Google zaproponował mi porzucenie Chrome’a. Zgodziłem się i sprawdziłem przeglądarki konkurencji
Wczoraj po raz pierwszy w Sklepie Play pojawił mi się ekran wyboru przeglądarek. To efekt postępowania antymonopolowego przeciwko Google’owi. I okazja do sprawdzenia alternatywy dla Chrome’a.
Android staje się podmiotem dominującym na rynku systemów operacyjnych, tak jak niegdyś był nim Windows. I tak jak w przypadku systemu Microsoftu, trafił on pod lupę urzędników Unii Europejskiej. Google, by uniknąć kar za praktyki monopolistyczne, musi swoim użytkownikom zaproponować alternatywy względem Wyszukiwarki Google i przeglądarki Chrome. I właśnie zaczął to robić.
Propozycje wyszukiwarek całkowicie zignorowałem. Na terenie naszego kraju korzystanie z czegokolwiek innego niż Wyszukiwarka Google jest niestety bez sensu – nad czym wielce ubolewam. Ale przeglądarka internetowa? Sam używam innej niż ta preinstalowana na moim telefonie. Może jest coś jeszcze lepszego niż Chrome i używany przeze mnie Edge?
Sprawdzamy przeglądarki na Androida proponowane Europejczykom przez Sklep Play.
Google Chrome
Z Chrome’em jest taki problem, że w zasadzie trudno znaleźć powód, by go wymieniać na alternatywną przeglądarkę. Bazuje on na nowoczesnym fundamencie Chromium, pod który optymalizuje się przytłaczająca większość twórców witryn internetowych i aplikacji webowych. Na dodatek oferuje pełną synchronizację danych z desktopową wersją Chrome’a, z którego – jeżeli wierzyć statystykom – i tak korzystacie na swoim komputerze. Plus gwarantuje kilka innych drobiazgów, takich jak automatyczne logowanie w usługach Google’a, jeżeli już jesteśmy zalogowani w samej przeglądarce.
Chrome to szybka i lekka mobilna przeglądarka. Zawiera też moduł Google’a odpowiedzialny za wykrywanie złośliwych skryptów i wyłudzających dane lub pieniądze witryn internetowych. Oferuje oczywiście przeglądanie w kartach i tryb incognito. Miłym dodatkiem jest wbudowana usługa Tłumacza Google, dzięki czemu czytanie obcojęzycznych materiałów staje się możliwe lub wygodniejsze. Przeglądarka oferuje też mechanizm kompresji danych, pozwalających bez istotnych zmian w witrynach na wolniejsze zużywanie paczki danych od operatora.
Edge
To aktualnie moja domyślna przeglądarka internetowa. Po części z uwagi na zawodowe zainteresowania, ale przede wszystkim z uwagi na fakt, że jest co najmniej równie dobra, co Chrome. Również budowana jest na fundamencie Chromium, ale zamiast z usługami Google’a synchronizuje się z tymi od Microsoftu. To niestety oznacza, że synchronizować się potrafi wyłącznie z desktopową przeglądarką Edge, którą ja akurat lubię, ale też z której – jak wynika ze statystyk – nie używacie niemal wcale.
Mobilny Edge ma jednak kilka usprawnień, które mnie przekonały. Największym moim zdaniem atutem przeglądarki jest przeniesienie istotnej części przycisków nawigacyjnych na spód ekranu, gdzie znacznie wygodniej sięga się do nich palcem trzymając telefon w jednej ręce. To jednak w mojej ocenie jedyny istotny atut tej przeglądarki. Jeżeli bardziej wam zależy na synchronizacji danych z desktopowym Chrome’em, Edge nie ma nic innego wartościowego do zaproponowania.
Puffin
Tę przeglądarkę znam doskonale, bo od dawna stanowi dla mnie wyjście awaryjne dla pewnych konkretnych witryn, które nie działają dobrze w typowych przeglądarkach na Chromium, takich jak Chrome i Edge. Są to elementy napisane dla wtyczki Adobe Flash Player, która niby została już wygaszona przez branżę dawno temu, a w praktyce nadal zdarzają się miejsca, gdzie jest niezbędna. Puffin renderuje elementy flashowe, podobnie zresztą jak webowe, w swojej chmurze. Dzięki temu przeglądarka ta jest też wyjątkowo szybka.
Niestety nie potrafię polubić się z jej interfejsem. Jest efektowny i całkiem estetyczny, jednak większość czynności wymaga więcej ruchów palca, niż bym sobie tego życzył. Choć skoro o interfejsie mowa, Puffin oferuje symulację gładzika i gamepada. Chociażby dla flashowych gier. I jest wyjątkowo skuteczny w wymuszaniu – na życzenie – desktopowych wersji witryn internetowych, co często nie działa na tych bardziej mainstreamowych przeglądarkach. Darmowa wersja przeglądarki, niestety, wyświetla bannery reklamowe. Płatna edycja Puffin Pro to wydatek aż 23 zł.
Opera
Zbudowana na Chromium Opera potrafi oczywiście synchronizować swoje dane z desktopową wersją, ale na szczęście to wręcz mało istotny wyróżnik w zestawieniu z resztą. To wyjątkowo bogato wyposażona przeglądarka i jeśli na cokolwiek moglibyśmy narzekać, to ewentualnie nadmiar dodatkowych funkcji. Należą do nich chociażby mechanizm blokowania reklam, który działa na poziomie renderera przeglądarki. Typowe rozszerzenia do blokowania złych reklam najpierw je pobierają i renderują, a następnie potem usuwają z witryny. Opera oszczędza dane i energię usuwając je na wcześniejszym etapie.
Dodatkowym atutem jest bardzo licha usługa VPN. Nie da się w niej skonfigurować absolutnie nic, ale za to nie musimy również z nią płacić – doskonałe, jak potrzebujemy z tego korzystać bardzo rzadko i do prostych zastosowań. Pozostałe dodatki, takie jak strumień aktualności w interfejsie głównym aplikacji czy tryb nocny, do niedawna były dodatkowymi atutami Opery, ale dziś – o czym chciałbym przypomnieć jej użytkownikom, którzy od dawna nie testowali alternatyw – to już rynkowy standard. Choć wielce intrygującym dodatkiem jest wbudowany w aplikacje portfel do kryptowalut.
Firefox
Och, jak mi przykro. Na potrzeby tego tekstu pozbyłem się całego negatywnego nastawienia z moich zamierzchłych doświadczeń z mobilnym Firefoksem. Z sympatii do Mozilli, którą za ogromne dokonania na rzecz wolnego i wszechdostępnego Internetu wyłącznie szanuję. Niestety mobilny Firefox nie ma mi nic do zaproponowania, poza synchronizacją ze swoją desktopową wersją.
To niewygodna przeglądarka, w której jedyne, co potencjalnie może przypaść do gustu, to całkiem zmyślny interfejs do nawigacji po wielu otwartych kartach i dobrze wyeksponowane funkcje do ochrony prywatności. Choć ma jeden dodatkowy atut: kiedyś była wyjątkowo ociężałą aplikacją, przy której nawet najdroższe telefony potrafiły skapitulować. Dziś mobilny Firefox, co z przyjemnością odnotowałem, jest szybszy i lżejszy od budowanych na Chromium konkurentach, dzięki czemu potencjalnie może się znakomicie sprawdzić na starszych lub tych bardzo tanich urządzeniach.