Dobra wiadomość dla fanów Firefoksa. Lisek przyspieszy i dogoni konkurencję
Przeglądarki takie jak Chrome czy Edge, już od dawna stosują mechanizm rozbicia na kilka procesów systemowych, by usprawnić swoją stabilność i działanie. Firefox dopiero teraz jest na to gotowy.
Firefox to bez wątpienia jedna z najlepszych na rynku przeglądarek dla komputerów osobistych. Ma też wielkie znaczenie historyczne, bo to właśnie ona przed laty złamała Internet Explorera i jego dominującą pozycję na rynku, przywracając marzenie o otwartej, wszechdostępnej globalnej sieci internetowej.
To jednak nie oznacza, że jest perfekcyjny i wspaniały. Chrome, Safari i Edge pięknie się rozwijają, pod wieloma względami technicznie prześcigając przeglądarkę Mozilli. Wszystkie one też stosują technikę rozbijania przeglądarki na osobne procesy systemowe.
Czy to karty stron, czy to główny silnik renderujący, czy też rozszerzenia. W dobie skomplikowanych aplikacji webowych bezpieczniej jest przeznaczyć dla każdego elementu osobny proces. Dzięki temu, w razie problemów, zawiesza się tylko jeden element, a nie cała przeglądarka ze wszystkimi otwartymi kartami.
Firefox dopiero od niedawna, a konkretniej od wersji 50, wprowadził podobny mechanizm.
Co prawda działa on tylko z wybranymi rozszerzeniami, ale jak wynika z danych Mozilli, spełnia swoje zadanie. Fundacja odnotowała, że responsywność przeglądarki wzrosła czterokrotnie, a w przypadku stanu wczytywania witryn internetowych nawet siedmiokrotnie.
Wkrótce mechanizm ten ma obejmować wszystkie rozszerzenia, a nie tylko te zatwierdzone przez Mozillę. Przeglądarka też ma zacząć pracować w izolowanej piaskownicy (najpierw na Windows, z czasem również i na macOS i systemach linuxowych).
Cóż, lepiej późno niż wcale…