Jeżeli Stadia jest pokazem siły Google Cloud, to mamy problem
Chmura Google’a nie tylko ma istotne braki w swojej ofercie, ale również działa zaskakująco słabo. Opóźnienia w sygnale uniemożliwiają zabawę, a samo centrum danych ma problem z utrzymaniem płynności animacji.
Problemy usługi Stadia, szczególnie na samiutkim początku jej funkcjonowania, nie są dla nikogo niespodzianką. Wszak nie jest ona pierwsza na rynku, a właśnie z uwagi na ograniczenia techniczne jej poprzedniczki nigdy nie wyszły ze swoich nisz. Bylibyśmy wręcz zdziwieni, gdyby Stadia od razu działała bez zarzutu. Zwłaszcza że została wypchnięta szerokiej publiczności w pośpiechu i popłochu.
Google tak się spieszył by zdążyć przed xCloudem, że między innymi udostępnił usługę bez możliwości grania bezprzewodowym padem (za wyłączeniem użytkowników z Chromecastem Ultra) i z ograniczonym katalogiem gier, bez funkcji współdzielenia gier w gospodarstwie domowym, bez systemu tak zwanych Osiągnięć i bez jakości obrazu UHD czy dźwięku przestrzennego (za wyłączeniem użytkowników z Chromecastem Ultra).
Nic z powyższego nie byłoby jakimś większym problemem, gdyby Stadia działała w sposób znośny. Jak jest w rzeczywistości?
Jest źle. I to wręcz gorzej niż ktokolwiek się spodziewał. Powyższa recenzja redaktora Washington Post w formie pojedynczego GIF-a mniej więcej ilustruje problem. Na Stadii bardzo często tak po prostu nie da się grać, opóźnienia w sterowaniu są zbyt duże. I tak, oczywiście, powyższy GIF został wybrany w sposób złośliwy, analizując wstępne recenzje w innych mediach aż tak źle nie jest. No ale marna to pociecha, że nie jest bardzo źle, a tylko źle.
Jeszcze większym zaskoczeniem są problemy z wydajnością samej chmury. Jak donosi DigitalFoundry, Stadia dostaje czkawki przy tych bardziej wymagających grach. Red Dead Redemption 2 uruchomiony w ramach przeglądarki Chrome ma problemy z utrzymaniem stałej liczby klatek na sekundę, przy czym objawy wskazują, że nie jest to problem na łączach internetowych, a raczej że chmura Google’a zachowuje się jak przeciążony pecet czy konsola. To jest wręcz niezrozumiałe i niedopuszczalne.
To większy problem niż niektórzy uważają.
Odnoszę wrażenie – być może mylne – że społeczność entuzjastów gier wideo raczej nie jest przesadnie napalona na Stadię. Nie zmienia to jednak faktu, że jako pierwsza streamingowa usługa nowej generacji dla gier (usługi Sony i Nvidii z jakiegoś względu traktowane są jako te poprzedniej generacji – moim zdaniem niesłusznie) jest teraz na świeczniku. A przecież pierwsze wrażenia wywiera się tylko jeden raz. Zniechęceni Stadią gracze mogą dojść do wniosku, że streaming nie ma sensu i nawet nie dać szansy xCloudowi i reszcie. Mimo iż również traktowany jako nowa generacja xCloud takowych problemów nie ma.
To również duża skaza wizerunkowa dla Google’a i jego przedsięwzięć, które z grami nie są związane. Internetowy gigant ma ogromne ambicje dorównać kiedyś Amazonowi i Microsoftowi. Już teraz Google Cloud jest trzecią największą chmurą na świecie, powolutku acz konsekwentnie zmniejszając przewagę Amazon Web Services czy Microsoft Azure. Inwestorzy i menadżerowie nie będą wnikać w techniczne niusane: odnotują, że Google Cloud ma problemy, więc zainwestują w budowanie usług i aplikacji na konkurencyjnych chmurach.
Ja nadal wierzę w ogromny sukces streamingu gier. Oczywiście nie teraz, ale za te kilka czy kilkanaście lat.
Nie jestem tym przesadnie zachwycony. Należę do walniętej w głowę grupki osób, która nadal kupuje filmy i seriale na płytach Blu-ray UHD, bo marna (i wystarczająca większości konsumentom) jakość obrazu i dźwięku w usługach VOD jest dla mnie trudna do zaakceptowania. A przecież strumień obrazu i dźwięku z gier w ramach usług typu Stadia również jest poddawany kompresji. Po tym samym rynku treści wideo widzę jednak, że konsumenci są gotowi iść na daleko idące kompromisy jeżeli stawką jest wszechdostępność usług i wygoda z ich użytkowania. Jestem przekonany, że Stadia, xCloud i reszta są tym dla gier przetwarzanych lokalnie, czym Spotify dla CD-Audio czy Netflix dla wspomnianych płyt optycznych.
Na razie jednak premiera Stadii to koszmarna porażka, która szkodzi nie tylko tej usłudze, ale również wizerunkowi Google Cloud i koncepcji streamingu gier. Nie miałem przesadnej wiary w jej sukces, odnoszę wrażenie, że Google w ogóle nie czuje rynku gamingowego. Ale że będzie aż tak źle – to prawdziwa niespodzianka.