Fitbit wkracza w świat inteligentnych zegarków. I od razu wyróżnia się z tłumu
Po własnoręcznym zapoznaniu się z tym zegarkiem, musimy stwierdzić, że Fitbitowi faktycznie udało się stworzyć coś ciekawego. Wiele jednak zależy od naszego gustu i… aktualizacji oprogramowania.
Jakk właściwie zdefiniować Fitbit Ionic? Inteligentny zegarek z rozbudowanymi funkcjami sportowymi ale (na razie) bez szczególnie pokaźnej bazy aplikacji? Odłóżmy jednak szufladki z kategoriami na bok, bo to urządzenie pozycjonowane jest jako sztandarowy produkt lidera na rynku sportowej elektroniki ubieralnej. Na szczęście nie tylko to powoduje, że Ionic zasługuje na naszą uwagę.
Fitbit na swoim stanowisku na targach IFA 2017 zapewniał mnie, że to duchowy spadkobierca zegarko-opaski Blaze. Faktycznie, głównie duchowy, bo zmieniło się wiele: zarówno forma, jak i wersja systemu operacyjnego. Samo wzornictwo Ionica jest dość kontrowersyjne: zegarek ten z pewnością nie będzie przez większość traktowany jako ozdobne akcesorium. Urządzenie, choć w rękach sprawia wrażenie dobrze zbudowanego i przy użyciu materiałów wysokiej jakości, nie wygląda na element biżuterii i ma zdecydowanie sportowy styl.
Fitbit Ionic to przede wszystkim duży, czytelny wyświetlacz.
Umieszczony jest w aluminiowej kopercie. Ma przekątną 1,42 cala i rozdzielczość 348 x 258 pikseli. I jest, jak na zegarek, fantastyczny. Czytelny, ostry, z odpowiednio dobranym (rozmiar czcionek i ikon) interfejsem. Zapewniono mnie, że Ionica nie będziemy ładować częściej niż raz na 3-4 dni, mimo wspomnianego ekranu wysokiej klasy.
Niestety, jeżeli przyjmiemy definicję inteligentnego zegarka kierując się podobnymi zasadami, co niegdyś w przypadki smartfonów (środowisko uruchomieniowe dla aplikacji), to z Ionic nie jest zbyt dobrze. Preinstalowanych aplikacji ma być cztery: Strava, Starbucks, Accuweather i Pandora. Choć w Europie owa Pandora ma być zastąpiona czymś innym. Czym dokładnie? Niestety, nie wiadomo. Jest też dostępne SDK do tworzenia aplikacji przez zewnętrznych twórców, z czego skorzystało już około 30 dostawców.
Na szczęście fitbitowe oprogramowanie nadal ma nam zapewniać to, co najważniejsze.
Nasz osobisty trener (zamknięty w aplikacji Fitbit Coach) oferować będzie pomoc i instruowanie nas w trakcie wykonywania ćwiczeń. Ciekawą funkcją jest dynamic coaching, dzięki której zegarek ma lepiej dobierać kolejne treningi analizując nasze dotychczasowe. Ionic automatycznie też rozpoznawać będzie takie aktywności, jak bieganie, jazda na rowerze, podnoszenie ciężarów, ćwiczenia na bieżni i pływanie. Fitbit obiecuje, że lista ta z czasem znacznie się powiększy.
Oprócz czujnika monitorującego bicie serca, znalazło się też miejsce na czujniki SpO2. Dzięki nim Ionic w przyszłości będzie w stanie służyć m.in. jako urządzenie monitorujące dla osób z zespołem bezdechu sennego. Choć nie udało mi się dowiedzieć jak odległej przyszłości.
Zegarek ma kosztować około 350 euro i mieć trzy wersje kolorystyczne: srebrna koperta z niebieskoszarym paskiem, grafitowa koperta z czarnym paskiem i pomarańczowa koperta z szaroturkusowym paskiem. Mając w pamięci renomę oprogramowania fitnessowego fitbita i relatywnie niską cenę tego zegarka możemy wstępnie ocenić Ionica za udany debiut w nowej dla niego kategorii sprzętowej. Choć z pewnością, chociażby z uwagi na wzornictwo, nie jest to propozycja dla wszystkich.