Gracze wpłacili 300 mln dol., na grę, która dopiero powstaje. Budżet Star Citizen przebił GTA V
Gra powstaje już od ośmiu lat – i nadal końca nie widać. To prawdopodobnie najambitniejszy projekt w historii elektronicznej rozrywki. A już na pewno najdroższy.
Najdroższą grą wideo w historii – przynajmniej z tych, co już zostały wydane na rynek – jest Grand Theft Auto V. Łączny budżet tej produkcji to ponad 250 mln dol., choć około połowa tej kwoty została wydana na marketing. Jest jednak jeszcze jeden projekt. I to taki, przy którym budżet GTA V wydaje się maciupki.
Star Citizen to gra, która powstaje od 2012 r. Jeszcze nie wyszła, jest cały czas w budowie, a mimo tego produkcja ma już zapewniony budżet w wysokości 300 mln dol. Jakby tego było mało, pieniądze te nie pochodzą od wydawnictwa czy funduszu – wpłaty na rozwój gry dokonują sami gracze w ramach crowdfundingu. I mimo że nie zapowiada się, byśmy prędko zobaczyli produkcyjną wersję gry – fani cały czas łożą na nią pieniądze.
Star Citizen z budżetem 300 mln dol. Ten prawdopodobnie wzrośnie.
Pieniądze na grę wpłaciło już 2,7 mln osób, a entuzjazm wyraźnie nie gaśnie wśród większości wspierających. Kwotę 200 mln dol. uzbierano pod koniec 2018 r., kolejne 50 mln dol. zebrano w raptem kilka miesięcy. I to pomimo złamania wszelkich obietnic związanych z harmonogramem wydawniczym.
Grze bardzo pomaga fakt, że jest tworzona nie w tajemnicy, a na oczach wszystkich. Gracze mogą cały czas obserwować, na co idą ich pieniądze. Twórcy co rusz publikują nowe kompilacje gry – a raczej jej modułów – drobiazgowo i regularnie też informują nad czym w danej chwili pracują i jakie mają dalsze plany. Najnowsza aktualizacja – Alpha 3.9.0 – wprowadziła nowe algorytmy generowania mroźnych planet i ich księżyców, nowy mechanizm pogodowy, mechanikę survivalową w grze, system więzienny i nowe statki. Nie wiecie, o co chodzi? Czas pokrótce wyjaśnić najważniejsze.
Czym właściwie jest Star Citizen?
Star Citizen to dwie gry w jednej. Pierwszą jest Squadron 42, który jest kampanią dla pojedynczego gracza i która pojawi się długo przed właściwym SC. To kosmiczna strzelanka (tak zwany space sim) przypominająca takie gry, jak Wing Commander czy X-Wing: Alliance. Gra ma być zrealizowana z niespotykanym rozmachem. W Squadron 42 występują (użyczając głosu i gry aktorskich w technice motion capture), między innymi, Gary Oldman, Mark Hamill, Gillian Anderson, Mark Strong, Liam Cunningham, Andy Serkis, John Rhys-Davies, Jack Huston i Ben Mendelsohn.
Squadron 42 jest jednak wyłącznie pochodną właściwego projektu, jakim jest space sim MMO. Podobnie jak w Elite Dangerous czy No Man’s Sky, w Star Citizenie wszechświat stoi przed nami otworem, ze swoimi milionami gwiazd, planet i księżyców. Jednak w przeciwieństwie do wymienionych wyżej gier, realizm wizualny i złożoność mechaniki stoją na niespotykanym wcześniej poziomie. Mimo iż wszechświat generowany jest proceduralnie, każdy element gry ma wyglądać i działać tak, jakby pochodził z dopieszczonej i liniowej gry dla pojedynczego gracza. Nawet moduł FPS (first person shooter – bo tak, można opuszczać nasze statki) ma przypominać najlepsze produkcje gatunku.
Star Citizen to spełnienie mokrych snów fanów science-fiction. Stanowi niemal alternatywną wirtualną rzeczywistość, w której galaktyka – a raczej jej symulacja – jest tak przekonująca i tak angażująca, że aż żal będzie wracać do świata rzeczywistego. Wielu nadal nie wierzy, że tak wysokie ambicje zostaną zrealizowane, nazywając zbiórkę na Star Citizena branżowym przekrętem bieżącego stulecia. Fani i odpowiedzialny za projekt Chris Roberts wraz ze swoim kilkusetosobowym zespołem ignorują jednak sceptyków, a sama gra coraz bardziej i bardziej zaczyna przypominać końcowy produkt.
Star Citizen pojawi się wyłącznie na PC. Zdaniem Chrisa Robertsa, konsole bieżącej generacji nie są w stanie udźwignąć tej gry. Mam nadzieję, że PlayStation 5 i Xbox Series X zmienią jego opinię.