Nadstaw uszu. Nadchodzą nowe słuchawki Apple
Apple AirPods z aktywną redukcją hałasu i profesjonalne słuchawki wokółuszne z nadgryzionym jabłkiem na obudowie. Jeśli jesteś członkiem kościoła cupertińskiego, lepiej zacznij odkładać pieniądze. A jeśli czekasz na moment, gdy streaming dogoni jakością płyty CD, lepiej nadstaw uszu.
Ok, ok, porównania Apple’a do religii przestały być zabawne jakąś dekadę temu. Tym niemniej z roku na rok są coraz bardziej słuszne. Apple rządzi umysłami. To niekwestionowany lider świata technologii, szczególnie jeśli chodzi o przywiązanie konsumentów do marki.
W 2018 r. łatwo jednak zapomnieć, że nie tak dawno temu najsilniejszym ramieniem potęgi Apple’a wcale nie był iPhone. To duet iPod i iTunes stanowiły o sile giganta z Cupertino. Ten muzyczny ekosystem na dobre zmienił krajobraz branży i sposób, w jaki słuchamy muzyki.
Potem jednak przyszedł streaming. Ludzie przestali kupować pojedyncze utwory, a iPod stracił rację bytu. Obecność Apple’a w segmencie audio spadła więc do pakowania do pudełek z iPhone’ami super-przeciętnych słuchawek EarPods i przejęcia firmy Beats Audio, żeby mieć jakikolwiek produkt tej kategorii w masowej sprzedaży. Były też próby z własnymi stacjami radiowymi, ale… kto w czasach streamingu słucha radia? No właśnie.
Niegdysiejszy innowator z czoła stawki nagle spadł niemalże na sam jej koniec.
Tak było do niedawna. A potem Apple stopniowo zaczął przypominać światu, kto tu jest królem dźwiękowej dżungli.
Najpierw światło dzienne ujrzał serwis streamingowy Apple Music. Zintegrowany z istniejącą biblioteką iTunes, bezbłędnie połączony z całym ekosystemem Apple’a i preinstalowany na wszystkich urządzeniach firmy, w ciągu niespełna 3 lat stał się drugą siłą na rynku strumieniowania muzyki.
Obecnie serwis ma blisko 50 mln płacących subskrybentów i szacuje się, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy wyprzedzi aktualnego lidera – Spotify – na rynku amerykańskim. Coś czuję, że dominacja na innych rynkach jest tylko kwestią czasu.
W 2016 r. Apple pokazał zaś chyba najbardziej wyśmiewany gadżet w swojej historii – Apple AirPods.
Sam wielokrotnie biłem się w pierś, bo nie wierzyłem, że ktokolwiek będzie chciał z tego korzystać. „Słuchawki, które nie tylko łatwo zgubić, bo nie łączy je kabel, a do tego wyglądają jak końcówki szczoteczki elektrycznej? Nikt nie będzie chciał tego nosić!” – tak wtedy myślałem.
Tymczasem AirPodsy okazały się rewolucją. Dosłownie wstrząsnęły rynkiem, zmuszając każdego rynkowego rywala do wymyślenia swojej kopii rozwiązania Apple. Stało się tak nie dlatego, że AirPodsy oferowały rewolucyjną jakość dźwięku, lecz rewolucyjną… wygodę.
Prostota parowania i podłączania AirPodsów do wielu urządzeń Apple’a jednocześnie do dziś nie ma sobie równych. Milionom ludzi na całym świecie nie przeszkadza fakt, że AirPodsy nie są najbardziej komfortowymi ani najlepiej grającymi słuchawkami na świecie – używają ich codziennie, bo żaden inny produkt audio nie jest w stanie zapewnić porównywalnej prostoty obsługi.
Apple AirPods mają jedną znaczącą wadę na tle konkurencji – nie oferują aktywnej redukcji hałasu. Jeśli jednak wierzyć ostatniemu raportowi Bloomberga, to się wkrótce zmieni.
Apple AirPods 2 z ANC? To praktycznie pewnik.
Bloomberg w swoim raporcie deklaruje, iż w 2019 r. firma pokaże nowe słuchawki AirPods. Ma to być niejako wersja „premium”, oferująca lepszą jakość dźwięku, odporność na deszcz i pot, oraz wspomnianą aktywną redukcję hałasu. Tego ostatniego możemy być niemal pewni, gdyż wiemy, że Apple podpisał kontrakt z firmą Cirrus Logic Inc., odpowiedzialną za tworzenie technologii ANC.
