Człowiek kontra wulkany. Sprawdzamy, skąd pochodzi większość emitowanego dwutlenku węgla
Wiedziałem, po prostu wiedziałem. Pod moim tekstem o klimatycznej bzdurze roku pojawiło się dużo komentarzy zaprzeczających antropogenicznej zmianie klimatu. Najczęstszy argument?
Wulkany.
To właśnie wulkany są podejrzewane o to, że generują tak dużą ilość dwutlenku węgla, że ludzka emisja jest w porównaniu z tą ilością nieznaczna.
Zróbmy coś, czego raczej nie robi się dla dobrej dyskusji w internecie. Przyjrzyjmy się faktom.
W niebieskim narożniku: wulkany
Po pierwsze, aktywne wulkany występują zarówno na lądzie, jak i pod wodą.
Podwodne wulkany, jak się uważa, „wychodzą na zero” jeśli chodzi o bilans CO2 w atmosferze. Dlaczego? Bo generują też lawę, która pochłania znakomitą większość tego gazu. Mimo to policzmy całość: od 66 do 97 milionów ton dwutlenku węgla rocznie.
Wulkany lądowe zaś mają o wiele większy wkład w emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Ich dziełem może być nawet 242 miliony ton tego gazu rocznie, niezrównoważonego w bezpośredni sposób.
Wulkany razem: 308 do 339 milionów ton.
W czerwonym narożniku: homo sapiens
Czas podliczyć człowieka i jego emisję CO2 do atmosfery naszej planety.
Według niezależnych statystyk emitujemy obecnie około 30 miliardów ton dwutlenku węgla rocznie. Nie, to nie pomyłka - miliardów, nie milionów. Emisja antropogeniczna jest więc około 100 razy większa od emisji wulkanicznych! A to tylko jeden z gazów cieplarnianych, który dostaje się do atmosfery zarówno z przyczyn naturalnych jak i wskutek działalności człowieka.
Wygrywa Przegrywa człowiek
Badania wykazują, że w rzeczywistości największe erupcje wulkaniczne w ostatnich latach (np. wulkan Pinatubo) mają minimalny wpływ na ogólne stężenie dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej.
Pinatubo był największą erupcją wulkaniczną w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat - i ocenia się go na 50 milionów ton CO2.
Tego typu argumentów „klimatosceptyków” jest więcej - na pewno wielokrotnie słyszeliście o małej epoce lodowcowej, krowach produkujących metan, czy też o zielonej Grenlandii. Spróbuję przedyskutować je w najbliższej przyszłości w kolejnych tekstach na Spider’s Web.