Samsung QLED Q8C jest olśniewający. I to dosłownie – recenzja Spider’s Web
Niesamowita jasność, piękne kolory. Sprawdza się w każdych warunkach. Piękny z wyglądu. Zabrakło tylko jeszcze precyzyjniejszego systemu podświetlania.
Q8C to średniak w prestiżowej, topowej linii telewizorów QLED od Samsunga. Znajdziemy zarówno jego tańszy odpowiednik w formie Q7F, jak i droższy w formie Q9F. „Średniak” to jednak określenie dla tego telewizora bardzo krzywdzące. Oferuje on bardzo dobre parametry jasności obrazu, tak jak przetwarzanie bardzo szerokiej palety barwnej.
Tyle że jest pewien problem. LCD od Samsunga zazwyczaj wygrywał z telewizorami OLED, jeśli chodzi o oferowaną jasność i lepszy efekt HDR. Niestety przegrywał, jeśli chodzi o precyzję działania podświetlenia. Jednak to już przecież wiemy. „Od zawsze” OLED i LCD toczą między sobą wojnę podobną, co LCD z plazmami. I obie propozycje mają wynikające z nich natury ułomności. Ułomnością OLED-ów była ich relatywnie niska jasność, a LCD wyżej wspomniane podświetlenie. Czy Samsung poradził sobie z tym problemem na tyle sprawnie, by to właśnie jego telewizor zakupić?
Samsung QLED Q8C jest bez wątpienia piękny.
Wzornictwo sprzętów RTV koreańskiej firmy niezmiennie zachwyca. Wszystko jest lekkie, delikatne, a zarazem solidne. Nawet noga telewizora została zaprojektowana tak, by stwarzać iluzję lekkości ekranu.
Dodatkowo urodę telewizora podkreśla jego zakrzywiony ekran. Nie jest to idealne rozwiązanie, jeśli chcemy powiesić Q8C na ścianie, ale za to podkreśla ono jego urodę, gdy telewizor jest ustawiony na stoliku. Rzekomo zakrzywienie ekranu zwiększa postrzeganie głębi obrazu. Ja napiszę raczej, że nie przeszkadza w jego odbiorze.
Gotowy na przyszłość.
Samsung QLED Q8C kosztuje znaczne pieniądze. Na szczęście jego producent zadbał o to, byśmy nie przeklinali za kilka lat tego wydatku. Telewizor obsługuje uznane standardy transmisji obrazu. Oprócz uznawanego za rynkowy standard HDR10 rozumie również sygnał HDR10+, który jest otwartoźródłową odpowiedzią na nieobsługiwane przez QLED-a Dolby Vision. Nie brakuje również obsługi HLG.
Sam telewizor nie ma żadnych złącz. Wszystkie przewody podłączamy do dołączonego modułu One Connect, a ten podłączamy do telewizora przeźroczystym, cieniuteńkim przewodem. Powoduje to pewien dyskomfort w postaci zajęcia dwóch gniazd zasilających (One Connect potrzebuje swojego), ale za to automatycznie pozbywamy się plątaniny kabli za telewizorem i przenosimy ją tam, gdzie tylko chcemy. Świetna sprawa! One Connect zawiera w sobie cztery złącza HDMI, trzy USB, jedno ethernetowe. W nim znajdują się też moduły Wi-Fi i Bluetooth.
Całość uzupełnia oczywiście oprogramowanie. Tu, bez niespodzianek, przywita nas system Tizen z bardzo wygodnym, świetnie dopasowanym pod dołączonego pilota i jego możliwości interfejsem Eden. System ten zdecydowanie pozbył się już wad wieku dziecięcego: jest szybki, wygodny, dobrze zaprojektowany i zgodny z w zasadzie wszystkimi istotnymi aplikacjami VoD.
Największym problemem QLED-a jest jego nazwa.
Samsung nadal nie uważa inwestowania w panele OLED za coś sensownego. Jest zdania, że odpowiednio dopracowany panel LCD jest nie tylko tańszy, ale sumarycznie lepszy od organicznego. Kluczowy argument jednak odebrały mu tegoroczne telewizory OLED jednego z jego największych konkurentów.
Deklarowana jasność Q8C w trybie HDR to 1500 nitów, co do niedawna zawstydzałoby i wysyłało w kąt każdego OLED-a. LG w tym roku deklaruje jednak w swoich OLED-ach jasność w trybie HDR na poziomie 1000 nitów. QLED ma tu więc nadal przewagę, ale ta jest szybko niwelowana przez kluczową zaletę matryc organicznych, a więc nieskończony kontrast dzięki możliwości wyświetlenia pełnej czerni.
Podobnie sprawa wygląda z deklarowanym stuprocentowym pokryciem palety barwnej DCI dzięki technice kwantowej kropki, co dla tegorocznych OLED-ów od LG również nie jest problemem.
