REKLAMA

Za rok dowiemy się gdzie powstanie polska elektrownia jądrowa. Na zakończenie budowy poczekamy wiele lat

Za rok mamy poznać miejsce, gdzie powstanie polska elektrownia jądrowa. Decyzja będzie gotowa po badaniach lokalizacyjnych i środowiskowych.

18.06.2018 10.38
Polska elektrownia jądrowa ma powstać do 2030 roku.
REKLAMA
REKLAMA

Na europejskiej mapie zdecydowanie łatwiej wskazać te kraje, które mają na swoim terenie elektrownie jądrowe niż te, które w tej formie jeszcze atomu do siebie nie zaprosiły. Wśród tych drugich jest Polska, ale też np. Portugalia, Włochy, czy Norwegia. Stronę pozyskiwania energii z procesów jądrowych z kolei reprezentują min. Francja, Wielka Brytania, Finlandia, Niemcy, Hiszpania, Belgia czy Czechy.

Dyskusja o zastąpieniu węgla i gazu toczona jest od dawna. I to chyba taki rodzaju sporu nie do rozstrzygnięcia: jedni pod niebiosa wychwalają efekt, a drudzy nie przestają mówić w kwestiach bezpieczeństwa.

Gdy obie strony są zwaśnione, trudniej podjąć decyzję. Po zmianie władzy, zmieniły się też priorytety. Dla obecnych rządzących najważniejsze stało się to, co centralne i narodowe – w tym międzynarodowo autonomiczne. I polska elektrownia jądrowa nagle przestała być wydmuszką, a zaczęła przypominać konkretny plan.

Tym razem nie jest to rzucanie słów na wiatr. Już wiadomo, że na tego typu inwestycję trzeba byłoby zarezerwować co najmniej 75 mld zł. Fachowcy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych wskazują, że potrzebujemy dodatkowo około 12 lat, ale w 2030 r. moglibyśmy cieszyć się z nowej energii.

Najpierw badania – potem lokalizacja.

Zbigniew Kubacki, zastępca dyrektora Departamentu Energii Jądrowej w Ministerstwie Energii stwierdził, że pierwszeństwo teraz mają badania. Raporty, jakie po nich powstaną mają być ocenione przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska oraz Państwową Agencję Atomistyki. I wtedy poznamy wpływ takiej inwestycji na środowisko i prawdopodobną propozycję lokalizacyjną.

O przesunięcie wszystkiego w czasie raczej nie musimy się martwić. W sukurs przychodzą nowe regulacje unijne dotyczące ograniczenia emisji CO2. Dla Polski, kraju, który do tej pory pozyskiwanie energii nie opierał na alternatywnych sposobach, a koncentrował się jedynie na tradycyjnych – to spore wyzwanie i czytelny sygnał, że nie ma co czekać z założonymi rękami. Trzeba działać i to w miarę szybko.

Województwo Pomorskie pewniakiem.

Chociaż teraz reprezentanci Ministerstwa Energii mówią o wskazaniu lokalizacji, gdzie powstać ma polska elektrownia jądrowa, to nie jest tajemnicą, że wybór padnie na województwo pomorskie. Mówi się o dwóch konkretnych lokalizacjach: Lubiatowo-Kopalino (pow. wejherowski) i Żarnowiec (pow. pucki). W drugim przypadku niezbędne byłyby kosztowne prace polegające na usunięciu różnych, w tym też już jądrowych przymiarek z wcześniejszych lat.

"Co jest możliwe, ale bardzo kłopotliwe i kosztowne. Druga lokalizacja to Lubiatowo. Ona jest lepsza, bo jest nad brzegiem morza. Minus jest taki, że jest bliskość obszaru Natura 2000, ale prawdopodobnie uda się to jakoś pogodzić i postawić elektrownię tak, żeby nie wchodziła w ten teren" – mówi prof. Andrzej Strupczewski, ekspert z Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Strach się bać konsultacji lokalnych.

Polska elektrownia jądrowa to nie przelewki. Jej budowa jest sporym wysiłkiem finansowym państwa, a stanowi strategiczne znacznie dla całego kraju. Abstrahując od dyskusji, czy w naszym kraju faktycznie mamy iść w kierunku, który pierwszy raz podjęto blisko pół wieku temu, czy może szukać innych rozwiązań, nieodzowne są konsultacje społeczne.

Bo też trzeba brać pod uwagę, że mieszkańcy wskazanych ostatecznie lokalizacji nie będą z tego powodu skakać z radości. Wręcz odwrotnie: wyrażą głośny sprzeciw wobec elektrowni jądrowej w ich sąsiedztwie. Biorąc zaś pod uwagę „zgrabność” poczynań rządu w sprawie konsultacji dotyczących budowy Centralnego Portu Lotniczego, to raczej można spodziewać się karczemnej awantury niż spokojnego dialogu z kompromisem na końcu.

Dialog techniczny zamiast przetargu.

Na odbijanie piłeczki z mieszkańcami tej, czy tamtej miejscowości przyjdzie jeszcze z pewnością czas. Na razie wiadomo, że ta strategiczna inwestycja raczej nie będzie poprzedzona przetargiem. Dlaczego? Bo dotyczy zbyt poważnych spraw, żeby miał o nich decydować publiczny konkurs.

"Odchodzimy od formy bezpośredniego przetargu. Na początku chcielibyśmy zrobić coś w formie dialogu technicznego, w którym zostałaby wybrana technologia i firmy z tą technologią podlegałyby procedurze przetargu" - przekonuje Józef Sobolewski, dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w Ministerstwie Energii.

Niemcy pokazują inną drogę. Wolą OZE od atomu.

REKLAMA

Wsłuchując się w wypowiedzi rządzących można z większą dozą prawdopodobieństwa założyć, że temat jest już zamknięty i powstanie polska elektrownia jądrowa. W ten sposób, choćby pod tym jednym względem, dogonimy resztę świata. Tylko, czy aby na pewno? Czy znowu nie jest tak, że puszczamy się w pogoń, kiedy inni właśnie zaczynają przestawać biec albo zmieniają zupełnie kierunek?

Może warto zerknąć na zachód, na naszego sąsiada?: W Niemczech panuje obecnie pogląd, że energia jądrowa jest zbyt ryzykowna i co nawet ważniejsze: pasuje do energii odnawialnej jak pięść do nosa. Dlatego zamknięcie ostatniej elektrowni jądrowej u naszego zachodniego sąsiada planowane jest już w 2022 r. Tylko to chyba kolejny krok w energetycznej ewolucji. Więc droga na skróty pewnie nam się nie uda. Musimy przejść swoje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA