Telefon, który ma pomysł na siebie. HTC U12+ - pierwsze wrażenia
HTC zamiast robić flagowca i potem wypuszczać jego wersję premium, pomija pierwszy etap. W tym roku nie będzie zwykłego HTC U12, będzie tylko HTC U12+.
HTC U 12+ przez pierwsze pięć minut jest naprawdę ładny. Po chwili jednak ma plecy pełne śladów po paluchach, które skutecznie psują pozytywne wrażenia wizualne. To kolejny na rynku telefon, który jest śliczny, ale trzeba go zamknąć w szpecącym etui, żeby takim pozostał.
Na szczęście to jedyna rzecz, która przeszkadzała mi na pierwszy rzut oka w U12+. Telefon dobrze się trzyma w dłoni, mimo że jest duży. Mam dwie lewe ręce, a mimo to ani razu nie bałam się, że coś mi się wyślizgnie i będę się musiała albo gęsto tłumaczyć, albo bardzo szybko biec.
Podoba mi się też znany z poprzedniej wersji pomysł z półprzezroczystym tyłem, przez który widać część bebechów. To taki rozpoznawalny rys, który nadaje smartofonowi charakteru. W 2018 r., zwanym też rokiem wzmożonej aktywności kopiarek, takie szczegóły docenia się jeszcze bardziej.
O podwójny aparat z tyłu U12+ się nie martwię.
Z tyłu czeka na użytkownika czytnik linii papilarnych i umiejscowione nad nim aparaty. W poprzednich modelach HTC zdjęcia robione telefonem wyglądały naprawdę przyzwoicie. W tym wydaje się, że będzie podobnie, o ile nie lepiej, bo tym razem mamy z tyłu podwójny aparat.
Udało mi się zrobić kilka zdjęć w pełnym słońcu i w zamkniętym, ale dobrze oświetlonym pomieszczeniu, i wszystko wyglądało bardzo dobrze. Z drugiej strony w tak dobrych warunkach oświetleniowych byłoby po prostu wstyd, gdyby HTC coś zawaliło. Pod kątem specyfikacji prezentuje się to tak, że jeden aparat jest szerokokątny z matrycą 12 MP i światłem f/1.75, a drugi teleobiektywowy o rozdzielczości 16 MP i przesłonie f/2.6. Producent chwali się zoomem optycznym 2x oraz dziesięciokrotnym zoomem cyfrowym.
Jeśli już jesteśmy przy aparatach, to warto wspomnieć, że z przodu także mamy do czynienia z podwójnym aparatem 8 MP f/2.0, który ma pomóc użytkownikowi imponować na Instagramie portretami z pięknie rozmytym tłem dzięki efektowi Bokeh. Nie robię sobie często zdjęć, ale spróbowałam trzy razy zrobić selfie, w dwóch przypadkach miałam wrażenie, że coś jest nie tak z ostrością i rozmycie tła zachodzi nieładnie na skórę.
HTC dalej inwestuje w Edge Sense. Moim zdaniem to świetna decyzja.
Z przodu próżno szukać zaskoczeń. 6-calowy ekran o proporcjach 18:9, rozdzielczości Quad HD (1400 x 2880) i Super LCD 6 jest chroniony przez Corning Gorilla Glass. Wygląda to wszystko bardzo standardowo, choć producent nie zdecydował się wejść do walki na najbrzydszego notcha i po prostu go nie umieścił.
Znacznie ciekawsze od samego ekranu są okalające go ramki. W tym modelu znów zastosowano technologię Edge Sense, która wyróżnia smartfony tajwańskiej firmy. Mi się to całe ściskanie i opukiwanie ramek bardzo podoba. Szybko wchodzi w krew, jest domyślne, można je dostosować do własnych potrzeb i ułatwia obsługę telefonu jedną ręką. Co więcej, jest bardzo... fizyczne. Lubię po prostu samą możliwość sterowania w ten sposób i komunikowania się ze smartfonem nie tylko za pomocą gadania do niego czy smyrania po ekranie. To takie zejście na ziemię.
Co więcej, dzięki temu HTC ucieka przed designerską pułapką ramek - tutaj one nie są niezbędnym przeszkadzaczem, z którym trzeba jakoś żyć, ale świadomym wyborem, który tworzy realną wartość dodaną. Jeśli opukiwanie i ściskanie smartfona się nie podoba, bez trudu można je wyłączyć.
Niepokoi mnie za to akumulator. Pojemności 3500 mAh to mniej niż rok temu, a ogromny ekran pobierał w poprzednim modelu sporo energii. Co prawda HTC postawił na szybkie ładowanie i obiecuje, że dzięki Quick Charge wrócimy do 50 proc. naładowania w 35 minut, ale wolałabym po prostu rzadko ładować telefon. Pod maską znajduje się Snapdragon 845 wspierany przez 6GB RAM i 64GB pamięci wewnętrznej, możliwej do rozszerzenia za pomocą karty micro SD o pojemności do 2 TB. U12+ pojawi się oczywiście z Androidem Oreo i nakładką HTC, która do tej pory sprawowała się naprawdę przyzwoicie.
To HTC, czyli o audio nie trzeba się bać.
Innym atutem, który HTC postanowiło zachować, jest audio. Głośniki z systemem BoomSound to właściwie gwarancja dobrego dźwięku. Do tego producent dorzuca bardzo dobre słuchawki z aktywną redukcją szumów.
USB typu C i brak gniazdka na słuchawki jednych zmartwi, drudzy dojdą do wniosku, że to najwyższa czas, żeby przestać wspierać przestarzałe rozwiązania. Nie zabraknie też niezbędnych modułów łączności, czyli NFC, Bluetooth 5.0, Wi-Fi 802.11 ac i GPS. Certyfikat IP68 zapewnia na, że sprzęt przynajmniej w teorii powinien być wodoodporny.
U12+ oferuje coś, czego w 2018 r. trochę mi brakuje. Własny styl i wizję. Tajwańczycy nie dali się bezrefleksyjnie porwać szalejącej modzie. Nowy telefon tej marki ma własny design, własne silne strony i własne ciekawe rozwiązania. To coś, co w tym roku szczególnie zasługuje na szacunek.