REKLAMA

„No i ch*j” - czyli najlepsze podsumowanie szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach

W Katowicach trwa właśnie trzeci, zorganizowany w Polsce szczyt klimatyczny. Jego głównym celem ma być uzgodnienie i doprecyzowanie kwestii związanych z planem ustalonym w ramach porozumienia paryskiego. Jak zwykle jednak nic z tego nie wyjdzie.

Pakiet Katowicki zakończył COP24
REKLAMA
REKLAMA

Już sama oprawa szczytu przypomina farsę. 22 tys. uczestników COP24, którzy odwiedzili konferencję przywitała orkiestra górnicza, instalacje węglowe (bardzo ładne swoją drogą) i pierogi z mięsem. Równie dobrze mogliśmy od razu ogłosić, że nie zamierzamy redukować ani zużycia węgla w naszych elektrowniach, ani hodowli bydła, które również dokłada swoją ogromną cegiełkę, jeśli chodzi o emisję gazów cieplarnianych.

A nie, czekajcie. Przecież Andrzej Duda właśnie to ogłosił. Pominął co prawda hodowlę bydła, ale podczas swojego wystąpienia w Katowicach kilka razy podkreślał za to, że węgiel jest podstawą naszego bezpieczeństwa energetycznego. Pozwolę sobie zresztą zacytować Prezydenta Dudę:

Nasze uzależnienie od węgla jest nieuleczalne.

No pewnie, że byłoby dziwne. Pomijając na chwilę kwestie związane ze zmianami klimatycznymi, powiedziałbym wręcz, że nie mamy obecnie żadnej sensownej alternatywy dla węgla. Większość naszej sieci energetycznej, gwarantującej nam suwerenność pamięta bowiem zeszłą epokę. Kolejne ekipy rządzące naszym krajem zdają się ten problem ignorować, bo przecież w trakcie ich kadencji to jeszcze będzie jakoś działać, dzięki czemu trwamy sobie w takim zawieszeniu i nic z nim nie robimy.

Co jakiś czas pada oczywiście mniej lub bardziej chlubna deklaracja dotycząca jego modernizacji. Od lat planujemy na przykład budowę elektrowni atomowej. Na razie udało się powołać jej zarząd i wybrać (wybrane już) miejsce pod jej budowę. Sama elektrownia według najnowszego planu ma powstać dopiero po 2030 r. Minister Tchórzewski równie dobrze mógł powiedzieć, że powstanie po 2025, 2040, albo 2080 r. I tak w tej sprawie nic się praktycznie nie dzieje, a do 2030 r. będziemy mieć jeszcze kilku ministrów energii. A zużycie prądu ciągle rośnie...

W tym tygodniu z kolei usłyszeliśmy o tym, że PGE poszukuje doświadczonego partnera, który pomógłby w budowie farm wiatrowych na naszym morzu. Mniej więcej na wysokości Łeby. Świetny pomysł, popieram. Łączna wartość tej inwestycji ma wynosić aż 30 mld zł i dać nam ok. 2545 MW mocy, co w praktyce pozwoli zasilić ok. 4 mln gospodarstw domowych.

Oczywiście ogłoszenie tego planu podczas trwającego szczytu klimatycznego, krytykowanego chyba przez każdą większą organizację pozarządową jest czystym przypadkiem i nie należy doszukiwać się w tym działaniu żadnych prób podreperowania naszego wizerunku na arenie międzynarodowej.

Polska nie jest zresztą najgorszym, ani największym krajem zakochanym w węglu.

Uwaga, kilka poniższych akapitów przyda się naszym rządowym specjalistom do spraw ocieplania wizerunku. Nie jest bowiem tak, że nasz kraj jako jedyny wyłamuje się z porozumienia paryskiego i jako jedyny planuje dalsze korzystanie z węgla. Nasz prezydent przynajmniej pojawił się w Katowicach. Przedstawiciele o wiele krajów zużywających o wiele więcej tego brunatnego paliwa - Angela Merkel, Donald Trump, Emmanuel Macron, czy Władimir Putin na szczycie nie pojawili się w ogóle.

Zamiast tego w Katowicach pojawiły się delegacje tych krajów złożone z polityków pozbawionych większych możliwości negocjacyjnych. Po co się zresztą wysilać, to przecież tylko kolejny szczyt klimatyczny, z którego jak zwykle nic nie wyniknie.

Nie jest zresztą tajemnicą, że taki Donald Trump na przykład kompletnie odrzuca jakiekolwiek głosy rozsądku i nadal kwestionuje samo istnienie zjawiska zmian klimatycznych. Jego administracja do tego stopnia stara się zamiatać ten problem pod dywan, że raport pt. Czwarta Narodowa Ocena Klimatu, zamiast na początku grudnia został opublikowany na szybko, podczas czarnopiątkowego szaleństwa w amerykańskich sklepach.

Opinia publiczna była wtedy zajęta walką o tanie telewizory, więc mało kto zwrócił uwagę, że 13 amerykańskich agencji rządowych ostrzega w nim przed iście katastroficzną wizją przyszłości. Opublikowane? To nie ma co drążyć tematu.

Ochrona klimatu nikomu się nie opłaca

Tzn. opłaca się. Ludzkości jako takiej, w dłuższej perspektywie. Ale skuteczne działania, które pozwoliłyby nam uniknąć katastrofy w przyszłości są nie dość, że drogie, to jeszcze doprowadziłyby do długoletniego zahamowania wzrostu gospodarczego w praktycznie każdym rozwiniętym kraju. Nikt bowiem nie może pozwolić sobie na wyłączenie swoich elektrowni węglowych z dnia na dzień.

Z kolei budowa zielonych elektrowni, które byłyby w stanie pokryć obecne zapotrzebowanie energetyczne kosztowałaby fortunę i wpłynęła na ceny energii. Wprowadzenie takiego planu w życie oznacza polityczne samobójstwo i porażkę w kolejnych wyborach dla każdej partii i polityka, który odważyłby się na taki ruch.

Dlatego też nikt nie wychodzi przed szereg. Zresztą po co? Wystarczy co jakiś czas pojawić się na szczycie klimatycznym, uroczyście ogłosić, że za X lat zakaże się sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi i czekać na koniec swojej kadencji. Po nas choćby potop.

Dla środowiska lepiej byłoby w ogóle nie organizować kolejnych edycji szczytu klimatycznego. Większość padających na nim deklaracji i tak nigdy nie zostanie spełniona. Gdyby w ogóle go nie organizować, do Katowic nie musiałoby zjeżdżać się ponad 20 tys. osób z całego świata.

Większość z nich zapewne wybrała opcję podróży samolotem, a sam szczyt dojechało samochodem emitując przy tym kolejne cząsteczki dwutlenku węgla do atmosfery. W Katowicach podczas szczytu ogłoszono nawet alarm antysmogowy.

REKLAMA

Sami widzicie, szczyty są bez sensu. Równie dobrze można zastosować nowatorską strategię dot. zmian klimatycznych, którą inspirowałem się w tytule tego wpisu i niczym się nie przejmować. Oto ona:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA