Kosmiczna niespodzianka od Samsunga. Pseudosatelita firmy wylądował w prywatnym ogródku
Gdy z drzew spadają liście, z głów czapki, a z nieba pseudosatelity Samsunga to znak, że nastała jesień.
Seul, mamy problem.
Czy to wyjątkowo głośny włamywacz? Czy to walki wściekłych borsuków? Nie, to pseudosatelita Samsunga.
Leniwy sobotni poranek, 9 rano – godzina, którą w weekendy powinni widywać tylko ludzie pobłogosławieni przez los posiadaniem małych dzieci. Nancy Mumby-Welke i jej mąż przygotowują konie do wypuszczenia ze stajni, gdy nagle dobiega ich dziwaczny rumor dochodzący z ogrodu. Nie przypomina on niczego, co do tej pory słyszeli, wyglądają więc przez okno, żeby sprawdzić, ki diabeł o tej porze tak nieziemsko hałasuje. Leżący wśród jesiennych liści pseudosatelita mruga do nich filuternie na powitanie.
Nancy Mumby-Welke chwali się wyjątkowo dorodnym okazem ogródkowej satelity na Facebooku i dzwoni po policję. Służby, które zostały wezwane na miejsce nie bardzo wiedzą, co zrobić. W rozbebeszonym urządzeniu znaleziono dwa duże aparaty i smartfona – Samsunga Galaxy S10 5G.
Marzenia o kosmicznym selfie zostały sprowadzone na ziemię.
Pseudosatelita był częścią projektu Space Selfie – akcji promocyjnej, która wystartowała w zeszłym tygodniu w Europie. Samsung zachęcał w niej do robienia selfie na Ziemi i wysyłania ich w do podróżującego w stratosferze Samsunga Galaxy S10 5G. Gdy zdjęcie było pokazywane na wyświetlaczu smartfona, znajdujący się naprzeciw niego aparat fotografował telefon na majestatycznym tle Ziemi. W ten sposób użytkownik mógł sam zrobić swoje własne kosmiczne selfie.
Według przedstawicieli Samsunga niemal wszystko poszło zgodnie z planem. Balon niosący pseudosatelitę miał dziś wrócić na ziemię. Jednak pogoda, jak to ma w zwyczaju nie tylko w Polsce, zaskoczyła marketingowców. Balon niosący sprzęt utknął w kablach nad drogą, a pseudosatelita wylądował znienacka w czyimś ogródku.