Kosztują 2x mniej od najlepszych słuchawek z ANC. Czy są 2x gorsze? Plantronics BackBeat Go 810 - recenzja
Bezprzewodowe słuchawki z aktywną redukcją szumów potrafią kosztować grubo ponad 1200-1500 zł. Na szczęście na rynku jest coraz więcej konstrukcji takich jak Plantronics BackBeat Go 810, które oferują ANC w bardziej przystępnej cenie. Czy 2x tańsze słuchawki są 2x gorsze?
Rzućmy okiem na ceny najbardziej pożądanych modeli słuchawek z ANC:
- Sony WH-1000XM3: 1399 zł
- Bose 700: 1799 zł
- Bose QC35 II: 1299 zł
- B&O H9i: 1699 zł
- Sennheiser PXC 550: 1099 zł
Tymczasem testowane przeze mnie ostatnio słuchawki Plantronics BackBeat Go 810 kupimy już za 730 zł. W zamian otrzymujemy słuchawki z aktywną redukcją hałasu, ponad 20-godzinnym czasem pracy (z włączonym ANC!, z wyłączonym czas pracy wynosi blisko 28 godzin), bardzo dobrą jakością dźwięku i ciekawym wyglądem.
Gdzie leży kompromis? I czy naprawdę kupując dwukrotnie tańsze słuchawki od najlepszych modeli kupujemy słuchawki dwukrotnie droższe? Sprawdziłem to.
Od strony jakości wykonania mam tylko jeden zarzut do Plantronics BackBeat Go 810.
W ujęciu ogólnym ten model wykonany jest wzorowo. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, konstrukcja jest dobrze zaprojektowana i przemyślana.
Względem słuchawek z wyższej półki cenowej największą różnicą jest zastosowanie szeregu fizycznych przycisków, zamiast zmyślnych paneli dotykowych na puszkach słuchawek. Wszystko tu obsługujemy fizycznym przełącznikiem, ale ośmielę się powiedzieć, że to nawet lepiej – przyciski są łatwo wyczuwalne i nie musimy się martwić tym, czy aby na pewno dotykamy obudowy we właściwym miejscu. Nawet gumowane przyciski na puszce łatwo jest wyczuć, więc kontrola nad odtwarzaniem muzyki jest naprawdę prosta.
Jak na słuchawki za 730 zł jest więcej niż dobrze – to bardzo solidna konstrukcja, z jednym ALE. Otóż gumowana powłoka prawej puszki okrutnie się brudzi. Nie rozumiem, dlaczego producenci słuchawek wciąż upierają się przy tym materiale, który przyciąga jak magnes wszelki pył, kurz i osad, a zetrzeć potem tego nie sposób. Przetarcie wilgotną szmatką wystarcza na jakieś 10 minut czystości – potem słuchawki znów wyglądają niezbyt estetycznie.
Odrobinę szkoda, że słuchawki ładujemy przez microUSB, a nie przez USB-C, ale to zrozumiałe cięcie kosztów, które pewnie nikogo na dłuższą metę nie zaboli.
Przyczepić mogę się też do dołączonego do zestawu woreczka. Szkoda, że nie jest to utwardzany futerał, jak ten, który dostajemy w zestawie np. z Sennheiserami HD 4.50 BTNC no i szkoda, że nie chroni słuchawek odrobinę lepiej. To po prostu cieniutki woreczek do przechowywania.
Komfort na piątkę z plusem.
Przyczepić nie mogę się za to do wygody oferowanej przez słuchawki Plantronics BackBeat Go 810. Testowałem je przez kilka tygodni, używając ich po 2-3 godziny dziennie i ani razu nie poczułem, że muszę je zdjąć, bo inaczej wybuchnie mi czaszka.
Niektórym może przeszkadzać dość mocny nacisk pałąka, ale osobiście nie miałem z tym problemu. Uważać trzeba natomiast na „pocące się” nauszniki, które po zsunięciu słuchawek na szyję mogą nam pobrudzić elegancką koszulę (to uwaga głównie do pracowników korpo, którzy chcieliby się zaopatrzyć w ten model).
