Ile wart jest telefon za 500 zł? Ulefone Metal - recenzja Spider's Web
Ulefone Metal to połączenie eleganckiego wyglądu, przyzwoitych materiałów i niezłych podzespołów w bardzo zachęcającej cenie.
Smartfonów z Chin z takimi bebechami jest na pęczki, ważniejsze czy można zrobić z nich odpowiedni użytek. W tym przypadku zdecydowanie się opłaca.
Metalowy telefon za 500 zł.
Metal w telefonach od dawna kojarzy nam się z segmentem premium, mimo, że i tam jest często wypierany przez plastikowe konstrukcje. Teraz jest wykorzystywany nawet w telefonach za 500 zł. Dzięki niemu telefon wygląda bardzo ładnie, choć nie jest wcale smukły. Pewnie leży w dłoni, a konstrukcja nie wygina się w żadnym miejscu.
Etui w gratisie.
Telefon dostajemy wraz z folią naklejoną na ekran. W moim przypadku były pod nią dwa bąbelki powietrza, które na co dzień są po prostu niezauważalne.
Drugim gratisem jest też świetna, plastikowa obudowa typu flip. Z tyłu zostawia miejsce na aparat i czytnik linii papilarnych, ale z przodu nie chroni ekranu lepiej niż np. szkło hartowane, bo bardzo łatwo mogą się pod nią dostać drobinki piasku.
Duże ramki.
Niestety telefon jest dość duży w porównaniu do przekątnej ekranu. Winne temu są oczywiście obfite ramki. Za taką cenę jestem jednak w stanie przeboleć ten jedyny mankament konstrukcyjny.
Dual-SIM - chiński standard.
Jedna z ważniejszych rzeczy tworzących przewagę Chińczyków nad zachodnimi modelami. Pamiętać trzeba, że jeśli chcemy rozszerzyć pamięć wewnętrzną (do dyspozycji użytkownika jest jedynie 11 GB) to będziemy musieli poświęcić jedną z kart SIM.
Niestety moje testy pokazały, że zasięg LTE działa tylko w pierwszym slocie. W drugim osiągałem maksymalnie 2G.
Czytnik linii papilarnych.
Zwykle używam Xiaomi Mi5 z sensorem w przycisku na froncie urządzenia, który odblokowuje telefon w mgnieniu oka. W przypadku Ulefone’a czas reakcji jest zauważalnie dłuższy. Nie jest jednak wada, bo nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu, zwłaszcza że bardzo łatwo zlokalizować sensor na tylnej ściance.
Oprogramowanie.
Zmian w stosunku do zwykłego Androida 6 jest niewiele, ale te, które wprowadził producent, raczej nie zdobyły mojego serca swoją użytecznością.
Bardzo niewygodne jest menu szybkiego dostępu. Kiedy na ekranie klikniemy kropkę rozpoczyna się animacja, wjeżdżania kolejnych ikon co może zdezorientować kogoś, kto szybko chciałby uruchomić kalkulator czy aparat. Bardzo często zdarzyło mi się przypadkowo uruchomić tę funkcję.
Dość ciekawe są dwie zakładki na lewo od ekranu głównego: mini-aparat z albumem i odtwarzacz muzyki.
Zmieniono także graficzny układ ustawień:
Na plus należy zaliczyć gesty na zablokowanym ekranie. W szybki sposób możemy dzięki nim nie tylko odblokować telefon, ale również uruchomić kamerę, czy kalendarz.
Przyzwoity aparat.
Matryca 8 MPix od Sony interpolowana do 13 MPix daje radę w jasny dzień. Za jej pomocą można wyczarować całkiem dobre zdjęcia.
Kiedy robi się ciemniej, ze względu na brak OIS zdjęcia wychodzą rozmazane.
Możemy tez nagrywać filmy w FullHD (30 fps) i slow-motion. Do selfie powinna wystarczyć frontowa kamerka 2 MPix (interpolacja do 5 MPix).
Najsłabszy punkt - ekran
Zdjęcia możemy oglądać na średniej jakości wyświetlaczu IPS HD. Jest ciemny, a wyświetlane przez niego barwy są nijakie, choć dysponuje stosunkowo dobrymi kątami widzenia.
Pod ekranem znajdują się zaś przyciski funkcyjne jak w większości Androidów. Nie mam zastrzeżeń do czasu ich reakcji, a jedynie do braku podświetlenia czy jakiejkolwiek wibracji pod przyciśnięciu.
Dobra wydajność.
Ośmiordzeniowy MTK6753 z 3 GB RAM-u dają radę w większości gier. W przypadku "ścigałki" Asphalt czy strzelanki Nova występowały jednak okresowe klatkowania. Na szczęście żadnych spowolnień nie odczułem w przypadku przeglądania internetu czy przełączania się pomiędzy aplikacjami.
Nawet pod dużym obciążeniem telefon nie nagrzewał się do temperatur mogących sprawiać dyskomfort.
Tragiczny akumulator.
Jestem nią bardzo rozczarowany. Na papierze ma 3050 mAh, ale w rzeczywistości nigdy nie pozwoliła mi na pełen dzień pracy. Przy wyjściu z domu zawsze musiałem mieć przy sobie powerbanka albo ładowarkę, bo inaczej kończyło się to odmową współpracy.
Wydaje mi się, że może to wynikać ze słabej optymalizacji urządzenia. Konkurenci o podobnych wymiarach i mniejszych akumulatorach potrafią bowiem pracować dłużej.
W Chinach 99 dol., a w Polsce - 500 zł
Tak w tej chwili prezentują się ceny Ulefone'a Metal. Za tak niewiele dostajemy relatywnie dużo. Telefon, który może stawić czoła każdemu wyzwaniu internetu i szybkiego mobilnego życia. Ma swoje mankamenty, ale jest jest solidny i szybki.