REKLAMA

Czego słucha Spider's Web? Najlepsza muzyka z gier wideo, której nigdy nie zapomnimy

Jedne dodają odwagi. Drugie straszą gracza. Inne są tak dobre, że nie chcesz wyłączać radia w samochodzie. Najlepsze ścieżki dźwiękowe z gier wideo to temat-rzeka. Byłem ciekaw, które utwory najmocniej wspominają moi redakcyjni koledzy. Jak zwykle część odpowiedzi bardzo mnie zaskoczyła. Jeszcze bardziej ciekawi mnie, która ścieżka dźwiękowa wam szczególnie przypadła do gustu. W Spider's Web wygląda to następująco:

04.09.2018 08.17
Najlepsze ścieźki dźwiękowe z gier wideo - redakcyjne podsumowanie
REKLAMA
REKLAMA

Szymon Radzewicz - porzuć wszelką nadzieję, tutaj jest twój grób

 class="wp-image-536481"

Najpierw myślałem, że napiszę o muzyce z pierwszego The Legend of Zelda, która kompletnie przewartościowała podejście do dźwięku w branży gier wideo. Później sądziłem, że przywołam rewelacyjny motyw muzyczny portowego miasteczka Targos z Icewind Dale 2. Uwielbiałem wracać z misji do tego bezpiecznego bastionu na mroźnej północy. Czułem wtedy, że naprawdę jestem w domu. W głowie miałem jeszcze piękny utwór Oakvale z Fable, a także cały dorobek Akiry Yamaoki przy Silent Hill. Wtedy mnie olśniło…

Chociaż wszystkie wyżej wymienione utwory i ścieżki dźwiękowe to klasyka klasyki, w ostatnim czasie tylko raz zaznałem pełnego muzycznego spełnienia podczas grania. Niesamowitych emocji, nieoczekiwanej gęsiej skórki na karku i dzikiej ekscytacji dostarczyła mi brytyjska The Royal Philharmonic Orchestra, ścierając 32 gardła dla mojej satysfakcji.

To właśnie na brytyjskiej Abby Road trwały sesje nagraniowe do niesamowitej gry Bloodborne. Spodziewaliśmy się hitu, ale chyba nikt nie przypuszczał, że najlepsze Dark Soulsy nie będą miały nawet „Souls“ w tytule. No i ta muzyka! Ten chór! Masa smyczków! Szybkie, energiczne nuty połączone z upiorną naleciałością. Coś niesamowitego. Gdy mój łowca pierwszy raz stanął naprzeciwko ohydnego monstrum, które kiedyś było człowiekiem, a z głośników zaczął się sączyć powyższy kawałek… cudo.

Ścieżki dźwiękowe do większości gier mają sprawiać, że gracz poczuje się epicko. Silnie. Odważnie. OST do Bloodborne jest inny. On wybrzmiewa w ten sposób, że człowiek chce się skulić w kącie. Zamiast dodawać animuszu, utwory stawiają gracza pod ścianą. Mówią do niego melodyjnie „teraz zginiesz, tutaj jest twój koniec, porzuć tę nadzieję“. Nie porzuciłem. Przeszedłem grę cztery razy. Na pewno przejdę piąty.

Łukasz Kotkowski - gry to muzyka. Muzyka to gra.

 class="wp-image-536476"

Zaprawdę powiadam wam, w żadnej innej gałęzi popkultury nie powstaje tak dobra muzyka, jak w grach. Zawsze tak uważałem i zdania nie zmienię. To muzyka “robi” grę. Nadaje jej tempa, klimatu, charakteru. I naprawdę sam nie wiem, co wskazać jako mój absolutny TOP, bo muzyka z gier towarzyszy mi na co dzień, nie tylko w czasie rozrywki, ale i podczas pracy oraz czasu wolnego.