Dlaczego więc pozostanę do końca tej recenzji względem Q8C bardzo entuzjastycznie nastawiony? Bo jak już przestaniemy zestawiać QLED-a z OLED-em, co Samsung sam nazwą prowokuje, i przypomnimy sobie, że większość OLED-ów jest od tego telewizora znacznie droższa, to okaże się, że mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych telewizorów LCD z podświetlaniem krawędziowym na rynku.
Nie jestem pewien, czy z LCD da się wycisnąć jeszcze więcej. Kwantowa kropka i rozwiązania Samsunga to klasa sama w sobie.
Nie testowałem jeszcze wszystkich sztandarowych tegorocznych telewizorów LCD dostępnych na polskim rynku, więc nie mogę definitywnie stwierdzić czy tegoroczne QLED-y są bezkonkurencyjne. Podejrzewam jednak, że tak właśnie jest. Q8C oferuje fantastyczną jasność obrazu, dzięki czemu przyjemnie ogląda się filmy i gra w gry nie tylko w przyciemnionym pokoju, ale również w środku słonecznego dnia.
Kwantowa kropka to również nie jest żadna ściema. To jak skonstruowany jest wyświetlacz QLED-a powoduje, że telewizor ten oferuje wyświetlanie wyjątkowo szerokiej palety barwnej. Nie wszystkim przypadną do gustu domyślnie zainstalowane szablony ustawień i tryby pracy, w każdym z nich barwy były ciut wyblakłe (pamiętacie te czasy, gdy Samsung był krytykowany za przesycanie kolorów? Dawno minęły…), na szczęście możemy to w znaczny sposób dostroić w zaawansowanych ustawieniach obrazu.
Q8C to pierwszy testowany przeze mnie telewizor, który potrafi zapewnić widzowi pełnię wrażeń charakterystycznych dla materiałów HDR, działając w środku dnia w nasłonecznionym pokoju. Oferując przy tym świetną jakość obrazu i jego bardzo wysoką szczegółowość. Jeżeli właśnie w ten sposób korzystasz z telewizora, to Q8C jest albo najlepszym wyborem, albo jednym z najlepszych.
Pięknie jest również wieczorem lub w zaciemnionym pokoju, jednak w tym momencie podświetlanie krawędziowe, choć niesamowicie precyzyjne, pokazuje swoje słabości. By uzyskać ciemną kolorystykę, telewizor stosuje, a jakże, technikę lokalnego wygaszania, przez co obraz staje się niejednolity. Jak na standardy LCD, radzi sobie jednak z tym problemem wzorowo.
Samsung chwali się od lat jednym z najniższych „input lagów” na rynku i to w tegorocznych modelach nie uległo zmianie. Gracze nie mają się czego obawiać, Q8C nie będzie im przeszkadzał w zabawie.
Głośniki… są. Jak zawsze przypominam, że prawa fizyki trudno oszukać i tak dobremu telewizorowi należą się porządne kolumny lub soundbar zamiast wbudowanych jednostek. Zwłaszcza że nawet kolumny 2.1 za kilkaset złotych dadzą nam lepszy efekt niż najlepsze wbudowane systemy w najlepszych telewizorach. No, może poza modelami w których soundbar jest już wbudowany.
Samsung QLED Q8C to (prawdopodobnie) najlepszy telewizor na rynku. Ale w swojej klasie.
Trudno za cokolwiek zganić nowego Samsunga. Jest bardzo elegancki z wyglądu (choć to oczywiście też kwestia gustu). Moduł One Connect, od lat stosowany przez Samsunga, to pomysł wyjątkowo udany, a tegoroczny „niewidoczny” przewód czyni go jeszcze fajniejszym. Dorzućmy do tego stuprocentowe pokrycie palety DCI, fenomenalną jasność i parametry pracy w trybie HDR, a na deser dorzućmy wygodnego i dopracowanego Tizena.
Jedynym zasadniczym problemem QLED-a jest kontekst, w jakim się znajduje. W momencie oddawania tego tekstu do publikacji 55-calową wersję Q8C można kupić za 11 tys. zł. Jednak wystarczy dorzucić „tylko” 2400 złotych i już stać nas na LG B7, który dzięki wykorzystaniu techniki OLED oferuje lepsze doznania z filmami i grami wideo.
Zdaję sobie jednak sprawę, że owe „tylko” to pokaźna suma. Jeżeli więc nie możecie zwiększyć budżetu, to Q8C jest bardzo dobrą propozycją, czołową lub jedną z czołowych w kategorii telewizorów LCD.
Na dodatek ma unikalne, bardzo efektowne wzornictwo, a jeżeli korzystasz z telewizora przede wszystkim przy świetle dziennym, to jest nadal bezkonkurencyjny. Nawet w zestawieniu z OLED-ami.