Huawei MateBook 13 to mobilny sprzęt, z którym polubiłem się w rekordowym tempie
Nie będę ukrywał, że od dawna chciałem przetestować ten model. Jego specyfikacja na papierze wydawała mi się idealna dla moich potrzeb, a teraz mogę opowiedzieć, jak Huawei MateBook 13 sprawdził się w praktyce.
Jeśli chodzi o laptopy, to nadal na pierwszym miejscu stawiam sobie ich mobilność. Do pracy w domu korzystam z komputera stacjonarnego i dwóch dużych monitorów, więc bardziej uniwersalny, większy komputer mobilny jest mi absolutnie zbędny. No i trudniej zmieścić go w plecaku. Z trzynastocalowym MateBookiem nie ma tego problemu, ale po kolei.
Huawei MateBook 13 to bardzo mobilny sprzęt
Przez ostatnie dwa tygodnie, trzynastka Huaweia towarzyszyła mi praktycznie podczas każdego wyjścia i wyjazdu. Producent do egzemplarza testowego nie dodaje żadnego etui, więc był to doskonały pretekst, żeby sprawdzić jak jego aluminiowa obudowa znosi tzw. trudy podróży. To całkiem ważny sprawdzian dla sprzętu mobilnego.
Nikt przecież nie lubi, jak jego nowy, drogi komputer po zaledwie kilku tygodniach użytkowania jest porysowany. Tutaj na szczęście ten problem się nie pojawił. Wszystkie elementy obudowy Huaweia MateBook 13 wykonane są z solidnie wyglądającego aluminium. Nic nie skrzypi, wszystko jest ze sobą dobrze spasowane, a przy odrobinie wprawy górną klapę da się otworzyć jedną ręką (tak, to dla mnie ważne). Przy tym komputer jest lekki - jego waga to 1,3 kg.
Obsługa - co mi się podobało?
Mobilny komputer potrzebny jest mi w zasadzie do dwóch rzeczy: do pisania tekstów i wywoływania zdjęć. Nie są to może najciekawsze zadania na świecie, ale całkiem nieźle pozwalają na przetestowanie całokształtu obsługi danego laptopa. Co mi się podobało w Huawei MateBooku 13? Po pierwsze: 13,3-calowy wyświetlacz IPS o proporcjach 3:2. Takie proporcje sprawiają, że mieści się na nim więcej informacji, niż na wyświetlaczach 16:9. Przydaje się to zarówno przy obróbce zdjęć, jak i podczas pisania tekstów.
Nie sposób też narzekać na jakość wyświetlanego obrazu. Błyszcząca matryca o rozdzielczości 2160 x 1440 pikseli zapewnia bardzo dobre odwzorowanie barw, wyśmienitą szczegółowość ekranu oraz świetne kąty widzenia. Problem z refleksami światła na błyszczącej matrycy oczywiście występuje, ale przy ustawieniu maksymalnej jasności wyświetlacza nie przeszkadza jakoś strasznie.
Komputer występuje zarówno w wersji wyposażonej w ekran dotykowy, jak i tej pozbawionej takiego rozwiązania. Mój egzemplarz testowy obsługiwał dotyk, ale… nie korzystałem z tej opcji zbyt często. Nie dlatego, że jest z nią coś nie tak. Wyświetlacz reaguje bardzo szybko i precyzyjnie, ale potem trzeba usuwać z niego odciski palców. O wiele bardziej przypadła mi do gusty sprawdzona kombinacja, czyli gładzik i klawiatura. Gładzik jest na tyle precyzyjny, że na upartego można całkowicie zrezygnować z pakowania do plecaka myszy komputerowej, a klawiatura...
Klawiatura MateBooka zasługuje chyba na oddzielny akapit. Widzicie, każdy kto dużo pisze na komputerze po pewnym czasie odkrywa u siebie lekki klawiaturowy fetysz i zaczyna zwracać ogromną uwagę na tym, jak pisze mu się na danym sprzęcie. Na MateBooku 13 pisze się świetnie. Klawiatura ma niski, dość twardy (ale nie za twardy) skok, spacja reaguje perfekcyjnie, a odstępy między klawiszami nie są na tyle duże, żeby trzeba było od nowa przyzwyczajać się do ich układu. Ot, otworzyłem sobie MateBooka i od razu zacząłem pisać na nim wygodnie, przyjemnie i bezwzrokowo. To ogromny plus.
Wydajność – trudno mieć jakieś ale
Oprócz pisania, Huawei MateBook 13 służył mi też do wywoływania zdjęć w Adobe Lightroomie. Wbrew pozorom jest to doskonały test wydajności danego sprzętu, bowiem optymalizacja oprogramowania w wydaniu firmy Adobe jest - lekko mówiąc - trochę niezadowalająca. MateBook 13 w wersji z Core i7 i 8 GB RAM poradził sobie z tym niewdzięcznym testem celująco.
Próbowałem zaskoczyć go na wiele sposobów - nie tylko przy pomocy Lightrooma i bardzo szybko doszedłem do wniosku, że taka konfiguracja spokojnie wystarcza mi do wszystkiego. Uczciwie trzeba oczywiście zaznaczyć, że nie jest to laptop stworzony z myślą o grach (chociaż te mniej wymagające tytuły działają na nim bez problemów), ale chyba nikt nie jest tym faktem zdziwiony. W innych zadaniach MateBook radzi sobie świetnie, nie dostaje zadyszki, ani się nie przegrzewa. Czego chcieć więcej?
Jeśli chodzi o czas pracy, to laptop wytrzymuje ok. 7-8 godzin bez ładowania. To dobry wynik. No i bardzo szybko doceniłem jego ładowarkę. Oprócz niewielkiego rozmiaru, zakończona jest portem USB-C, co oznacza, że mogłem ładować nią zarówno komputer, jak i mój telefon. To niby nic wielkiego, ale człowiek bardzo szybko zaczyna doceniać fakt, że na wyjazdy nie musi pakować całego zestawu ładowarek.
Porty, czytnik i inne gadżety
Zacznijmy od portów, których nie jest zbyt dużo. Oprócz gniazda jack 3,5 mm, mamy jeszcze 2 złącza USB-C. W przypadku podłączenia komputera do ładowarki, do dyspozycji zostaje nam tylko jedno z nich. Trochę mało. Producent rozwiązał ten problem dodając do pudełka z laptopem przejściówkę Huawei MateDock 2, która zawiera całą resztę niezbędnych do normalnego funkcjonowania złącz.
Chociaż, mówiąc szczerze, nie korzystałem z niej przesadnie często. Ot, kilka razy do wolnego portu USB-C (korzystając niestety z przejściówki) podłączałem przewodową mysz komputerową albo czytnik kart SD, więc jakiejś ogromnej potrzeby posiadania dodatkowych portów nie odczuwałem. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, ma przejściówkę do dyspozycji.
Z rzeczy, które moim zdaniem są absolutnie genialne w tym laptopie, został mi jeszcze czytnik linii papilarnych ukryty w przycisku włączania komputera. Pojedyncze wciśnięcie go pozwala na uruchomienie maszyny i natychmiastowe zalogowanie się do systemu Windows 10. Jest to tak dobre rozwiązanie, że chciałbym, aby stało się globalnym, laptopowym standardem. No i jest na tyle wygodne, że człowiek bardzo szybko zapomina o tym, że istnieje. Po powrocie do własnego sprzętu bardzo szybko zacząłem za nim tęsknić.
Trochę bardziej gadżeciarską funkcją jest opcja OneHop, która pozwala na natychmiastowe parowanie ze sobą laptopa i smartfona za pomocą NFC. Brzmi to niepozornie, ale umożliwia łatwe wysyłanie materiałów między urządzeniami. Telefon to rdzeń mojego mobilnego biura, więc bardzo szybko doceniłem możliwość przerzucania potrzebnych mi plików na testowego laptopa. Bardzo fajnym pomysłem jest też współdzielony schowek pomiędzy dwoma urządzeniami. Jedyny haczyk dotyczący tego rozwiązania polega na tym, że jest ono dostępne tylko na smartfonach Huawei i Honor z nakładką EMUI w wersji 9.0 lub wyższej.
Huawei MateBook 13 to laptop, który zdecydowanie wart jest swojej ceny
MateBook 13 w najtańszej konfiguracji kosztuje ok. 3799 zł. Jest to bardzo mobilny i bardzo wydajny laptop. Do tego widać, że jest to bardzo przemyślana konstrukcja, która ma ułatwić życie swojemu użytkownikowi, a nie przeszkadzać mu na każdym kroku. Na pierwszy rzut oka MateBook 13 może wydawać się trochę za mały, ale to tylko pozory. Ekran o świetnych proporcjach jest bardzo czytelny, a układ klawiszy nie wymaga uczenia się go od nowa. Nie sposób nie docenić też bardzo mocnej konfiguracji, dzięki której nie miałbym problemu z tym, aby całkowicie przesiąść się na MateBooka.
Oczywiście w domu podłączałbym go pod większy monitor, swoją klawiaturę, mysz itd, ale nie jest to przecież żadna wada. Jeśli rozważacie zakup tego modelu polecam wybrać możliwie najmocniejszą konfigurację i zastanowić się nad tym, czy aby dotykowa wersja ekranu nie jest wam całkowicie zbędna. No ale to już mocno indywidualna kwestia.
* Wpis powstał we współpracy z marką Huawei.