W Red Dead Redemption 2 dodatkowe misje tylko dla wersji Deluxe. Firma ma paskudną kotwicę dla pre-orderów
Nie takiemu Rockstatowi pisałem przez lata peany. Firma poczuła dolary. Po tym, jak GTA Online okazało się gigantycznym hitem kasowym, utalentowani twórcy na dobre zaczęli stosować podłe taktyki marketingowe. Ich najnowszą ofiarą jest długo oczekiwane Red Dead Redemption 2. Gra już na premierę podzieli fanów na lepszych i gorszych.
Red Dead Redemption 2 zadebiutuje w aż trzech wersjach cyfrowych - standardowej, specjalnej oraz ultimate. To nic nadzwyczajnego w branży gier wideo. Wydawcy od lat oferują ulepszone edycje dla wielkich fanów serii, wzbogacone kosmetycznymi skórkami czy paczką przedmiotów na lepszy start. Niestety, Rockstar do spółki z Take2 wpadli na znacznie, znacznie gorszy pomysł.
Tylko Red Dead Redemption 2 w wersjach specjalnych dostanie misję rabunkową dla jednego gracza.
Bogatsze wydania produktu zaoferują klientowi dodatkowy napad na bank wpisany w filmową kampanię dla jednego gracza. Posiadacze wersji specjalnej oraz ultimate otrzymają dodatkowo unikalną bazę wypadową, z której będą mogli organizować dalsze działania szajki bandytów. W ten sposób Rockstar robi coś naprawdę haniebnego. Rozrywa kod gry dla jednego gracza, wycina fragmenty będące integralną częścią kampanii, a następnie sprzedaje je jako towar deluxe. To praktyka, którą trzeba ze wszystkich sił potępić. Niezależnie od tego, jak utalentowani są to twórcy gier wideo.
Skórki dla koni oraz broni - żaden problem. Paczki przedmiotów na dobry start - okej. Motyw dla konsoli albo dostęp do cyfrowej ścieżki dźwiękowej - wiadoma sprawa. Jednak rezerwowanie misji dla jednego gracza jako zawartości premium jest poniżej dobrych standardów. To przecież nic innego jak wycinanie JUŻ GOTOWEJ zawartości, a następnie sprzedawanie jej za podwójną cenę. Praktyka Rockstara oraz Take2 jest nieporównywalnie gorsza od symbolicznej „zbroi dla konia“ z Obliviona, która jest niczym innym jak rozszerzeniem kosmetycznym.
Rockstar niczego nie rozszerza. On wycina i kastruje gotowy produkt, karząc w ten sposób tych graczy, którzy zdecydują się na „zaledwie“ standardową edycję produktu. To trochę tak, jak gdyby w pizzerii wycięli ci mały kawałek pizzy i wrzucili na twoich oczach do kosza, bo nie wziąłeś podwójnego sera za dodatkową opłatą. Masz za swoje. Tak się po prostu nie robi. Nie wypada. Nawet tworząc tak doskonałe gry jak GTA V, Bully, Max Payne czy Red Dead Redemption. To jednak nie koniec paskudnych praktyk Rockstara i Take2.
Wydawca postanowił, że będzie miał haka na graczy cofających zamówienia przedpremierowe.
Do każdego zamówienia przedpremierowego Take2 dodaje walutę w GTA Online do NATYCHMIASTOWEGO wykorzystania. To 500 tys, 1 mln oraz 2 mln wirtualnych dolarów, w zależności od wybranej opcji. Znamienne jest to, że nagroda za złożenie pre-orderu automatycznie i natychmiastowo zostaje przypisana do konta. Waluta do GTA Online trafia do portfela użytkownika i może być od razu wykorzystana. W ten sposób powstaje kotwica, którą wydawca może skutecznie bronić się przed zwrotami zamówień przedpremierowych.
Wyobraźmy sobie, że po złożeniu pre-orderu, do potwierdzenia którego potrzebna jest wpłata w pełnej wysokości (!), wchodzicie do GTA Online. Kupujecie tam sportowy wózek z czasowej promocji, dajmy na to za 30 000 tys wirtualnych dolarów. Kilka dni później dochodzicie do wniosku, że jednak nie chcecie Red Dead Redemption 2. Przynajmniej nie na premierę. Wyskoczyło kilka wesel albo wypłata się spóźni i trzeba oszczędzać gotówkę. Wtedy wydawca RDR2 mówi „-Hola, hola. Nie możemy respektować zwrotu. Wykorzystałeś część środków z GTA Online będących elementem oferty. Otwarłeś produkt. Skorzystałeś z niego. Dlatego zwrotu nie będzie.“
Takie praktyki nie mogą ujść Rockstarowi oraz Take2 na sucho. Wydawcy pokroju EA zbierają gigantyczne cięgi za podobne niemoralne inicjatywy. Nie widzę powodu, dla którego twórcom GTA ma to ujść na sucho. Jasne, to producenci legendarnych gier wideo o niezwykle wysokiej jakości, ale koniec końców wszystko rozbija się o szacunek do fanów i klientów. Decydując się na takie inicjatywy, twórcy i wydawcy Red Dead Redemption 2 pokazują, że nie mają go zbyt wiele.