Wkładasz słuchawki za 1200 zł i idziesz spać. Zdążyłem przetestować Bose Sleepbuds zanim zostały wycofane
Spało mi się dzięki nim lepiej, ale nówek już nie kupisz. Mam nadzieję, że Bose wróci do Sleepbudsów w ulepszonej wersji.
Masz problemy z zasypianiem? Denerwuje cię hałas z ulicy czy chrapanie partnera? Budzisz się w środku nocy i sam nie wiesz dlaczego? A może, po prostu chciałbyś się zrelaksować przed oddaniem się w objęcia Morfeusza?
Jeśli na choć jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco, to tę recenzje powinieneś przeczytać z dużą uwagą. Bose postanowiło bowiem pomóc osobom narzekającym na jakość snu.
Zacznijmy od najważniejszego: słuchawki zostały wycofane
Zanim przejdę do właściwej recenzji muszę coś wyjaśnić. Słuchawek Bose nie da się już oficjalnie kupić, bo producent je wycofał ze sprzedaży i oddaje pieniądze klientom (w niektórych sklepach słuchawki jeszcze są, ale np. z Bose.com i Apple.com zostały już wycofane).
Całe zamieszanie spowodowane było akumulatorem. Malutkie ogniwo potrafiło się rozładowywać bez powodu i odmawiać naładowania do pełna. Przedstawiciel Bose zapewniał, że nie jest ono niebezpieczne dla zdrowia, jednak firma uruchomiła procedurę przyjmowania zwrotów. Mój egzemplarz nie miał takiej wady, ale nie ma gwarancji, że jeśli ktoś się uprze i jednak gdzieś kupi Bose Sleepbuds, to będzie miał tyle szczęścia, co ja.
Miejcie to na uwadze kupując używany egzemplarz Sleepbudsów. John Roselli, manager generalny Bose Corp., pisał w wiadomości z przeprosinami: zostaniemy tu tak długo, jak będziecie tego potrzebowali. Zwrot kosztów możliwy jest jednak tylko do końca tego roku.
Przejdźmy teraz do właściwej recenzji słuchawek do spania.
Bose Sleepbuds, czyli słuchawki, ale jakby nie do końca
Powiedzmy to sobie na początku. Sleepbudsy nie zastąpią jakichkolwiek innych słuchawek. To zupełnie nowa kategoria, która nadaje się do spania, koncentracji czy medytacji. Nie odtworzymy za ich pomocą jakichkolwiek piosenek czy podcastów, co wynika z decyzji inżynieryjnych, na które zdecydowało się Bose.
W ten sposób Sleepbudsy konkurują raczej z zatyczkami, które można nabyć już za kilka złotych. Bardziej skomplikowane zatyczki oferują również wentylację kanału słuchowego i kosztują kilkadziesiąt złotych. Cały czas o wiele mniej niż Sleepbudsy wyceniane na około tysiąc złotych.
Pytanie więc brzmi:
Ile jesteśmy gotowi zapłacić za spokojny sen?
Sleepbudsy to najmniejsze słuchawki, jakie kiedykolwiek widziałem. Ważą nieco ponad 2 gramy i idealnie wpasowują się w kształt ucha. Producent dostarcza trzy zatyczki, różniące się wielkością, które pozwalają dopasować wielkość wkładki do własnych preferencji i wygody – chodzi o to, aby słuchawki nie wypadały z ucha, kiedy przewracamy się na drugi bok.
W czasie testów odnosiłem wrażenie, że budsy są bardzo nieinwazyjne – nie wywołują wrażenia ucisku czy zwiększenia ciśnienia. Po kilku chwilach można wręcz zapomnieć, że mamy je w uchu. A to przecież kluczowe w czasie snu. Kiedy przyłożymy ucho do poduszki, możemy jednak poczuć, że coś uciska nam nieco małżowinę uszną. Nie sprawiało mi to dużego dyskomfortu, jednak zdarzyło mi wyjmować jedną słuchawkę (z ucha, na którym leżałem) lub modyfikować ułożenie głowy, aby poczuć się nieco wygodniej. W moim przypadku nie były to duże niedogodności, ale dla wielu klientów/recenzentów na Amazonie był to spory problem.
Nie ma ANC, jest maskowanie dźwięków
Słuchawki nie mają zewnętrznego mikrofonu, który mogłyby użyć do monitorowania hałasów z otoczenia. To domena nieco większych urządzeń. Zamiast tego Bose rozwija technologię maskowania dźwięków. W pamięci słuchawek możemy zapisać kilka zapętlonych dźwięków, które dzielą się na dwie kategorie: maskujące i relaksujące. Do tych pierwszych należy np. dźwięk z kabiny samolotu, padającego deszczu czy biały szum. Po drugiej stronie możemy zaś zapisać dźwięk falującego morza, ogniska czy potoku.
