Kolejny mit upada. Legalizacja marihuany… zmniejsza jej popularność wśród młodych
Tak wynika z najnowszych badań opublikowanych w JAMA Pediatrics. Przeciwnikom legalizacji odpadł właśnie kolejny argument.
Badanie obejmowało dane zebrane od 1993 do 2017 r., na podstawie kwestionariuszy wypełnionych przez ok. 1,4 mln uczniów szkół średnich w Stanach Zjednoczonych. Naukowcy przyjrzeli się deklarowanej przez nich częstotliwości palenia marihuany i porównali te dane z okresami przed i po zalegalizowaniu rekreacyjnej marihuany w wybranych stanach.
W stanach z legalną, rekreacyjną marihuaną, liczba nastolatków, którzy palili ją średnio raz w miesiącu, spadła o 8 proc. W przypadku młodych użytkowników, którzy deklarowali, że palą ją co najmniej 10 razy w miesiącu, liczba ta zmalała o 9 proc.
Skąd ten spadek?
Naukowcy wskazują, że najprawdopodobniej chodzi tu o… jasne przepisy dotyczące legalnego zakupu marihuany. W stanach, gdzie można kupić ją legalnie, sprzedawcy w sklepach z trawką bardzo sumiennie sprawdzają, czy dany klient może kupić produkty legalnie. Zupełnie jak w sklepach z alkoholem. Jeśli ktoś nie ukończył 21 lat, to… odchodzi z kwitkiem. Z kolei alternatywa w postaci zakupu marihuany od ulicznego dilera nie jest już tak łatwo dostępna. To tak, jakby w Polsce próbować kupić alkohol bez akcyzy - podobno jest to możliwe, ale mało kto to robi i mało kto ma takie dojścia.
Do tego dochodzi też sprawa tzw. syndromu zakazanego owocu. Młodzież wiedząc, że marihuana jest legalna w ich miejscu zamieszkania, nie gloryfikuje już tak tej używki i nie stara się za wszelką cenę wejść w jej posiadanie. Skoro po ukończeniu 21 lat można kupić ją legalnie w sklepie, odpada jakikolwiek dreszczyk emocji.
Kolejny mit dotyczący legalizacji marihuany upada.
Przeciwnicy legalizacji ostrzegali, że po wprowadzeniu marihuany do legalnego obrotu, wydarzy się społeczna katastrofa i wszyscy będą non-stop narkotyzowali się tą używką. Ten scenariusz jednak nie nastąpił. Wystrzeliły za to zyski z podatków pozyskanych dzięki legalizacji oraz spadła liczba brutalnych przestępstw. Przestępcy nie są w stanie konkurować z legalnym rynkiem, więc nie walczą już tak zajadle o kontrolę swoich terytoriów. Same plusy.
Delegalizacja marihuany miała zresztą więcej wspólnego z polityką, niźli z jakimikolwiek naukowymi przesłankami. Co zabawne, kraj, któremu zawdzięczamy jej delegalizację, jest również krajem, który obecnie najszybciej ją legalizuje. Amerykański sektor gospodarki związany z legalną hodowlą trawki rozwija się zresztą w rekordowym tempie. Tegoroczne zyski ze sprzedaży w legalnych punktach przekroczyły już 52 mld dol. Rekreacyjna marihuana jest jak na razie legalna w 10 stanach, a medyczna w 33.
Trend ten prędzej czy później dojdzie do Europy. Pytanie tylko, czy Stary Kontynent zdąży zbudować swój własny konopny przemysł. Jeśli nie, to europejski rynek zostanie zdominowany przez amerykańskich producentów i nie zarobimy na trawce tyle, ile moglibyśmy, legalizując ją wcześniej.