Poza tym BackBeat Go 810 doskonale przylegają do głowy i mają na tyle płaską konstrukcję, by po założeniu ich nie wyglądać jak przybysz z innej planety. Duży plus!
Brzmienie na piątkę z minusem.
Od strony jakości dźwięku Plantronicsy ani nie zaskakują, ani nie rozczarowują. Przetworniki o średnicy 40 mm i paśmie przenoszenia 50-20000 KHz dają sobie radę z każdym gatunkiem muzyki i w żadnym ani nie są przesadnie wybitne, ani przesadnie nie wadzą.
Dźwięk jest ewidentnie „cyfrowy”, brakuje mu organiczności i przydałaby się nieco lepsza seperacja instrumentów. Nie mogę jednak narzekać na klarowność basu, szczegółowość środka pasma czy śpiewność górnych częstotliwości. Tym bardziej, że BackBeat Go nie faworyzują żadnego z pasm – w neutralnym ustawieniu są bardzo wyważone, a jeśli to nam nie odpowiada, to słuchawki doskonale reagują na zabawę korektorem graficznym w aplikacji. Kilka drobnych zmian i charakter słuchawek może być zupełnie inny.
Muszę przy tym zaznaczyć, że jakość brzmienia zależy w dużej mierze od tego, czy włączone jest ANC – redukcja hałasu radykalnie zmienia emitowany dźwięk, spłaszczając go i pozbawiając detalu. Nie jest to dramat, ale z pewnością cecha, którą warto mieć na względzie.
O wiele większym problemem jest natomiast kodek transmitujący audio do tych słuchawek – nie mamy tu żadnego aptX czy aptX HD, a jedynie kodek SBC. Producent twierdzi, że dostosował kodek tak, by zniwelować opóźnienia, ale te niestety dalej występują. Nie przeszkadza to przy słuchaniu muzyki, ale gdy oglądamy wideo na smartfonie czy laptopie lag jest dość wyraźny i może zirytować.
Aktywna redukcja hałasu najwyżej na 4-.
Największy kompromis w niedrogich słuchawkach z ANC to właśnie jakość tej technologii. Kupując drogie modele od Sony czy Bose’a płacimy m.in. za roboczogodziny, które pochłonęło stworzenie efektywnej technologii odszumiania.
W BackBeat Go 810 ANC jest, działa dobrze, ale nie ma co liczyć na kompletne odcięcie się od świata, jak w Sony WH-1000XM3 czy Bose 700. Do tego im bardziej aktywna jest redukcja hałasu, tym bardziej wpływa ona na brzmienie. Optymalne jest ustawienie Lo, które nie wpływa przesadnie na dźwięk, a nadal znacznie redukuje odgłosy otoczenia. W ustawieniu Hi redukcja hałasu jest tylko nieznacznie wyższa, znacznym kosztem jakości audio.
Niejako na odkupienie win Plantronics serwuje nam za to bardzo dobrze brzmiący mikrofon do rozmów. Tutaj redukcja odgłosów otoczenia spisuje się znakomicie i przekazuje nasz głos do rozmówcy tak czysty, jak tylko się da, niezależnie od tego, w jak hałaśliwym otoczeniu prowadzimy rozmowę.
Czy warto kupić słuchawki Plantronics BackBeat Go 810?
Mówiąc wprost – tak. Ich największe bolączki, czyli zauważalne opóźnienie podczas oglądania wideo oraz wpływ ANC na jakość dźwięku można przeboleć, bo sumarycznie za 730 zł dostajemy słuchawki, które tylko w niewielkim stopniu odstają od czołówki, a kosztują od niej znacznie mniej.
W podobnej cenie znajdziemy w zasadzie tylko Sennheisery HD 4.50 BTNC, ale ich piętą achillesową jest z kolei niezbyt przyjazny miejscom publicznym wygląd i obudowa, która brudzi się jeszcze bardziej od BackBeat Go 810. Plantronicsy, pomimo gumowanej powłoki prawej puszki, prezentują się znacznie lepiej, a nie grają gorzej od Sennheiserów (choć gorzej od nich wycinają odgłosy otoczenia).
To bardzo solidne słuchawki, w pełni warte swojej ceny.