No bo gdzie zacząć? Od rewelacyjnego soundtracku każdej z części GTA? Epickich rapsów wymieszanych z nu-metalem w NFS: Underground? Jeżącej włosy na głowie muzyki autorstwa Petriego Alanko w Alanie Wake’u (z przegenialnym udziałem zespołu Poets of the Fall!)? A może od Darrena Korba, który w Bastionie pokazał, że do stworzenia cudownego soundtracku wystarczy gitara akustyczna, dwa wokale i kapka ambientu? No i ciągle huczy mi w głowie doskonale dopasowany do charakteru Gothica soundtrack Kaia Rosenkrantza...

Skoro jednak herr Radzewicz nakazał wybrać jeden tytuł, to wskażę jeden tytuł - The Elder Scrolls III: Morrowind. Jeśli miałbym to jeszcze dodatkowo zawęzić do jednego utworu, byłoby to The Road Most Traveled:

Jeremy Soule to geniusz. Mój absolutny nr 1, jeśli chodzi o muzykę do gier. Zakochałem się w jego twórczości przy okazji ogrywania Icewind Dale’a II. Potem przyszły gry z serii Harry Potter od EA. Potem seria The Elder Scrolls. Do teraz praktycznie nie ma dnia, żeby któryś z utworów Soule’a nie przewinął się przez moje codzienne playlisty. Mistrz. Bez jego muzyki seria The Elder Scrolls byłaby ledwie w połowie tak wybitna, jaką ją znamy.

Maciej Gajewski - sorry, ale tego jest za dużo. Lecę na Proxima Centauri.

 class="wp-image-536472"

Z muzyką w grach jest jak z tą rozrywkową. Trudno wskazać ulubioną ścieżkę dźwiękową, bo przecież tyle zależy od nastroju w danej chwili. Na pewno w pamięć wryły mi się dwie doskonałe gry przygodowe Lucasarts: Full Throttle i The Dig. To właśnie w nich po raz pierwszy usłyszałem muzykę o jakości filmowej – w pierwszej grze na rockowo, w drugiej na miarę epickich kinowych dzieł science-fiction.

Na pewno warto pamiętać o Child of Light, jednej z nielicznych dobrych gier na Kinecta, gdzie ruch, dźwięk i trance’owa muzyka elektroniczna stanowiły jedność. Wiele dobrych soundtracków znajdziemy w tasiemcach od Electronic Arts – takich jak FIFA czy Need for Speed – za sprawą licencjonowanych piosenek. Bez wątpienia też wspomnę o X-Wing: Alliance, a więc pierwszej grze w jaką grałem, w której muzyka dobierana z cyfrowych próbek dostosowywała się do tego, co się dzieje na ekranie. No i pamiętajmy o relatywnie świeżych i bajecznie pięknych soundtrackach, takich jak ten z Ori and the Blind Forest.

Doskonałych i godnych zapamiętania motywów muzycznych z gier jest zbyt wiele, bym mógł wybrać jeden. Zawężę więc pulę do wyboru do gier, z którymi się bawiłem przez ostatnie dwa lata. Teraz wybór staje się dużo łatwiejszy: nominuję Elite Dangerous. Erasmus Talbot i Jim Croft – autorzy tej ścieżki dźwiękowej – opracowali tło muzyczne, które genialnie łączy się z tym, co widać na ekranie. Piękno i groźny urok miejsc, do których nie dotarł jeszcze żaden człowiek, są cudnie uzupełniane przez tajemniczą, nieco chłodną, ale przyjemną dla ucha muzykę o wspaniale dobranym brzmieniu. Spokojnie, pięknie i nieco psychodelicznie. Zdarza mi się słuchać tej ścieżki dźwiękowej również poza grą – jest dostępna na popularnych usługach muzyki na żądanie.

Marcin Połowianiuk - Lights out. Guerilla Radio!

 class="wp-image-536480"

Jeśli chodzi o soundtrack z gry, sprawa jest prosta: wygrywa seria Tony Hawk’s Pro Skater. Mnie najbardziej przypadły do gustu kawałki z THPS2 i THPS4, których do dziś słucham na playliście na Spotify. Śmiem twierdzić, że mocne brzmienia z tych gier słuchane przez nastoletnich fanów (żeby nie powiedzieć: fanatyków) THPS ukształtowały gust muzyczny wielu moich rówieśników, a może nawet całego pokolenia.

