Mój nowy ulubiony gadżet technologiczny. Apple Watch series 4 - recenzja
Nie skłamię, jak wyznam, że nowy Apple Watch series 4 jara mnie znacznie mocniej, niż nowy iPhone XS. Ba, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że Apple Watch to dziś najważniejszy produkt, który rozwija firma zarządzana przez Tima Cooka.
Karkołomne twierdzenie? Otóż przeanalizujmy
Po latach poszukiwań sensownego kontekstu funkcjonalnego dla Watcha, Apple chyba go w końcu znalazł - to urządzenie, które funkcjonuje na styku technologii oraz medycyny osobistej. I zanim wszyscy wybuchniemy śmiechem, warto zdać sobie sprawę z jednej rzeczy - Apple Watch uratował już niejedno ludzkie życie. Wykrywał anomalie w pulsie serca, pozwalał szybko wezwać pomoc medyczną, automatycznie wysyłał alerty SOS - przeszukajcie media, znajdziecie szereg dramatycznych opisów sytuacji, w których zegarek Apple’a ratował ludzi z opresji lub chociaż pomagał zdiagnozować zagrażający życiu problem.
Oczywiście trudno nazwać dziś Watcha prawdziwym urządzeniem medycznym, nawet jeśli wersja Series 4 uzyskała certyfikację amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków, FDA. To wciąż po prostu gadżet elektroniki użytkowej, na wpół zabawka. Jednak kierunek, w którym jest on rozwijany przez Apple’a, wyraźnie wskazuje przyszłe jego zastosowanie.
Gdy już stan technologii na to pozwoli, Watch będzie strażnikiem naszego życia i zdrowia, bezpośrednio połączonym z naszym prywatnym lekarzem. To zapewne temat na większą rozprawkę, jednak już dziś widać, że jedynym sensownym kierunkiem rozwoju służby zdrowia jest niezwykle precyzyjna personalizacja opieki. Dodając kolejne funkcje, tj. EKG (choć oczywiście w Polsce niedostępne), czy rozpoznawanie upadku w nowych wersjach Watcha, Apple coraz prężniej przygotowuje się na nadejście nowej rzeczywistości związanej z ochroną zdrowia. Nie trzeba chyba nadmieniać, jak wielki będzie to rynek, także pod względem biznesowym.
Korzystam z Apple Watcha od wersji series 0. W dniu premiery pierwszego zegarka Apple’a założyłem go na nadgarstek i w zasadzie do dziś go stamtąd nie zdjąłem. Korzystałem z każdej kolejnej wersji Watcha, aż do dziś, gdy na moim nadgarstku dumnie pręży się Series 4. I wiem jedno - z każdą kolejną wersją Apple Watch staje się ważniejszym dla mnie urządzeniem. W przypadku Series 4 po raz pierwszy czuję, że to urządzenie wręcz ważniejsze od iPhone’a.
Wybrałem złoty
Trochę pod kolor nowego iPhone’a XS Max, którego używam, trochę dlatego, że to nowa wersja kolorystyczna obudowy Watcha, trochę też dlatego, że lubię wizualne zmiany sprzętów, których używam. Oczywiście Watcha wziąłem w wersji większej, tj. 44 milimetrów, bo to zdecydowanie przyjemniejsza opcja funkcjonalna. Śmiem nawet twierdzić, że jakby Watch dysponował jeszcze o kilka milimetrów większą przekątną ekranu, to byłoby jeszcze lepiej i na pewno bez szkody dla obsługi dotychczasowych opasek.
Mój Watch to wersja dostępna w Polsce, tj. Series 4 GPS, z opaską sportową w kolorze piaskowego różu. Docelowo jednak chciałbym go wymienić na wersję stalową (także złotą) z LTE i eSIM-em. Po pierwsze, stal to znacznie szlachetniejszy materiał wykończeniowy, co akurat w przypadku zegarka daje znacznie milsze dla oka wrażenia estetyczne, po drugie, wersja LTE/e-SIM to jednak funkcjonalnie znacznie bogatszy gadżet.
Wielkość konstrukcji
Może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale nowy Watch ma zupełnie nową konstrukcję. Nie chodzi nawet o wielkość nowych zegarków, które są teraz o 2 milimetry większe (38 przeszło w 40 mm, a 42 w 44 mm), ale przede wszystkim o szerokość ramek wokół funkcjonalnej części ekranu.
Są one teraz znacznie węższe, co sprawia wrażenie, jakby ekran był jeszcze większy, niż jest w rzeczywistości. Dodatkowo projektant zdecydował się wdrożyć zaokrąglone rogi ekranu (w przeciwieństwie do poprzednich generacji zegarka, w którym rogi były zarysowane pod kątem prostym), co ma kolosalny wpływ na to, jak treści wyglądają na wyświetlaczu. To oczywiście determinuje odbiór jakości całego urządzenia - wygląda ono teraz szlachetniej, bardziej prestiżowo. Pod tym względem zmiana jest kolosalna.
Obudowa jest też o 0,7 milimetra cieńsza. To niby niewiele (byłem zdziwiony, że faktycznie tak niewiele), a w praktyce urządzenie wygląda na znacznie mniejsze i lżejsze, gdy leży na nadgarstku. To dzięki zupełnie przebudowanej konstrukcji spodu urządzenia wykonanej teraz z połączenia ceramiki i szkła. Panel mierzący puls serca jest mniej wystający, bardziej stapiający się z całą bryłą urządzenia. Mamy też zupełnie nowe umiejscowienie mikrofonu, potężniejsze wbudowane głośniki i nową konstrukcję korony. Tak naprawdę mówimy więc o zupełnie nowej budowie Watcha series 4.
Nowe tarcze
Nowa konstrukcja, nowy wygląd, to jednak tylko część doświadczenia nowego Watcha. Zrozumieć, po co Apple powiększył Watcha, jednocześnie zakrzywiając rogi ramek wokół ekranu, można dopiero wtedy, gdy włączy się nowe tarcze dostępne tylko i wyłącznie dla tego modelu.
Mowa tu oczywiście o flagowych nowych tarczach: Infograph oraz Infograph Modular, choć pewnie bardziej o tej pierwszej. To pierwsza cyfrowa tarcza Watcha, w której Apple udostępnił możliwość wyświetlania aż 8 komplikacji naraz! Jak dla mnie, to prawdziwy gamechanger, najważniejsza zmiana funkcjonalna w historii rozwoju marki Apple Watch.
Aby zrozumieć dlaczego tak jest, trzeba mieć doświadczenie w korzystaniu z Apple Watcha. Gdy Apple wydawał na rynek pierwszą wersję swojego smartzegarka wydawało się, że będzie się go używać nieco jak iPhone’a - włączając pełnoekranowe wersje aplikacji. Jedyną różnicą był czas sesji - w przypadku Apple Watcha sesja korzystania z aplikacji wynosiła kilka sekund w przeciwieństwie do iPhone’a, gdzie odpala się aplikacje na co najmniej kilka minut. To nie działało. Po pierwsze szybko zrozumiano, że tak naprawdę nie ma dobrych aplikacji na Watcha, które nie powielałyby tego, co oferują aplikacje na smartfona, po drugie, Watch nie radził sobie z szybkim włączaniem aplikacji.
Naprawić to miały właśnie komplikacje, czyli małe widgety na głównym ekranie Watcha, prezentujące informacje z różnych aplikacji, które aktualizowane były w czasie rzeczywistym. Tyle że dotychczas ich liczba na tarczy Watcha była ograniczona do trzech, czterech, na dodatek mocno wybrakowana w funkcjonalność dla dostawców zewnętrznego oprogramowania. To oznaczało, że trzeba było korzystać z aplikacji, do których dostanie się nie jest wcale proste na urządzeniu aktywowanym na co najwyżej kilka sekund.
Tarcza Infograph zmienia wszystko. 8 dostępnych na ekranie komplikacji oznacza, że nie trzeba w ogóle korzystać z aplikacji, by dostać multum informacji, które zmieniają się w czasie rzeczywistym. Rzut oka wystarczy, by dostać to, czego się oczekuje.
Spójrzcie na listę komplikacji, których aktualnie używam na tarczy Infograph:
- lewa górna: HeartWatch
- prawa górna: Pogoda
- tarczka-góra: Kalendarz
- tarczka-lewa: Bateria
- tarczka-prawa: ETA
- tarczka-dół: Wiatr
- lewa dolna: Wschód/zachód słońca
- prawa dolna: Aktywność
Zewnętrzna aplikacja HeartWatch pokazuje mój aktualny puls serca bez konieczności włączania systemowej aplikacji Tętno. Pogoda pokazuje nie tylko aktualną temperaturę powierza, ale także zakres minimum - maksimum temperatury w ciągu dnia. Kalendarz wyświetla datę oraz najbliższą pozycję w planie dnia. Bateria aktualny stan rozładowania akumulatora. ETA (zewnętrzna aplikacja) - szacowany czas dojazdu do zdefiniowanego wcześniej miejsca (w wersji beta; na razie raz działa, raz nie). Wiatr - aktualną prędkość podmuchów powietrza w mojej okolicy. Mam też informację o czasie do zachodu lub wchodu słońca oraz aktualny stan realizacji mojego celu aktywności w ruchu.
Niesamowite, prawda? Gdyby mi ktoś powiedział 3 lata temu, że Watch będzie mi wyświetlał te wszystkie dane na jednym ekranie, nie uwierzyłbym. Nie muszę w nic klikać, włączać żadnych aplikacji zasłaniających ekran Watcha. Czego chcieć więcej? To komplet informacji, których na dziś potrzebuję. Co więcej, rzut oka na ekran Watcha daje mi znacznie więcej danych aniżeli rzut oka na iPhone’a, nie mówiąc o tym, że w końcu udostępnia mi inny rodzaj wiadomości, niż smartfon. W ten sposób Apple Watch naprawdę stał się oddzielnym, samodzielnym urządzeniem, mimo iż wciąż potrzebuje iPhone’a, by w ogóle działać.
Jedyny zarzut, jaki mam do tarczy Infograph jest taki, że w rzeczywistości wygląda ona nieco gorzej niż na renderach Apple’a. To dlatego, że na grafikach i zdjęciach Watch pokazywany jest z bliska. W rzeczywistości patrzymy na ekran zegarka z większej odległości, przez co czytelność wyświetlanych informacji jest ograniczona. Z dalszej perspektywy tarcza Infograph wygląda na mocno upstrzoną. To uczucie zostaje wygładzone, gdy przybliży się Watcha do twarzy i oczu.
Akumulator
W oficjalnych informacjach Apple podaje, że Series 4 ma podobny czas pracy na jednym ładowaniu akumulatora, co Series 3, czyli do 18 godzin pracy, mimo tego, iż nowy Watch został wyposażony w nowy procesor, akcelerometr, żyroskop oraz moduł GPS. Całość urządzenia wykonuje też znacznie więcej obliczeń naraz, w czasie rzeczywistym, zarówno w tle, jak i po tym, jak rozświetlimy ekran.
W moim subiektywnym odczuciu Watch Series 4 wytrzymuje nieco więcej na jednym ładowaniu niż Series 3, przy czym trzeba wyraźnie powiedzieć, że przy moim użyciu nigdy nie udało mi się go rozładować w ciągu jednego dnia. Ba, w większość dotychczasowych dni, w których go używałem, bateria pokazywała ok 55 proc. naładowania na koniec dnia, czyli ok 22:30, gdy odkładałem go do ładowania. Series 3 pokazywał zazwyczaj między 35 a 40 proc. naładowania.
Mój tryb użycia Watcha jest jednak całkiem aktywny. W każdy dzień roboczy mam jeden trening, który monitoruję za pomocą aplikacji na Watchu - 3 razy są to treningi siłowe, 2 razy gra w koszykówkę. Sprawdzam też setki powiadomień w ciągu dnia (znacznie częściej niż na iPhonie), często odbieram rozmowy telefoniczne na Zegarku. Z racji nowości, szczególnie tych związanych z watchOS 5 oraz samego Series 4, znacznie więcej czasu przebywam też wewnątrz różnych aplikacji, testując je i sprawdzając.
Jedno jest pewne - o ile jesteśmy w stanie zaakceptować fakt, iż należy ładować Apple Watcha codziennie w nocy, nie ma raczej szans, by przy normalnym użytkowaniu zakładającym szereg aktywności z nim związanych, rozładować jego akumulator w ciągu dnia.
Prędkość działania
Według informacji Apple’a, nowy, 64-bitowy procesor dual-core w Series 4, pozwala na pracę dwukrotnie szybszą niż w modelu Series 3. Szczerze mówiąc, ja tego nie odczuwam. Owszem, Watch Series 4 działa szybko, bezproblemowo i bez czkawek, ale jest to prędkość porównywalna do poprzedniego modelu. Może i aplikacje ładują się milisekundy szybciej, i może przejście między zaprogramowanymi tarczami jest bardziej płynne, ale prawdę mówiąc nie ma to większego znaczenia. Realna, odczuwalna szybkość działania Series 4 jest podobna do tego, jak działał Series 3.
Kilka mniejszych obserwacji
Nowa haptyka przy funkcyjnym przekręcaniu korony zegarka jest fantastyczna. To właśnie w takich niby błahostkach można dostrzec ten słynny amazing Apple’a. Obracając pokrętłem wyraźnie czuć każde kliknięcie korony, niczym w dobrym sejfie. Dotykowy sygnał zwrotny jest odczuwalny w miły, nienachalny sposób. Kapitalne!
