Wpis Obamy na Twitterze pobił rekord i stał się ważnym znakiem sprzeciwu
Internet przestał być dodatkiem. Stał się częścią naszego życia. To dlatego zmieniamy zdjęcia profilowe w geście solidarności z ofiarami katastrof czy zamachów terrorystycznych. Dlatego też niezwykłą popularnością cieszy się pewien tweet Baracka Obamy.
Jakże często można usłyszeć słowa krytyki wobec osób, które w geście solidarności z ofiarami zamachów, katastrof czy klęsk żywiołowych zmieniają swoje zdjęcia profilowe. Krytycy często przywołują ten przykład, jako dowód na bezradność naszej cywilizacji, zwłaszcza w kontekście aktów terroru. Zmiana zdjęcia profilowego ma być - według sceptyków - symbolem marazmu i pustym gestem.
Jeżeli skupimy się wyłącznie na tej zewnętrznej otoczce, rzeczywiście krytycy mogą mieć sporo racji. Zmiana profilówki, za którą nie idzie nic więcej, będzie pustosłowiem i chwilową modą. Warto jednak dostrzec w tym mechanizmie coś więcej.
Dlaczego? Bo Internet i, bardziej szczegółowo, sieci społecznościowe nie są już dziś wyłącznie dodatkami do naszego życia. Możecie bardzo oburzyć się na tę tezę, ale coraz częściej życie toczy się również w Internecie. Czy też za pośrednictwem social mediów.
Mój kolega jezuita, o. Grzegorz Kramer, w wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej został zapytany o to, czy po objęciu funkcji proboszcza nadal będzie aktywnie działał w sieci, jak to robił w ostatnich latach. Jego odpowiedź jest kapitalna:
Właśnie przez wzgląd na to, o czym mówi jezuita, warto nieco inaczej popatrzeć na to, jak ludzie reagują w sieci na wydarzenia trudne, często tragiczne. W jaki sposób wyrażają emocje.
Barack Obama bije rekord na Twitterze.
Kilka dni temu doszło w Charlottesville w Wirginii do krwawych zamieszek z udziałem białych suprematystów i zwolenników Ku Klux Klanu. Okazją miała być obrona pomnika generała konfederatów, Roberta E. Lee. Po drugiej stronie stanęli działacze radykalnego ruchu Black Lives Matter. W czasie zamieszek 20-letni mężczyzna wjechał w tłum i zabił 32-letnią kobietę.
Wydarzenia te były szeroko komentowane w Stanach Zjednoczonych. Prezydent Donald Trump mówił o przejawach nienawiści, bigoterii i przemocy z wielu stron. Znacznie ostrzejszej retoryki użył gubernator Wirginii, który zarzucił zwolennikom skrajnej prawicy, że udają patriotów i powiedział, że nie są w Charlottesville mile widziani.
W specyficzny sposób na wydarzenia w Wirginii zareagował były prezydent USA, Barack Obama. Zamieścił on tweeta, który, jak się okazało później, był rekordowy.
W swojej wiadomości Obama zacytował Nelsona Mandelę.
Cytat został opatrzony zdjęciem, na którym Obama nawiązuje kontakt z dziećmi różnych ras. Do tej pory tweet polubiło 3,19 mln użytkowników Twittera. 1,2 mln podało go dalej. Dziś serwis poinformował, że wiadomość pobiła rekord liczby polubień w całej historii Twittera. Wcześniejszy rekord należał do Ariany Grande. Jej wpis po zamachu w Manchesterze został polubiony 2,7 mln razy.
Jaki związek ma tweet Obamy ze zmianą zdjęcia profilowego?
Polubienie na Facebooku czy Twitterze, wydaje się nic nie znaczącym gestem. Czynnością wykonaną od niechcenia, w drodze do pracy czy w kolejce po zakupy. Przecież naciśnięcie przycisku Lubię to czy serduszka nie wymaga praktycznie żadnego wysiłku.
Jest druga strona tego medalu. Dając lajka wyrażamy opinię, popieramy czyjeś stanowisko, zwiększamy też jego zasięg. W ten sposób oddziałujemy na otoczenie. Wyrażamy sprzeciw wobec zła lub afirmujemy dobro, w zależności od kontekstu.
To dlatego polubienia dla tweeta Obamy mają znaczenie nie tylko symboliczne. Podobnie można odbierać zmianę zdjęcia profilowego w geście solidarności z innymi ludźmi. Dla wielu aktem odwagi może być niezgoda na zło w gronie znajomych, którzy mają inne zdanie. W dobie Internetu ten prosty gest wykonujemy w wirtualnej przestrzeni. Zmienia się przestrzeń oddziaływania, ale nie zmienia się charakter naszego czynu.
I być może to wszystko jest tylko przejawem skrajnego idealizmu, bo lajkiem nie zmienimy świata i nie zatrzymamy zła. Z drugiej strony może być on ważną informacją, którą zobaczą nasi znajomi. Komunikatem, który zmusi ich do myślenia. Chyba dlatego warto. Nawet, gdy wydaje się to naiwne, głupie czy nieskuteczne.
Oczywiście tweet byłego prezydenta USA to tylko przykład, a nie zawoalowana próba kreowania go na autorytet moralny. Zresztą sam Obama nie mówi w tym przypadku własnym głosem, ale cytuje słowa Nelsona Mandeli. Człowieka, który wycierpiał wiele w obronie praw człowieka.