Ta muzyka wznosiła się ponad podziały i subkultury. Słuchali jej skejci, metale i praktycznie wszyscy inni przedstawiciele szufladek kulturowych obecnych w głowach nastoletniej, zbuntowanej młodzieży. To dzięki THPS zetknąłem się z Rage Against The Machine, dzięki któremu wiele lat później odkryłem mnóstwo innych kapitalnych zespołów. Mam wielki sentyment do tych kawałków.

Matylda Grodecka  - ktoś miał pomysł na dźwięk

 class="wp-image-720204"

Bastion to jedna z tych gier, w których wiesz, że ktoś miał pomysł na dźwięk. Tej gry się po prostu wspaniale słucha, dźwięk nie tylko uzupełnia świetnie, to co dzieje się na ekranie, ale jest świetny sam w sobie. Począwszy od głębokiego głosu narratora, który towarzyszy nam cały czas, komentując rozgrywającą się na naszych oczach historię i nasze poczynania, przez cichą i klimatyczną muzykę w tle, świetnie dopełniającą wizualną stroną gry i jej klimat, po fantastyczne motywy muzyczne towarzyszące dwóm bohaterom.

Jeśli graliście w Bastion, z pewnością zapamiętaliście piosenkę Zii i Zulfa. To jak ze sobą współgrają i jak pod koniec gry tworzą jedną wspólną pieśń — opowieść jest absolutnie magiczne i zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie w panteonie najlepszych ścieżek dźwiękowych do gier.

Hubert Taler - Grand Theft Auto: Vice City

 class="wp-image-536483"

Mój pierwszy kontakt z Playstation 2 to czas premiery Grand Theft Auto: Vice City. Muszę przyznać, że początkowo wcale się tą grą nie zainteresowałem. Jakoś granie "tym złym" czyli gangsterem, nie pociągało mnie. Wydawało mi się, że będę miał problem z identyfikacją z bohaterem.

Myliłem się - twórcy z Rockstar potrafili przedstawić wszystko w tak przerysowanej formie, że życie gangstera stało się filmem Tarantino. Gdy już zagrałem, wsiąkłem na dobre i mogę dziś z czystym sumieniem powiedzieć, że znałem Vice City jak własną kieszeń. Wiedziałem gdzie udać się po poszczególne pojazdy, w moim posiadaniu były wszystkie nieruchomości, a po znalezieniu wszystkich ukrytych pakunków miałem dostęp do najlepszego uzbrojenia.

Rządziłem w tym mieście! Dziś jednak pamiętam najlepiej ścieżkę dźwiękową. I to nie tylko piosenki - które, ułożone w stacjach radiowych pozwalały wybrać styl - od heavy metalu, po hip hop. Również radiowych prezenterów i dzwoniących do nich rozmówców. Nawet "talk radio" było świetne, jeśli wsłuchałeś się w to co mówili na antenie.

Do dziś słucham piosenek z Vice City ułożonych wg stacji radiowych na Spotify, i żałuję, że nie ma tam wersji z odzywkami prezenterów i reklamami. I am Fernando Martinez, mister Fernando Martinez, and this is Mister Mister with Broken Wings.

Patryk Fijałkowski - Duchy w klawiszach

 class="wp-image-751324"

Gdybym miał wybrać tylko jedną ścieżkę dźwiękową, nie TOP 5, nie ulubiony utwór, tylko jedną konkretną ścieżkę dźwiękową… Wybrałbym wszystkie kompozycje Akiry Yamaoki do serii Silent Hill. Dźwięki, które wyprawiają się na przestrzeni tych wszystkich gier, to, jak budują tożsamość kultowego miasteczka i to, jak tymi smutnymi, pruszącymi niby śnieg syntezatorami potrafią wzbudzić zarówno głęboki spokój, jak i lodowaty niepokój…

Trudno nie zakochać się w muzyce Cichego Wzgórza. Wszystkich melancholijnych ambientach i chorych, metalicznych zgrzytach czy melodiach pogłębiających dół, do jakiego wpadamy z każdą minutą rozgrywki. Do tego dochodzą jeszcze utwory ozdobione pięknym wokalem Elizabeth McGlynn, z “Always on my Mind” (czyli coverem Elvisa Presleya!) i “Room of Angel” na czele.