Watch Series 4 jest znacznie głośniejszy od poprzednika. To dzięki nowej konstrukcji głośnika, który jest po prostu większy i mocniejszy. Przełożono też mikrofon na przeciwną stronę, co ogranicza pogłos podczas rozmów. Radykalnie poprawia to komfort właśnie rozmów telefonicznych via Watch. Korzystam z tej funkcji bardzo często i jestem zachwycony jakością dźwięku.
Rozpoznanie upadku - jedna z nowości, którą mocno reklamuje Apple działa… dziwnie. Przede wszystkim, jeśli jesteś osobą poniżej 60 roku życia, funkcja ta jest domyślnie odznaczona, trzeba ją więc włączyć w opcjach. Włączyłem i… zapomniałem do niej do czasu, gdy dostałem mocny alert haptyczny, po tym, jak przewróciłem się podczas gry w koszykówkę. System rozpoznał upadek idealnie, rzeczywiście był moment, gdy po zbiórce piłki w ataku straciłem równowagę i upadłem. Szybko dałem znać zegarkowi, że wszystko ze mną ok. Co ciekawe, kilka minut później Watch znowu zasygnalizował upadek, tyle że wcale go nie było.
Co ciekawe, Watche wyposażone są teraz 16 GB pamięci wbudowanej. To o tyle cenne, że w poprzednich modelach 16 GB było zarezerwowane dla droższych modeli LTE.
Warto podkreślić, że wszystkie stare opaski do poprzednich modeli Watcha pasują. Oczywiście przy zmianie koloru obudowy - w moim przypadku na dość charakterystyczny złoty - nie wszystkie opaski w mojej kolekcji pasują wizualnie. Na razie zadowolony jestem z nowej sportowej opaski nylonowej w kolorze piaskowego różu. Docelowo celuję w złotą opaskę milańską, oczywiście do wersji stalowej Series 4.
Z których nowości w Apple Watch Series 4 i watchOS 5 nie korzystam?
Walkie-talkie - jakoś nie przekonuje mnie do siebie ta funkcja. Nie wyobrażam sobie używania Zegarka jako krótkofalówki. Po pierwsze, generalne nie jestem wielkim fanem rozmów głosowych via urządzenia elektroniczne, po drugie nawet pewnie nie miałbym z kim tej nowej opcji testować. Czytałem również, że walkie-talkie bardzo obciąża akumulator Watcha.
Nie korzystam też z nowości w aplikacji Trening, czyli na przykład z automatycznego rozpoznania treningu. Jak zaczynam trening, to go po prostu wcześniej włączam. Lubię mieć to pod kontrolą, więc nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mógłbym o tym zapomnieć. Poza tym Apple Watch wciąż nie obsługuje dobrze treningów siłowych. W Polsce - jak to w przypadku Apple’a często - nie działa GymKit, który pozwala na łączenie Watcha ze sprzętem z siłowni. Ja zapisuję treningi siłowe jako treningi interwałowe, podobnie zresztą jak grę w koszykówkę. Tego automatyczne rozpoznawanie treningów i tak dla mnie nie rozpozna.
Nie jestem też biegaczem. Nie docenię nowości w obsłudze treningów biegowych, które pojawiły się w watchOS 5. Nie uprawiam też jogi, ani za bardzo nie chodzę po górach (oprócz okazjonalnych krajoznawczych wycieczek). Jestem raczej miejskim zwierzęciem.
Werdykt
Znacie to uczucie, prawda? Gdy coś jest wam bliskie sercu, każde spojrzenie, każdy dotyk sprawia taką małą radość. Tak właśnie mam z tym sprzętem. Apple Watch Series 4 to aktualnie mój ulubiony gadżet technologiczny.
Nowa tarcza z 8 komplikacjami, mimo swoich niedoskonałości w wyglądzie, absolutnie zmienia kontekst użycia Zegarka i ostatecznie odkleja go od iPhone’a. Jeden rzut oka starczy, by dotrzeć do informacji, które mają znaczenie, które są kontekstowe i które zmieniają się w czasie rzeczywistym, stale monitorując otoczenie. To zmienia postać rzeczy. Powtórzę - to prawdziwy gamechanger.
Apple Watch nie jest gwiazdą, jak iPhone, jednak z generacji na generację przynosi obsługę kolejnych czynności, które albo są lepiej realizowane niż na smartfonie, albo po prostu są unikalne dla smartzegarka. Z wielką uwagą wyczekuję kolejnych wersji Apple Watcha w nadchodzących latach. Jest mnóstwo aspektów, które Watch może zagospodarować - od automatyki domowej, przez jeszcze bardziej zaawansowane funkcje fitnessowo-zdrowotne, aż po pełniejsze wykorzystanie potencjału Siri (czy innego rodzaju sztucznej inteligencji).