Tak Katowice walczą ze smogiem: dron podlatuje do komina i pobiera próbkę substancji. Efekt? 500 zł mandatu
Jesteś bardzo złym człowiekiem. W piecu palisz kolorowymi magazynami, plastikowymi butelkami oraz zużytymi oponami. Sąsiedzi patrzą spod byka, ale nic sobie z tego nie robisz. Gdy ktoś puka lub wali w drzwi - po prostu nie otwierasz. Nie daj Boże kontrola. Wszystko było w porządku, aż do czasu, gdy odebrałeś pocztę. Mandat 500 zł? Ale że jak?!
Powyższy scenariusz niebawem może stać się rzeczywistością. Wszystko dzięki działaniom Straży Miejskiej w Katowicach, która do walki ze smogiem używa nowoczesnego drona. Latająca maszyna została zmodyfikowana w ten sposób, aby przenosić urządzenie pomiarowe do pobierania oraz badania składów chemicznych. Taki dron podlatuje do dowolnego komina, chwilę utrzymuje się w powietrzu i gotowe. Strażnicy na ziemi już wiedzą, czy domownicy poniżej palą plastikiem, gumą lub innymi śmieciami zanieczyszczającymi nasze wspólne powietrze.
Dron antysmogowy to wspólna inicjatywa katowickiej Straży Miejskiej, Urzędu Miasta, Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla oraz firmy Flytronic. To właśnie Flytronic odpowiada za technologiczne zaplecze projektu. Śląska firma jest znana z takich rozwiązań jak wykorzystywany przez Polskie Siły Zbrojne system obserwacyjny FlyEye oraz bezzałogowe Manty.
Dron antysmogowy w Katowicach przyczynił się już do wystawienia pierwszego mandatu.
Mandat na kwotę 500 zł został wlepiony w zaledwie godzinę po rozpoczęciu testów maszyny latającej. Pierwszy lot rozpoznawczy odbył się 23 stycznia 2018 r. i trwał około 120 minut. W najbliższych dniach i tygodniach strażnicy miejscy ponownie wyruszą badać kominy, doskonaląc działanie drona, narzędzi pomiarowych oraz innowacyjnych procedur. Te wcale nie są takie proste, jak może się wydawać.
Wykorzystanie drona wiąże się z wieloma dylematami natury prawnej. Zręby prawa lotniczego formowały się w czasach, gdy nikomu nie śniło się posiadanie drona na własność. Do tego dochodzą kwestie związane z ochroną prywatności oraz wykorzystaniem rejestratorów (wideo oraz składu chemicznego) znajdujących się na wyposażeniu drona. Dobrze podsumowuje to Jakub Kralka z Bezprawnika, według którego:
Aktualnie przyjęta procedura wykorzystania drona antysmogowego prezentuje się następująco:
Najpierw dron skanuje znaczne obszary miasta, informując operatora o prawdopodobnym wykorzystaniu niedozwolonego paliwa. Poza najczęściej palonymi w piecu odpadami czujniki maszyny pozwolą na analizę zawartości etanolu amoniaku, chlorku wodoru, formaldehydu oraz PM10, PM2,5, PM1. Następnie dyspozytor podejmuje decyzję o wysłaniu funkcjonariuszy pod zasygnalizowany adres w celu potwierdzenia podejrzenia i wystawienia mandatu.
Dron stanowi gigantyczne ułatwienie podczas przeprowadzania rutynowych kontroli oraz weryfikacji zgłoszeń o zanieczyszczaniu środowiska. Strażnicy miejscy nie muszą już wchodzić do środka każdego domu i analizować zawartość pieca. Wystarczy, że podlecą maszyną na wysokość komina, a będą posiadać pełnię informacji. O ile urządzenie pomiarowe będzie działać niezawodnie, wyjściowe dane staną się dowodem, z którym trudno polemizować.
Straż Miejska w Katowicach zapowiada, że lada moment wyruszy na kolejny skan miasta. Nie chce jednak zdradzać, gdzie będzie można zobaczyć operatorów drona w akcji. Jeżeli jednak mieszkacie na Śląsku i zamierzacie palić w piecu śmieciami, to mam nadzieję, że teraz zastanowicie się nad tym dwa razy. Smog ma realny i natychmiastowy wpływ na nasze zdrowie. To jeden z największych problemów polskich aglomeracji, przed którym stoimy. Według wielu największy z nich wszystkich.
Jeżeli dokładacie swoją cegiełkę do jego powstawania, to mam wielką nadzieję, że niebawem usłyszycie nad dachem charakterystyczne buczenie śmigieł.