Planeta 9 nie istnieje. Tak przynajmniej wynika z najnowszej teorii naukowców
Planeta 9 to jedna z największych zagadek naszego Układu Słonecznego. W 2016 r. naukowcy z Pasadeny ogłosili, że znaleźli dowody na jej istnienie. W 2019 r. zespół z Uniwersytetu w Cambridge doszedł do zupełnie innego wniosku.
Planeta X, Planeta 9, czy po prostu dziewiąta planeta Układu Słonecznego z pewnością rozpala wyobraźnię. Do 2006 r, kiedy Pluton został zdegradowany do rangi planety karłowatej, nazywana była dziesiątą planetą. Po reformie mogłaby zająć miejsce za Neptunem.
Planeta 9 - istnieje, czy nie?
Według naukowców z Pasadeny, którzy w styczniu 2016 r. ogłosili, że posiadają dowody na istnienie takiego tworu, Planeta 9 miałaby mieć masę 10 razy większą od Ziemi, być czterokrotnie większa i znajdować się 75 razy dalej niż Pluton.
Taką tezę postawiono na podstawie symulacji z wykorzystaniem modelowania matematycznego. Niektórym może wydawać się drogą na skróty, chciałbym przypomnieć jednak, że modele matematyczne wykorzystywane są w astronomii bardzo powszechnie.
Johann Gottfried Galle w 1846 r. w bardzo podobny sposób potwierdził na przykład istnienie Neptuna. Galle doszedł do takiego wniosku na podstawie obserwacji orbity Urana, a jego odkrycie pokrywało się z wcześniejszymi podejrzeniami Urbaina Le Verriera, który również sugerował istnienie kolejnej planety za Uranem.
Astronomowie z Uniwersytetu Complutense w Madrycie wykorzystali nieco bardziej zaawansowaną technikę w poszukiwaniach Planety 9. Chodzi o badania orbity ekstremalnych obiektów transneptunowych (TNO). Obiekty tego typu nie przecinają orbitę Neptuna i średnio znajdują się w większej odległości niż 150 jednostek astronomicznych. Po raz pierwszy zmierzono odległość ich tzw. punktów węzłowych orbity od Słońca i okazało się, że jest ona zaburzona.
To zaburzenie można interpretować, jako dowód na obecność obiektu w odległości od 300 do 400 jednostek astronomicznych. Wynik ten zgadzał się zresztą wcześniejszymi przewidywaniami istnienia Planety 9.
Brzmi sensownie? To teraz czas na totalnie przeciwstawną teorię.
Zdaniem międzynarodowego zespołu astronomów, którym kierował Antranik Sefilian z Uniwersytetu w Cambridge, zaburzenia odległości punktów węzłowych obiektów transneptunowych nie muszą być powodowane istnieniem tajemniczej planety. Nowa teoria zakłada, że wywoływane są przez zbiorczą siłę grawitacyjną samych obiektów transneptunowych.
Jednym słowem: Planeta 9 nie istnieje, a zaburzenia dalekich orbit powodowane są przez zbiorczą masę obiektów transneptunowych, które tworzą swoisty pierścień na granicy naszego Układu Słonecznego. Brzmi to zresztą nieco bardziej prawdopodobnie - takie pierścienie udało nam się zaobserwować w innych systemach gwiezdnych.
Sefilian jest jednak nieco bardziej ostrożny, niż naukowcy z Pasadeny i dodaje, że nieregularność orbit dalekich ciał niebieskich może być równie dobrze skutkiem istnienia zarówno planety 9, jak i zbiorczego oddziaływania TNO. Pełną publikację dotyczącą tej teorii możecie przeczytać tutaj.