Prawie każda próbka charakteryzuje się bardzo wysoką jakością. Dosłownie można poczuć jakby dźwięk nas otaczał i przenosił do środka dżungli. Słychać pojedyncze, spadające kropelki, uderzające o liście czy bardzo wyraźny szum wody. Robi to świetne wrażenie.
Słuchawki nie obsługują bezprzewodowego odtwarzania
Firma Bose musiała zmagać się z miniaturyzacją, a większa liczba funkcji wymagałaby większych rozmiarów. Postawiono więc na minimalizm. Dlatego nie możemy puścić dźwięku z telefonu na słuchawki. Aby korzystać z Sleepbudsów pliki audio trzeba wcześniej wgrać do pamięci słuchawek. Może to trwać nawet kilka godzin, więc przed pójściem spać należy przygotować swój zestaw.
Na naładowanym do pełna akumulatorze słuchawki mogą grać przez 16 godzin, więc są to jakieś dwie noce. Później trzeba je odłożyć do eleganckiego pudełeczka, które pełni rolę powerbanku.
Jak sprawują się elektroniczne stopery?
Po paru tygodniach jestem w stanie powiedzieć, że spało mi się w nich zdecydowanie lepiej niż wcześniej. Mieszkam przy skrzyżowaniu dwóch ulic, nad którym biegnie jeszcze arteria łącząca dwie części Singapuru. Lokacja nie jest więc najszczęśliwsza, bo nawet w środku nocy nie można policzyć do 10, aby nie przejechała tędy jakaś ciężarówka. Zasypianie staje się wyzwaniem samym w sobie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że zawsze miałem dość lekki sen.
Swoją przygodę ze słuchawkami zacząłem więc od relaksacyjnych dźwięków, które zupełnie nie były w stanie zamaskować ulicznego ruchu. Do tego o wiele lepiej nadaje się szum, którego kilka permutacji znajdziemy w aplikacji.
Szum doskonale maskuje dźwięk samochodowych silników
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to tylko poziom niżej w stosunku do Bose QC35 II. Słuchawki doskonale spełniają swoją rolę. Rano budziłem się bez problemu, dzięki obsłudze alarmów – bez bólu głowy czy uszu. Nie ma nawet co pisać o próbie porównania budsów do plastikowych zatyczek. To nie ma to sensu. Inna liga.
Sleepbusy pomogą w koncentracji i medytacji
Ten artykuł piszę z budsami w uszach. Ich nienachalna konstrukcja i wykorzystanie jednostajnych dźwięków pomagają mi w odseparowaniu się od świata zewnętrznego, kiedy muszę się skoncentrować na danym zagadnieniu. Podobnie w przypadku medytacji, do której nadają się spokojne kawałki.
Należy jednak mieć na uwadze, że ciągłe blokowanie kanału słuchowego nie jest naturalnym rozwiązaniem. Podnosi ono powiem temperaturę i wilgotność ucha środkowego, co jest idealną pożywką dla bakterii. Zakładając słuchawki na noc, trzeba szczególną uwagę zwracać na higienę. W przeciwnym wypadku budsy mogą podnieść prawdopodobieństwo infekcji.
Bez aplikacji ani rusz
Połączenie słuchawek z aplikacją to pierwszy i konieczny krok. To za jej pomocą ustalamy playlistę dla słuchawek, sprawdzamy stan naładowania budsów, ustawiamy alarm i czas wyłączenia słuchawek (np. w środku nocy), a nawet kontrolujemy głośność. Dużą wadą takiego rozwiązania jest konieczność otwierania aplikacji za każdym razem, kiedy chcemy pogłośnić lub ściszyć dźwięk – nie działają bowiem przyciski do ogólnego sterowania głośnością telefonu.
W aplikacji możemy ustawić tryb bez telefonu, kiedy słuchawki autonomicznie zaczynają odtwarzać dźwięk po wyjęciu z pudełeczka, ale daleko takiemu rozwiązaniu do wygody. W kolejnych jej wersjach bardzo chętnie zobaczyłbym rozwiązania dla osób uprawiających medytację. Brakuje również analityki snu – nawet prosta prezentacja informacji o czasie snu byłaby pomocna. Zapewne dlatego, że zamontowanie żyroskopów (do analizy ruchów w czasie snu) wymagałoby już zwiększenia gabarytów słuchawek.
Melduję wykonanie zadania...
...mogłoby powiedzieć Bose. Słuchawki zostały stworzone w konkretnym celu - nie do słuchania muzyki, nie na siłownię i nie do rozmów, a do maskowania dźwięków w czasie snu. I tę funkcję spełniają wzorowo. Rozumiem jednak narzekania internautów, którym trudno usprawiedliwić wydatek ponad tysiąca złotych na słuchawki do spania. Tu jednak już każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie: ile jest dla niego wart spokojny sen.
Niestety kupowanie dzisiaj tych słuchawek to jak gra w ruletkę. Możemy trafić na wadliwy egzemplarz, a już za moment nie będzie programu zwrotu kosztów. Dlatego...