Według raportu Apple rozważa też umieszczenie wewnątrz nowych AirPodsów czujników biometrycznych, przede wszystkim pulsometru. To w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę nacisk Apple’a na kwestie zdrowotne.
Apple AirPods 2 mają też być droższe od pierwszej generacji słuchawek. Nie jest to jednak zaskoczeniem, a dla potencjalnych nabywców nie będzie to też przeszkodą. Patrząc na to, jak dziką popularnością cieszą się pierwsze AirPodsy, drugie sprzedadzą się na pniu niezależnie od ceny.
Na tym jednak nie koniec. Apple szykuje jeszcze jedne słuchawki.
Choć w portfolio produktowym Apple’a znajdują się wokółuszne słuchawki Beats Audio, gigant chce iść o krok dalej i pokazać produkt z jeszcze wyższej półki. Raport Bloomberga nie podaje szczegółów, ale wiemy, że chodzi o wokółuszne słuchawki (zapewne bezprzewodowe), również wyposażone w aktywną redukcję hałasu, oferujące studyjną jakość dźwięku.
Z pewnością będzie to produkt designerski, kosztujący miliony monet. Osobiście czuję jednak, że wraz z tą premierą przyjdzie do nas coś więcej, niż tylko nowa para słuchawek.
Skoro osoby blisko związane z projektem mówią o „studyjnej jakości dźwięku”, nie jest wykluczone, że wraz ze słuchawkami wokółusznymi Apple zaprezentuje nam też nowy standard bezprzewodowej transmisji audio i – potencjalnie – audiofilską wersję Apple Music.
W świecie Androida istnieje coś takiego jak kodek LDAC oraz pliki MQA – za tymi skrótowcami kryją się, odpowiednio, technologie pozwalające na bezprzewodową transmisję dźwięku o bitracie sięgającym 990 kbps oraz technologia pozwalająca dekodować kompresję dźwięku bezpośrednio na urządzeniu, uzyskując finalnie dokładnie taki plik, jak stworzył producent nagrania.
Te technologie nie są jednak dostępne na urządzeniach Apple, gdyż wymagają licencjonowania, a jak wiadomo, Apple nie zniży się do poziomu korzystania z cudzych rozwiązań. W podobnym duchu przed laty pliki skompresowane bezstratnie w iTunes miały format ALAC, a nie FLAC, jak cała reszta branży.
Coś czuję, że zapowiadane nowe słuchawki mają być platformą, na której Apple zaprezentuje swoje odpowiedniki kodeka LDAC i MQA. Własną wizję na bezstratnie skompresowane audio przesyłane bezprzewodowo bez straty jakości.
Pliki MQA wymagają kompatybilnych DAC-ów. Apple może zastosować podobny patent, wykorzystując swoje chipy serii W. Dziś chip W1 w AirPodsach i niektórych słuchawkach Beats umożliwia łatwe parowanie urządzeń.
Chip W2 w Apple Watchu Series 3 odpowiada za znaczące obniżenie zużycia energii wynikającej z transmisji bezprzewodowej.
Kto wie? Może chip W3 będzie odpowiedzialny za transmisję bezstratnie skompresowanego audio?
To oczywiście moje gdybanie, ale wydaje się ono uzasadnione.
Apple nigdy prezentuje sprzętu w separacji od oprogramowania. Byłoby dziwne, gdyby firma zdecydowała się pokazać nowe słuchawki „bo tak”.
Raczej wprowadzi je po to, by mieć na czym zaprezentować nowe standardy odtwarzania muzyki i – tak sądzę – nową sekcję Apple Music z muzyką w wysokiej rozdzielczości.
Brak opcji Hi-Fi to coś, co wiele osób nadal odstrasza od streamingu. Prawdziwego audiofila nigdy nie zaspokoi 320 kbps w Spotfiy. W tej chwili wyłącznie niszowy Tidal oferuje audio najwyższej jakości (w tym pliki MQA w Tidal Masters).
Apple Music walczy o pozycję lidera na rynku. Audiofile, czy też po prostu wybredni melomani, to smakowity kąsek. Część rynku, po którą nadal nie sięgnął Spotify (choć wersja Hi-Fi serwisu ponoć jest już w drodze) i część rynku z bardzo zasobnym portfelem (w końcu za coś muszą kupować te swoje kable HDMI po 1000 zł za metr).
Biorąc pod uwagę rodowód Apple’a w branży muzycznej i jego dotychczasowe osiągnięcia jako rewolucjonisty na tym rynku, czuję, że zapowiedź nowych słuchawek to tylko przedsmak czegoś znacznie większego.