękowy przez HDMI w dowolnym formacie bez kompresji. Warto również podkreślić, że CX obsługuje dźwięk przez Bluetooth 5.0 (czyli można bezprzewodowo łączyć do niego również tylne satelity kina domowego w tym formacie) oraz WiSA.
No dobrze, przejdźmy do najważniejszego. Czy LG OLED TV CX oferuje tak piękny obraz, jak poprzednicy?
No jasne, że tak. Matryce OLED dzięki temu, że nie muszą korzystać z nieprecyzyjnych lamp doświetlających, oferują odbiorcy niezrównany kontrast i obraz bez jakichkolwiek przekłamań – chyba że błąd gdzieś zostanie popełniony na etapie obróbki obrazu przez wbudowany procesor. LG ma jednak również i w przetwarzaniu obrazu bogate doświadczenie, a jego telewizory OLED służą za monitory referencyjne w niejednym hollywoodzkim studiu filmowym. Mimo tego coś się jednak zmieniło – rzecz jasna, na plus.
Pierwszą z nowości jest Filmmaker Mode. To tryb, na wprowadzenie którego naciskali zgodnie filmowcy z Hollywood. Wszyscy liczący się producenci telewizorów w tym roku wprowadzili ów tryb do swoich urządzeń. Ma on na celu idealne odzwierciedlenie intencji filmowców, bez stosowania sztucznych upiększaczy, takich jak podbity kontrast, żywsze kolory czy sztuczne upłynnienie obrazu. To taki tryb filmowy czy tryb Technicolor, ale jeszcze precyzyjniejszy. Po przyszłej aktualizacji oprogramowania Filmmaker Mode ma włączać się automatycznie (można tę automatykę wyłączyć) po wykryciu, że użytkownik włącza film. Na razie musimy go włączać ręcznie. Brawa za jego wprowadzenie, choć tu akurat LG się nie wyróżnia na tle konkurencji.
Mile widziana jest za to wyższa szczytowa jasność: teraz na poziomie 740 nitów. To nadal daleko od rekordów konkurencji, warto jednak zwrócić uwagę, że ma to znaczenie przede wszystkim dla efektu HDR. A ten i tak jest doskonale reprodukowany za sprawą wspomnianego wyżej doskonałego kontrastu. Ta jasność nie powinna również wpływać na komfort oglądania telewizora w jasnym pomieszczeniu, choć oczywiście da się jeszcze tu nieco poprawić.
Reprodukcja kolorów jest również świetna za sprawą elektroniki, która jest w stanie kontrolować każdy piksel z osobna. W perfekcji przeszkadza tylko nietypowe ułożenie pikseli – z uwagi na specyfikę matryc OLED telewizor CX reprodukuje tylko 96 proc. palety DCI i 71 proc. palety Rec.2020. Jest świetnie, ale w przyszłości może być jeszcze lepiej.
Istotną nowością w kwestii jakości obrazu jest HGiG – choć jest to coś, co zainteresuje wyłącznie graczy. HGiG to opracowany wspólnie między innymi z Microsoftem i Sony tryb pracy efektu HDR, który ma zapewnić idealne mapowanie tonów w grach wideo, na który twórcy gier mają wpływ. Można go śmiało określić jako Filmmaker Mode dla graczy – intencje obu są dokładnie takie same. A więc zapewnienie obrazu dokładnie takiego, jaki chcieli uzyskać twórcy gry.
Nowy procesor w CX dodatkowo zapewnia usprawnione mapowanie tonów względem modelu C9. I nie są to drobne zmiany: CX w jeszcze lepszy sposób realizuje efekt HDR, potrafiąc mocniej podbijać jasność poszczególnych grup pikseli. LG twierdzi też, że jeszcze lepiej radzi sobie z rekonstrukcją sygnału o niższej rozdzielczości do Ultra HD – wierzę na słowo, choć różnice trudno dostrzec. Sam algorytm, tak jak rok temu, działa bardzo dobrze, w sposób zauważalny poprawiając klarowność obrazu bez niepożądanych artefaktów.
Właściwie jedyną – i to bardzo drobną – wadą LG CX w kontekście obrazu jest brak obsługi formatu HDR10+. Obsługiwane są jednak HDR10, HLG i Dolby Vision – HDR10+ to egzotyczny format i zazwyczaj też treści w HDR10+ są również masterowane do Dolby Vision.
CX to również świetny telewizor dla graczy – obsługuje mechanizmy FreeSync, G-Sync i VRR, które pilnują płynności animacji i stabilności kolejnych klatek obrazu. Opóźnienia sterowania (input lag) utrzymują się na poziomie 10 ms, a więc są nie do wykrycia podczas zabawy.
Po prostu rewelacja.
LG OLED TV CX to produkt niemal kompletny. O co nie zapytacie, niemal w każdej odpowiedzi usłyszycie odpowiedź „tak, ten telewizor to umie – i radzi sobie z tym świetnie”.
Matryca OLED to gwarancja pięknych kolorów i absolutnie rewelacyjnego kontrastu, który jest nie do pobicia przez konkurencję. CX dorzuca do tego Filmmaker Mode, bardzo wygodnego webOS-a, całkiem przyzwoity system dźwiękowy i obsługę wszystkich ważnych dla graczy standardów. Nawet system dźwiękowy – choć bardzo odległy od doskonałości – jest zaskakująco dobry. Telewizor ten jest również gotowy na przyszłość: HDMI 2.1 i eARC gwarantują obsługę pełni funkcji urządzeń, które na rynku pojawią się dopiero za jakiś czas.
Jest stanowczo zbyt wcześnie, by LG CX nazwać telewizorem roku. W kolejce testów Spider’s Web czeka jeszcze kilka modeli konkurencji, w tym sztandarowe modele. Mam jednak mocne przeczucie, że biorąc pod uwagę ogół wszystkich cech – jakość obrazu, obsługa standardów, wygoda obsługi i tak dalej – ten sprzęt nie będzie miał sobie równych. Być może konkurent okaże się lepszy w jakimś konkretnym elemencie i być może właśnie na nim któremuś z was zależeć będzie szczególnie. Oceniając CX jako całość nie da się inaczej, po prostu trzeba go rekomendować.
Rewelacyjny produkt, wart swojej ceny. Testowałem 55-calową wersję telewizora, która jest do kupienia w cenie 6,9 tys. zł. Nie jest to mało – ale LG na zachętę dorzuca gratis do telewizora konsolę Xbox One X z Forzą Horizon 4 i dwoma gamepadami. Jeżeli szukaliście idealnego telewizora do filmów, seriali i gier wideo – to właśnie go znaleźliście.