No nie posłuchałbym tego sam w nocy w lesie.

Na koniec muszę jeszcze chociaż wspomnieć o dwóch innych ścieżkach dźwiękowych, które nie tylko dopełniają grę, ale niezależnie od niej stanowią prawdziwe dzieło sztuki: Oxenfree od scntfc (polecam “Cold Comfort” na zachętę) i Night in the Wood od Aleca Holowki (“Mallard’s Tomb”!).

Rafał Gdak - ciężki jak death metal miecz Wiedźmina

 class="wp-image-672598"

Odkąd ścieżki dźwiękowe gier mogą śmiało konkurować z filmowymi, wsłuchuję się ze sporym entuzjazmem w kolejne soundtracki. Dziś nie mam już wiele czasu na granie. Czas umilam sobie raczej prostymi mobilnymi tytułami. Nie przeszkadza mi to sięgać po muzykę z gier, z którymi nigdy się zapewne nie zmierzę. Zanim jednak do tego doszło grałem sporo, a słuchałem jeszcze więcej.

Do dziś zostało mi w głowie wiele growych soundtracków. Chętnie wracam do ścieżki z Call of Duty: Modern Warfare 2, której motyw przewodni współtworzył Hans Zimmer. Obecnie mam do tego kompozytora stosunek co najmniej sceptyczny, uważając, że wpadł w koleiny swojego patetycznego stylu, ale COD MW2 nadal mnie kręci.

Wiem, wiem, miałem wybrać jedną ścieżkę. Niestety nie potrafię. Jeśli mam wspomnieć o kolejnej, muszę ją przywołać razem z inną, co razem daje trzy propozycje. Mam nadzieję, że Szymon mi wybaczy. Otóż, myśląc o muzyce do gier zawsze przychodzi mi na myśl Assassin's Creed 2. Ta liryczna, a kiedy trzeba dynamiczna ścieżka, stworzona przez Jespera Kyda, zaczęła w moim przypadku żyć własnym życiem. Fabułę drugiego Assassina ledwo już pamiętam, choć uwielbiałem tę grę i przeszedłem ją kilka razy. Do muzyki wracam często.

Nie mógłbym w tych wspominkach nie wymienić soundtracku i - osobno - utworu promującego flagowy polski produkt growy, czyli Wiedźmina.

Ścieżka, podobnie jak w późniejszym Assassin's Creed 2, świetnie - nomen omen - grała z fabułą. Jako fan cięższych brzmień ucieszyłem się przede wszystkim z promującego tytuł utworu Sword Of The Witcher olsztyńskiej grupy Vader. Owszem, można zarzucić mu, że był to Vader na pół gwizdka. Gdy zestawimy tę dość przystępną piosenkę z tym, co zespół prezentował na płytach, można było doznać zawodu. Zapamiętałem z tych czasów coś innego. Arcyprzyjemny fakt, że legenda metalu promowała grę, która bardzo szybko również stała się legendą.

Piotr Grabiec - ale osochodzi?

 class="wp-image-536473"
REKLAMA

Co? Coo? COOOO? Mów głośniej, Szymon!

Tak bardziej serio, nie jest wielką tajemnicą, że na starość padło mi trochę na słuch. Skupiam się podczas rozgrywki bardziej na wrażeniach wizualnych, żeby nie wkurzać domowników rozkręconym na full telewizorem. Często korzystam jednak ze słuchawek, więc po podkręceniu głośności na maksa coś tam ze ścieżki dźwiękowej do mnie dotrze i są gry, w których nawet ja się kłaniam w pas twórcom. Przecież taki Doom bez ostrego rżnięcia w tle nie byłby taki sam! Ale nawet ta strzelanina nie przebije jednak kapitalnych utworów, jakie dobrano do drugiej i trzeciej odsłony Tony’ego Hawka. To było istne mistrzostwo świata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA