Oto odświeżone Maki i prawdziwa nowość - spektakularny iMac Pro
Obyło się bez rewolucji, ale i tak można mieć powody do zadowolenia. Apple nie eksperymentował – nowy iMac to ewolucja bardzo udanego komputera. Nowe MacBooki… nieszczególnie.
Można by pomyśleć, że nadszedł już czas na odświeżenie designu iMaca, ale Apple najwyraźniej wyszedł z założenia, że lepiej nie naprawiać tego, co nie jest zepsute. iMaki zawsze były najładniejszymi komputerami typu AiO i zdecydowanie przebijały urodą dowolnego desktopa z Windowsem. To się nie zmieniło.
Nowy iMac wygląda tak samo, jak „stary” iMac. Różnice zaczynają się dopiero po włączeniu ekranu.
Panele w 21,5-calowym iMacu 4K oraz 27-calowym iMacu 5K świecą teraz z jasnością sięgającą 500 nitów, czyli aż 45% jaśniej, niż dotychczas. Co więcej, wyświetlają teraz kolory w 10-bitach, w przestrzeni barwnej sRGB lub DCI-P3, co stawia je niemal na równi z drogimi, profesjonalnymi konstrukcjami do obróbki grafiki.
Oprócz ekranu z zewnątrz zmienił się tylko jeden drobiazg – dodano dwa porty USB-C Thunderbolt 3, takie, jak w nowych MacBookach Pro. Tym samym iMac jest gotowy na wszystkie nowe akcesoria wykorzystujące ten standard łączności.
Reszta zmian zaszła pod maską, ale tu też nie ma rewolucji.
Nowe iMaki są nieco szybsze i nieco lepsze niż poprzednia generacja. Napędzają je procesory Intel Kaby Lake. Wszystkie 27-calowe iMaki będą też wyposażone standardowo w dysk Fusion Drive (no w końcu), a dyski SSD będą o 50% szybsze, niż do tej pory. Nowe iMaki, dzięki zastosowaniu Kaby Lake, wspierają większe ilości RAM-u, niż dotychczas. 21,5-calowy komputer może zostać wyposażony w nawet 32 GB RAM-u, a 27-calowy – nawet 64 GB.
Największa różnica to karty graficzne.
Każdy z nowych iMaców wyposażony jest w nowe GPU. 21,5-calowy iMac z ekranem FullHD napędza grafika zintegrowana Iris Pro 640. Im wyżej, tym ciekawiej. 21,5-calowy iMac z ekranem 4K będzie teraz dostępny z zewnętrznymi kartami Radeon 555 lub 560 z 4 GB VRAM-u, zaś 27-calowy z kartami Radeon 570, 575 i 580, z pamięcią VRAM sięgającą 8 GB.
Takie konfiguracje mają zapewnić dostateczną moc, by tworzyć treści w VR oraz… odpalać wymagające gry.
Oprócz dodania mocy, Apple nieco obniża też próg wejścia do świata swoich komputerów. 21,5-calowy iMac z ekranem 4K nieco potaniał i jego wyjściowa cena wynosi teraz 1299 dol.
Mało? Prawdziwą nowość zobaczymy dopiero zimą.
Jeśli myślicie, że te odświeżenia iMaców to za mało, macie rację. Apple też to wie i dlatego zapowiada prawdziwą nowość na zimę. W grudniu do sklepów wjedzie iMac Pro.
Apple’owi udało się zamknąć wewnątrz zmodyfikowanej, wciąż gustownej (w kolorze Space Grey) obudowy iMaca 5K naprawdę potężne podzespoły.
Komputer dla prawdziwych profesjonalistów będzie dostępny z procesorami Intel Xeon, wyposażonymi w 10, 12 a nawet… 18 rdzeni. Dodajmy do tego potężne karty graficzne AMD Vega, do 128 GB RAM-u, do 4 TB SSD, 4 porty Thunderbolt 3, port 10 GB Ethernet i mamy maszynę, na którą profesjonaliści czekali od dawna.
Co ciekawe, nie trzeba będzie sprzedać obydwu nerek, by cieszyć się tą całą mocą. Wystarczy jedna. Bazowa konfiguracja, z 10-rdzeniowym procesorem i 32 GB RAM-u ma kosztować „tylko” 4999 dol. Kwota astronomiczna, ale patrząc na to, ile zaoferuje iMac Pro? W pełni uzasadniona.
Szkoda, że do grudnia musimy też czekać na nowe peryferia. Na grafikach Apple widać wyraźnie nową myszkę oraz klawiaturę opartą o mechanizm motylkowy. Co dziwne – nie zobaczyliśmy w niej TouchBara, więc niewykluczone, że na rynku pojawi się jeszcze inne akcesorium z tym paskiem, bądź… Apple postanowi zatrzymać TouchBar jako wyłączność dla MacBooków Pro.
A skoro mowa o MacBookach Pro…
Jeżeli spodziewaliście się nowych wersji laptopów Apple, przykro mi was rozczarować. Nic takiego nie pokazano. Wszystkie MacBooki zostały wyposażone w procesory Intel Kaby Lake, co powinno się przełożyć przynajmniej na delikatny wzrost wydajności i lepszy czas pracy na jednym ładowaniu, ale sądząc po tym, że Apple nie chwali się przyrostami ze sceny, w istocie będą to nieznaczne różnice.
Bardziej istotną zmianą dla wielu będzie delikatne obniżenie ceny bazowego MacBooka Pro 13, który teraz startuje od 1299 dol.
Tutaj Apple niestety nas rozczarował. Po niezbyt ciepłym przyjęciu MacBooków Pro w 2016 roku spodziewalibyśmy się, że firma zrobi więcej szumu wokół odświeżenia linii laptopów. Tak się jednak nie stało, a to oznacza tylko jedno – nie ma się czym chwalić. Jeżeli zatem czekaliście na nowego MacBooka i wstrzymywaliście się z zakupem… cóż, przyjdzie wam poczekać jeszcze dłużej.
Apple istotnie nie naprawia tego, co zepsute.
To była bardzo ostrożna prezentacja. Apple wie, ze klienci są bardzo przywiązani do obecnej formy komputerów osobistych firmy i każda zmiana byłaby ryzykowna. Dlatego też niewielkie zmiany w iMacach nie dziwią. Jeśli posiadasz aktualną generację iMaca 5K, absolutnie nie ma powodu do zmiany komputera. Ale jeśli zastanawiałeś się nad zakupem, a dotyczasowy iMac cię nie przekonywał, nowa wersja powinna cię zadowolić.
Prawdziwy tytan dopiero nadejdzie, ale to produkt dla wybranych. Imac Pro zapowiada się fenomenalnie, ale ze względu na swoją zaporową cenę pozostanie w zasięgu wyłącznie profesjonalistów, którym taki zakup się zwróci (lub krezusów, których po prostu stać). Dla reszty będzie wyłącznie ciekawostką i… niezłą demonstracją siły giganta z Cupertino, który bardzo wyraźnie dziś pokazał, że pamięta profesjonalistach, potrzebujących poważnych narzędzi pracy.